02 lipca 2014

Nad jeziorem Erie



 Jest olbrzymie, choć Amerykanie mówią, że to najmniejsze z pięciu Wielkich Jezior. Staję na brzegu, ze zdumieniem wpatrując się w horyzont - ani granicy lądu, ani ciemnej, postrzępionej czuprynki drzew, tylko niebo, woda, krzyk mew i szum, kojarzący mi się dotąd tylko z morzem. Tłumy plażowiczów też takie bałtykowe: mają parasole, koce, leżaki, z białej wieży pogwizduje na niesfornych bardzo obowiązkowy ratownik. Rozsiadamy się na ręcznikach, piasek jest szary, bardzo ciepły, ale woda w jeziorze mile chłodzi. Niesamowite są fale, regularnie pędzące białe falbany, inkrustowane zielonymi broszami wodorostów i szarymi perłami kamyków. Mały nurza się z rozkoszą, nie mogę go wygonić na brzeg, próbuje dosiadać fal, nurkować,  szukam wzrokiem jasnej czuprynki, bo ten ogrom zdaje się go pochłaniać, a on oddaje się żywiołowi z naturalnością i uciechą.
Jak dobrze. Leżeć w słońcu, zamknąć oczy, słuchać mew, szumu, jednostajnego, kojącego, pozwalającego odpłynąć myślom. Zjeść soczyste jabłko, brodząc po kolana w spienionej wodzie, pozwalać się szarpać falom za sukienkę, spychać, ciągnąć, jakby jezioro stawało się figlarnym olbrzymem, który z błyskiem w zielonym oku urządza sobie świetną zabawę z tymi malutkimi istotami.

 Zjedliśmy frytki, które Średniak zamówił nam perfekcyjnie po angielsku w małej, plażowej budce. Jedliśmy lody w Creamlandzie i Wendy's.  Widzieliśmy gniazda jaskółek w plażowych toaletach. Pływaliśmy, opalaliśmy się i swobodnie marnotrawiliśmy czas na zabawy z jeziornym olbrzymem, który tak samo chętnie podszczypywał pewnie ciemne łydki indiańskich dzieci ze czterysta lat temu, gdy rozwrzeszczana gromadka zbiegała plażą między akacjami i wilczomleczem. Nazwa Erie to skrócona forma indiańskiego Eriehronoii, czyli Naród Kotów. Indian Erie już tu nie ma, stali się snem. Ale olbrzymie jezioro, zielonooki olbrzym, pamięta swoje sny. Zapamięta i nas..





5 komentarzy:

  1. Niesamowite to jezioro - zupełnie jak nad morzem. Ciężko ogarnąć nawet wyobraźnią takiego olbrzyma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? A oni mówią, że to najmniejsze z ich wielkich jezior... tu wszystko jest duże. Mała porcja lodów to jakis olbrzymi kulkowy potwór, małe frytki to porcja, którą spokojnie najadamy się we dwoje z Małym, wielkie są traki, wielkie kosiarki... przestrzenie. Moje skojarzenie z jeziorem właśnie takie - olbrzym, Ankho. Następnym razem pokażę wam Panama Rocks, olbrzymie skały, całe plemię olbrzymów:)

      Usuń
    2. Najmniejsze jest Ontario a i tak ogromne.... Mnie zastanawia kolor jeziora- kawa cappucino i to jeszcze rozrzedzona. Czy zawsze ma taki kolor?? Huron było lazurowe dla porownania

      Usuń
  2. Jak ja Ci zazdroszczę tych wakacji... Rozejrzyj się, czy gdzieś tam nie błądzi Ostatni Mohikanin...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noysik, ja sama sobie zazdroszczę, ciągle się zdumiewam, co ja tu robię. Mohikanina jeszcze nie wiedziałam, ale Mały gania czipmanki, pocieszny widok:)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)