28 maja 2023

W majowym warzywniku i ogrodzie. I jestem bardzo piękna.

 
Wiecie, że już po mniszkach? Już po dmuchawcach nawet, ich leciutkie duszki poleciały ku niebu i tylko na bardziej cienistych łąkach i od północnej strony pod drzewami dogasają ostatnie, złote lampki kwiatów i przemieniają się w oddech lata. Tak, maj uciekł mi jak ekspresowy do Łomży - o ile takie jeżdżą, dawno nie jechałam pociągami. Ogród pana Stasia tak wygląda - samotna, ciemna szklarnia, objęty w uścisk dzikiej łączki warzywnik. Czas obrócił granitowym kołem i musze pamiętać, że mi też tak miesiącami obraca, śpiesz się nieśpiesznie, Kalino! Działaj, siej, grab, zanurzaj nos w kwiatostany bzu.

 
A tak nas wita od wschodu słońce o piątej rano. Cudnie miec sypialnię od wschodu, a ganek od zachodu.
A to laurka popełniona przez Średniego ku wiadomej czci. zwróćcie uwagę na jakże ponętne kury! To z pewnością proroctwo.

 
W ogrodzie i warzywniku pełnia ekstatycznego maja. Tymianek kwitnie tak. Pszczoły mają uciechę.


 
Etap murowania ziemianki wygląda tak. Ocieplona styropianem, na to siatka, klej, potem impregnat i folia i będzie osypywanko. A pomidory już kwitną. Dostały wiatrak do szklarni.


 
Swoje własne, krepawe, dośc jeszcze niskie i nie wyciągnięte, ale zdrowe i jestem z nich dumna, kochane od nasionka. Oczywiście, posadziłam za blisko, za gęsto, ale za dużo się wysiało i wiaodmo, szkoda nie wsadzić.
Na ziemię osłonowo pójdą zrębki. 
A czeresnie już zielone.


 
Co tu kwitnie w maju?

 
Barwinek

 
Kalina, wiadomo.

 
Lubczyki i rabarbar w pełnej krasie.

 
Inna odmiana czeresni, późniejsza, ciemnobordowa.

 
Wiejsko - czarodziejskie dekoracje. Drugie życie cynowych wiader. Dostały arystokratyczny bukszpan.

Na pierwszym planie zimowit, na drugim bób

 

 
Róże niedługo

 
Orliki teraz. I różaneczniki, trzmielowa stołówka w ametystowym kolorze



 
Nowe- stare drzwi. Niebieskie w różyczki, wiadomo.

 
Bodziszki, niżej kukliki


 
Różyczki, przewidywalnie. I stylówka wiejska. U nas w tym sezonie przyrdzewiała cyna i garnek babci.


 
Kokoryczki - piękność cienia

 
Warzywniaczek od południa. Kartofle mi powschodziły na zagonku z zeszłego roku, musiałam nie wykopać paru sztuk. Niech sobie rosną z borówkami i kukurydzą. Tudzież bukszpany.

 
Sałata z nasion holenderskich. Obuwniczy i skarpetkowy szał to z gatunku "włóż cokolwiek, byle szybciej". Ranki mamy zimne, dzisiaj plus 2 tylko. Schowałam na noc daturę, na wszelki wypadek. 
Koperek już ma zielone piórka.




 
Pan Bób.

 
Nagietki.

 
Niebieksi płotek.

 
Fioletowy szczypiorek.

 
Buraki sadzone z rozsady. Szeroko, liściowe i kula.



 
Ogrodwa straż przeciwmszycowa.

 
Więcej holenderskiej sałaty.
Posiałam też ogórki z nasionek holenderskich i siedmiolatkę, dostałam podarek od elfowego Taty i wypróbowuję. Calkiem całkiem.
W ramach uśmiechu, dialog ze szkoły:
 
- Proszę pani, a ja napisałam piosenkę o pani, chce pani posłuchać? Sama wymyśliłam i skomponowałam!
- Oczywiście, że chcę. Sama zagrasz na gitarze?
 
Gitarzystka potakuje, rozpromieniona, siada na ławce i gra rozczulające dwa akordy, podśpiewując:
 
-  Wyszłam na spacer i  spotkałam panią w nocy!
Była pani piekna jak dwa psy i cztery koty!


NO.
Pękam z dumy więc.
Wasza Kalina.
 
 
A to chyba te cztery koty!
 




 

15 maja 2023

Za szybko wszystko biegnie na kalinową głowę:)

 

 
Mniszki nie mlecze! Poprawiam. Jeszcze złote, jeszcze w rozkwicie, jeszcze nie dostąpiły dmuchawcowstąpienia. W tym roku nie robię z mniszków syropu, zostały mi w piwnicy z zeszłego roku słoiczki, tak samo jak i z czarnego bzu, kwiatowy. Za mały popyt rodzinny, truskawkowe syropy i malinowe znikają błyskawicznie, a bardziej wyrafinowane wytwory czekają w kolejce.
Ale syrop lawendowy wypili:)

 
Tu kiedyś były ogrody, warzywne zagonki.
Smutek.
Nie ma komu zakładać ogrodów. Młodsze pokolenie już nie chce, a starsze nie ma siły.  Tylko pani Kiryłkowa się krząta na swoim kawałku pola, ale też zgarbiona. Widać foliaczek i trochę agrowłókniny.

Pierwsza wiosna, podczas której pan Tadzio nie zasiał nic i nie posadził. Dzieci zabrały go do miasta, jego domek stoi pusty, szklarnia z okien ciemna, bez pomidorów, zagonki zasypały liście z jesieni i zarosły psianką.
Tak szybko odchodzą ogrodnicy. Śpieszmy się kochać, gawędzić, życzyć dobrego.


 
Uliczka Cicha. 

 
Brzozy samosiejki na Cichej, a niżej czeremchy. 


 
Ręka ogrodniczki. Ziemia wżarła się w pory i bruzdy, domywa tylko ręczne pranie.
To jak order:)Kto zna Jóżefa, ten wie. 


 
Nasza ziemianka oklejona styropianem, jeszcze wtapianie siatki, abizol, folia i zasypywanie. Przedsionek ze schodkami i mam nadzieję, przywitamy wakacje z ziemianką już gotową.  A czereśnie przekwitły.



 
Bób wytrzymał dwa tygodnie zimna i kilka nocy z minus 5.Sałaty też.
Pomarzły  morele, nektarynki, trochę truskawek, wrażliwsze kwiatki.





 
Późne odmiany tulipanków dają radę.


 
 
To miał być żółty bez i chyba będzie - pierwszy raz zawiązały się kwiaty:) Czekam na rozkwit.




 
A to już tymianek.
Rozrósł się, kusi pszczoły.
I pierwsze majowe ciasto z rabarbarem.


I pierwsze ciepłe, ciepłe, słoneczne poranki.

Trwały całe dwa dni - a dzisiaj obudziły nas chmury i nadchodzący deszcz. Dobrze, jeśli popada, bo jest strasznie sucho. Dziwnie; w kwietniu tyle padało, a już sucho. Woda gruntowa jest nisko.Na łąkach wyschły już rozlewiska, zakwitły ługi nadrzeczne, biało od łąkowych rzeżuch.Ale wyżej już piach, wszystko podsycha, w lasach też ściółka skrzypi pod stopami.

A jagodom i poziomkom wilgoć potrzebna.

Nietypowa ta wiosna: zimna, dużo mroźnych nocek, opóźnione wszystko. Ludzie dopiero 10 maja pozasiewali ogrody warzywne. Moje ogórki  czekają w szklarni, nie posiałam fasoli, ani nie wysadziłam dyni i melonów, koper baaardzo słabo wzeszedł, trochę lepiej buraczki, marchwi nie widać. Cebulę widać, ale rzodkiewki się nie zawiązały, za to liści tyle, że można pesto robić:) a pak choi przeciwnie, wybił w pędy kwiatowe już na wysokości drugich liści.Czuję się inaczej, niż rok temu. Jakbym rosła nie wyżej, a głębiej. Może to menopauza robi swoje, że się człowiek więcej zamyśla, pogodnieje, nadwrażliwy jakiś, wzrusza mnie wszystko, od kocich łapek po mysli o dzieciach.  skupia na innych sprawach. Co roku sadzę i sieję inne rzeczy, inne roślinki mnie ciekawią, inne cieszą. Zauważyłam, że mniej mi się chce eksperymentować, mniej potrzebuję. Niezapominajki, aksamitki, dzwonki. Sprawdzone piwonie i dalie. Trochę mieczyków. Ostróżki, floksy, malwy. Słoneczniki.

Poza tym, to, co naturalne, typowe w naszym regionie. W wiejskich ogródkach podpatrzone, dostane od sąsiadek.  Róże te same od lat, porozsiewane samoistnie baldachy anyżku, maki, nagietki, kocimiętka. Liliowce, rudbekie. Lubię byliny, same rosną.

Pierwszy rok nie sadzę ziemniaków. Za to będą tam cukinie i dynie. Wracam po pracy, wtulam się w koty, łapię jakieś wiersze, piosenkę,gotuję, kawa, ulubiony kubek,  bukiet z bzu, konwalie,  idę do szklarni, piję maj, jem maj :)

Za szybko wszystko biegnie na kalinową głowę:)