31 grudnia 2022

Rok i dwanaście zdjęć.

Zostanie po nas tyle,
Ile powinno być,
Jeśli znajdziemy chwile,
Dla których warto żyć. 

Artur Andrus


 


Zaglądam dziś w miniony rok, żeby przypomnieć, co się zdarzyło, pożegnać to całe brzemię z szacunkiem, trochę ulgą, trochę tęsknotą. Wszystko, co się zdarzyło, było potrzebne, pożyteczne i dobre. Nawet, jeśli było bardzo trudne. Zamykam, dziękuję, oddaję. Żegnaj, 2022.

 Dwanaście zdjęć dla dwunastu miesięcy:)

Styczeń 

Luty


 Marzec


 Kwiecień


 Maj


 Czerwiec


 Lipiec


 Sierpień


 Wrzesień


 Październik

Listopad


 


 Grudzień


26 grudnia 2022

Jak babcia dzięki "toczce" przepis na jeżyka poznała. Oraz spokojnych Świąt.

 To była któraś z dawnych zim. 50, 60, 64, 66? Dawno. Wspominałam o tym pewnie, ale ta historia wypływa ze wspomnień co roku.

Babcia Miłego słuchała popularnej "toczki" - był to mały głośniczek radiowęzłowy, umieszczany prawie w każdym domu, popularnie zwany też Kołchoźnikiem. Wisiał wysoko, pod sufitem. Na poczcie znajdowała się bazowa stacja. Leciał  jeden program, można było co najwyżej wyciszyć, albo wyłączyć. Puszczano polskie przeboje, lecieli Matysiakowie, Jeziorany, propagandowe audycje, jedynie słuszna wizja świata, a czasem przepisy kulinarne. I tam, w tej toczce, babcia usłyszała, jak zrobić jeżyka.

Prawdopodobnie była to zastępcza wersja kutii, być może nieprawomyślnej. Taki makowy jeżyk wcale się ze Świętami nie kojarzył. A babcia  doszła do wniosku, że owszem, kojarzy się jak najbardziej. I tym sposobem na stole świątecznym rodzinnym u Miłego co roku, zawsze był jeżyk. Babcia, Mama Miłego robiła, a teraz ja. 

Sparzony mak, przekręcony dwa razy, posłodzony miodem, z bakaliami, z pokruszonymi ciastkami wewnątrz i z ciastkowymi kolcami na zewnątrz. Można było dodać ryżu ugotowanego. wtedy był mniej słodki.  Miał oczka, nosek, ryjek i ogonek. Żeby ładnie stężał, można było też dodać żelatyny, ale ja wolę rozpuszczanej na ciepło czekolady.

A toczka wyglądała tak. Zdjęcie pochodzi ze strony Radia Białystok, TU można usłyszeć piękny audioreportaż pani Doroty Sokołowskiej, Radio bez skali.


A jeżyk wigilijny w tym roku prezentuje się tak:


 

Co poza tym powiem, Święta mjają spokojnie, przygotowania były umiarkowane, z towarzyszącym mruczeniem. Kilka potraw, obowiązkowe bubliczki, pielmieni i makowiec. Wigilię spędziliśmy u Mamy, było kolędowanie rodzinne, wczoraj odwiedzili nas  moi byli uczniowie z gwiazdą, klarnetem i odśpiewaną męskimi głosami kolędą. Teraz jest najlepszy dzień, odpoczywamy w domu, pali się w kominku, koty mruczą i zalegają gdzie się da, są jeszcze pierożki i resztki jeżyka, dużo prezentowej herbaty, cisza, brak pośpiechu, przestrzeń dla myśli, wierszy, plumkającej  muzyki. Naprawdę, z każdym rokiem, im bardziej jestem starsza, tym bardziej Święta stają się spokojniejsze, cichsze, kryją się w głębi swoim sensem, jak korzenie roślinek pod pierzyną śniegu. Potrzeba mi coraz mniej i coraz prościej.Jestem wdzięczna sercu, że prowadzi mnie w tę stronę.




Poranek bożonarodzeniowy przywitał mnie takim widokiem w kuchni:





 Kto tu jest najładniejszym świątecznym prezentem?

 A za oknem polukrowany świt grudniowy.


No to, Zima w Milanówku, całkiem jak u nas:

I korzeń sosny i ten wrzosu
Pod śniegiem dobrze jest ukryty
W ogrodzie zima tańczy boso
Biała - jak białe greckie mity

Na szafie siedzi kot uczony
I czyta Sein und Zeit od końca
Przez ogród lecą trzy gawrony
Widać krwawiący zachód słońca



15 grudnia 2022

Czego mniej, czego więcej na Święta, koty, Safona, rozpruty brzuch fotela i dyniowy przecier. I podziękowania.

 Zimą jednych rzeczy trzeba mniej, a innych więcej, prawda?

Swetry są w porządku. Najlepiej ciepłe, z wełną, mięciutkie, tak jak babcine skarpety. Nie umiem robić na drutach, ani na szydełku, ani haftować, zawsze podziwiałam tych, co potrafią; na lekcjach technikikiedyś strejeczny brat robił za mnie łańcuszek. Ale myślę, że mogłabym, gdybym tylko chciała. Może zechcę jeszcze, może jeszcze wyhaftuję sobie rękawiczki w paprocie i muchomory, bo o takich marzę. Ostatnio odkrywam, że przyjemnie jest robić, co się chce, ale czego się boi -  na przykład prawo jazdy. Udało mi się już zdać teorię:) Jeszcze zostało mi to haftowanie i nauka gry na wiolonczeli. Może kiedyś? Mały zapisał się do szkoły pianina i ćwiczy pilnie, więc może i ja.

Więc swetry tak, koce tak, koty przed kominkiem tak, a przedświąteczne stresy, gorączkowe zakupy i pucowanie wszystkiego - nie.

Zresztą, ciągle mamy remont, łazienka się robi, co tu sprzątać? Czuję się jak mama Muminka podczas powodzi, gdy woda zalała im kuchnię, a mama oświadczyła z radosną zadumą:

- Nie muszę już zmywać! Kto wie, może już nigdy nie będę zmywać!

W ogóle, coraz bardziej szanuję mamę Muminka. Moje odbieranie książek Tove Jansson zmienia się z wiekiem, kiedyś byłam w fanklubie Włóczykija, potem Mimbli, teraz dojrzewam do seniorów chyba:) Scena, gdy Muminek podkrada mamie biżuterię, by trzymać ją w oczku wodnym i demonstruje, jak ładnie wygląda złoto pod powierzchnią wody, jest piękna. I ta odpowiedź Mamy, że odtąd zawsze będziemy trzymać nasze kosztowności w jeziorku, tu zdecydowanie wyglądają lepiej...

W ogóle, zamierzam sobie kupić dom Muminków z figurkami. Kolejne marzenie do spełnienia:)

Więc porządki nie, ale choinka tak. Przyniesiemy z lasu za domem, jak zawsze, wstawimy w sobotę. Będzie pachniała i kusiła koty. Poza tym dużo zamyślenia. Nad tym, co ważne. Mniej ważne. Całkiem nieważne. Z dekoracji szyszeczki modrzewia, mech, gałązki z lasu. Stare ozdoby. Mały powiedział, że najlepiej lubi pstrokatą choinkę, obwieszoną wszystkim, w porządku. Obwiesimy czym się da. 

W sobotę przymierzamy się do domku z piernika. I pierników w ogóle. Jeszcze kilka dni, zmęczonych, wymrożonych, owiniętych szalikami i przyjdzie urlop. Będę siedzieć przed kominkiem jak koty i patrzyć w ogień. O tak.


 Koce na fotelach maja uchronić je przed agonią. Kociska drapią. Niestety, stara kicia nie robiła tego latami, a Rudy i Kulka chyba ścigają się o tytuł Drapacza Roku. Działa połowicznie, bo dobierają się od spodu, rozpruły szaremu uszakowi fotelowy brzuch. Myślałam, że to mnie (nas, razem z fotelem) nie spotka, a jednak. Jak w wierszu Safony o zazdrości, w sensie puenty: biedna, ze wszysktim muszę się pogodzić :) A wiersz tu, jakby ktoś nie pamiętał:)

 

Podobny do boga wydaje mi się

ten mężczyzna, który siadł naprzeciwko

i uważnie słucha twoich słodkich słów

w oczarowaniu.

Oblana zimnym potem, drżąca cała,

bardziej zielona od zielonej trawy.

I czuję, że za chwilę stracę życie,

padnę zemdlona.

Biedna, ze wszystkim muszę się pogodzić.


Więc koty, ogień, szyszeczki modrzewi, śnieg, mech tak, a pośpiech nie. Muszę dojrzeć do świąt. Odnaleźć tę cichą, dobrą radość, że nadchodzą. Popłakać sobie za tymi, których nie będzie przy stole. Przypomnieć o Bogu, sprawdzającym, jak to jest być ludzkim dzieckiem. "W stajni, ubóstwie i chłodzie". Przytulić trzech synków, bo Średni też zjeżdża ze studiów. W styczniu już się broni, koniec edukacji.

A na moich szkolnych korytarzach początek edukacji: maluchy zrobiły wystawę Królowej Zimy. Co za designerskie portrety!






Z rzeczy pięknych, żeby było w klimacie, to na polskim mamy teraz "Opowieści z Narnii" i przy okazji zrobiliśmy zaczarowane szafy, podstawa. Każdy próbował wejść do tej największej i sprawdzić, czy da się wyjść drugą stroną, nawet poważni ósmoklasiści. Jak zrobię zdjęcia, pokażę. 

A w domu sezon dyniowy. Musiałam rozparcelować największą dynię, bo zaczęła dramatyzować, że po niej. Około 20 kg. Mamy przecier z dyni, jak Muminki, pasztet z dyni, ciasto z dyni, zupę dyniową i placki z dyni. Dużo złota na zimne dni. 





Koty nie boją się śniegu, poza Kulką, ona woli  fotel przed kominkiem, ciągle kaszle, kicha i patrzy na nas żałośnie. Przeszła już tyle leczenia, a nadal niestety trauma sierocej wędrówki przez las się odzywa.Ale Rudy buszuje w zaspach. Jest pięknie.


Z rzeczy niespodziankowych - zostałam Nauczycielem Roku w województwie. 
Dziękuję! Naprawdę wszystkim, dużym i małym:)  Jakie były uściski.
To pewnie przez zaczarowane szafy się stało. Pozdrawiamy  kominkowo, kaloryferowo (fajne te wyprane ściereczki) i foteowo, my z Kalinowa i koty;)
 







04 grudnia 2022

Zima, zima. I pomidorowe ostatki.

 I grudzień.

Koło czasu się domyka, rok już na ostatniej prostej, sezon w szklarni oficjalnie zamknięty, zebrane ostatnie pomidory.

Wyglądaja tak:



 
Nie są tak piękne jak sierpniowe i wrzesniowe, brak im słodyczy, są twardsze, ale to nadal nasze własne, kochane, o niebiosa lepsze niż ze sklepu. Pachną pomidorami i duszone na masełku, z tymiankiem, jajecznicą, do świeżego chleba jak znalazł.

Zielone przechowuję w wytłaczankach od jajek, tam dojrzewają powolutku.



 
Koktajlowe żółte megagroniaste i peruny  dały radę do końca. To nasz najdłuższy sezon pomidorowy, wysiewałam w końcu lutego i w marcu, zebraliśmy czwartego grudnia ostatnie sztuki:) Już zdążyłam wianek świąteczny powiesić do tych pomidorków. W tym roku powinno pójść jeszcze lepiej, mamy w końcu w szklarni piec, więc zaczniemy sezon wczesną wiosną. Jestem strasznie dumna z tego roku, dał nam bardzo wiele plonów i radości.


 
 Od kilku dni mamy mróz, w nocy spadło do minus ośmiu. Niewiele, ale jest wilgoć w powietrzu, chłód wydaje się dojmujący, śniegu malutko, palimy w kominku i koty okupują fotele wokół. Rusza ptasia gospoda, ziemia przymarzła, będę okrywać róże. W kuchni  (Mały już odlicza do Świąt) wiszą dwa wianki, pijemy herbatę z imbirem i kurkumą, pieczemy kartofle i smażymy serniczki. Tryb zimowego przetrwania:) Już dwa razy wyłączali nam prąd, po parę godzin, więc przetestowaliśmy "ciężkie czasy start", mamy ups, ładowarki, w razie dużego kryzysu gdzies tam jest generator, a w spiżarni zapas świec i naftowe lampy. I kominek;) Kawę gotowaliśmy na turystycznej gazowej kuchence:)




 
Koty mają tryb całoroczny.


 
No i ciepłe skarpety można wyciągnąć! Babcie robiły.
 


I tak zaczynamy grudzień, ja trochę przeziębieniem, wyglądaniem na senny ogród i słuchaniem piosenek z dzwoneczkami.

Ale czekamy jeszcze na taką zimę:)

 (zdjęcie Duży)

No to, z Agnieszką Osiecką:

Od czasu do czasu jest zima,
raz na rok, albo i dwa,
nie narzekajmy na klimat
i bierzmy, co los nam da.