Już po odpuście Antoniego, po straganach pod cerkwią i sznurkach obwarzanków, już jutro Anna, cebula wybrana, bo jak Babcia uczyła, cebulę do Anny wybrać trzeba, kiedy się położyła, bo potem "do ziemi idzie" i ukorzenia się. I gorzej przechowuje. Nie jestem profesjonalnym ogrodnikiem, możliwe, że tak jest, ale skoro Babcia wybierała do Anny cebulę, i działało, to i ja wybieram. W zeszłym roku ostatnie swoje cebule jadłam na Wielkanoc, więc idea jak najbardziej sprawdzona. Cebula w ogóle to jarzynka cudowna, wspaniała i z historycznym rodowodem, na przykład wiadomo, że przy budowie piramidy Cheopsa na zakup cebulowego przysmaku dla robotników wydano 1600 talentów. Hildegarda polecała cebulowe podpłomyki z macierzanką z orkiszowej mąki, a Wisława pisała pięknie, że cebula jest bytem niesprzecznym:
Cebulasta na zewnątrz,
cebulowa do rdzenia,
mogłaby wejrzeć w siebie
cebula bez przerażenia.
Poza cebulą ogród teraz hojnie udziela wszelkiego dobra, więc dzionek się kończy przyjemnym szabrowaniem marchewek, buraczków, ocalonej kapusty czy fasolki szparagowej. Mam dwa kolory, ale wole zieloną. Z zasmażką. Dni ostatnie nie były gorące, ale i tak jest sucho, podlaski piasek wypił każdy deszcz, zrębki pod jarzynkami trochę trzymają wilgoć, ale bez podlewania byłoby krucho. Ale lubię ten zapach rozgrzanego ogrodu, liści selera, kopru, podskubywanie po drodze porzeczek, szperanie w ogórkach, chodzenie boso po trawie z kotem ocierającym się o łydki.
"Wertowaliśmy, odurzeni światłem, w tej wielkiej księdze wakacji, której wszystkie karty pałały od blasku i miały na dnie słodki do omdlenia miąższ złotych gruszek.
Adela wracała w świetliste poranki, jak Pomona z ognia dnia rozżagwionego, wysypując z koszyka barwną urodę słońca — lśniące, pełne wody pod przejrzystą skórką czereśnie, tajemnicze, czarne wiśnie, których woń przekraczała to, co ziszczało się w smaku; morele, w których miąższu złotym był rdzeń długich popołudni[...]