03 października 2021

Kolory października, dużo złota, dużo liści, porządki w ogrodzie i trochę o tym jak być Anią

 Po prostu jesień: dużo piękna, trochę smutku. Broszkiewicz

Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, staję się Anią na Zielonym Wzgórzu. Piecyk, książki, koty, herbata, astry i brzozowe drwa. Dynie i złote liście. Melancholijne wichry, snujące się pod lasami mgiełki i te najpiękniejsze, dojrzewające antonówki. I tak, czytamy teraz i Muminki, i Anie, i Trakla, i Gałczyńskiego, a Rilke [Panie już czas] czeka w przymkniętej książce, pod safianową zakładką. Jeszcze trochę. teraz cieszmy się kolorami października.

Październik był śliczny na Zielonym Wzgórzu. Brzozy w kotlinie złociły się jak światło słoneczne, a klony poza sadem mieniły się najwspanialszą purpurą. Dzikie wiśnie wzdłuż alei przystroiły się w najcudniejsze ciemnoczerwone i brunatnozielone odcienie, gdy tymczasem świeża, powtórna zieleń pokryła łąki i pola.

    L.M. Montgomery

 






 
Skręcamy w uliczkę Cichą, patrzymy na złotą brzozę z najpiękniejszego kruszcu.

W ogrodzie zaczyna się wielkie zbieranie. Ten tydzień to moje wykopki, liczę na pogodę, bo marchew, buraki, ziemniaczki liczą na mnie, zostaną tylko pory, jarmuż i to, co dla ptaków na zimę, czyli słoneczniki i wszystko, co ma nasiona i owocki.




 
Skrzynie zakrywam agrowłókniną na zimę, by nie zasiała mi się psiankowa łąka. Na zagonki pójdą liście grubą kołderką, by zasłonić ziemię. Na razie chodzę i cieszę oczy kolorami.

Teraz najładniej wygląda baldachim ze złotogłowiu na pergoli, przebarwia się dławisz, aktinidia i winogron. Brodzimy w liściach. Kretom pewnie opadają liście na zdziwione nosy, gdy się wykopują kolejny raz w dziesiątkach kopczyków akurat na mojej spacerowej, pergolowej ścieżce.





 

Pomidory ciągle kwitną w szklarni, biedne, nie wiedzą, że już nie dojrzeją, że czeka je listopad i przemijanie. Średni pojechał na studia, [brak jednego głosu w domu jest jak wycięcie drzewa w baśniowym lesie...]Mały skończył 16 lat i jesteśmy niezmiennie od lat szczęśliwi, że ten dzielny, szczodry, wesoły i pogodny duszek wybrał nas na swoją rodzinę, bo dzięki niemu parskam śmiechem o wiele częściej, niż by wypadało. Rośnij duży, Mały!

Dzisiaj skończyłam sprawdzać i wprowadzać wyniki diagnoz na początku roku, zakończyliśmy w szkole także niestrudzone eksplorowanie okolic Soplicowa i na razie mogę zająć się jesienną poezją i wykopywaniem ziemniaków. Miskanty purpurowieją, trawnik dostał złotych ornamentów, koty penetrują ogród z niesłabnącym entuzjazmem, a ja patrząc na nie myślę za Anią Shirley filozoficznie: świat jest taki ciekawy... Nie byłby taki ani w połowie, gdybyśmy wszystko o nim wiedzieli, prawda? 





 


 

3 komentarze:

  1. Jak Wy cieszycie się ze swojego Małego, tak ja cieszę się, że wśród blogowiczów jest ktoś piszący tak romantycznie, poetycznie i zawsze z pozytywem.Po Twoich postach, Kalino, tez chce się iść i "góry przewrócić". Trzymajcie się zdrowo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesień potrafi być piękna,ale wiosna jest bezkonkurencyjna. Tata mówił..."synu bodaj to młodość" i tak jest z wiosną,bo to młodość. A jesień...średni wiek i o krok od starości...zimy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak romantycznie wszytko opisałaś ;) Człowiek czyta z przyemnością .. pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)