Patrzę sobie na gałęzie jaśminu za oknem sypialni, w bladym, bezzłotym świetle poranka. Zostało mi kilka dni wakacji. Wczorajszy spędziłam w większości na pisaniu czterdziestu jeden stron planu wynikowego dla klasy czwartej, zawierającego cele i wymagania z podstawy programowej oraz dwa rodzaje osiągnięć, podstawowe i ponadpodstawowe. Jeszcze dwa takie plany przede mną. Pokreślona na czerwono podstawa programowa leży na biurku, obok szklanki z mirabelkowym kompotem. Za oknem jaśmin, żółknący. I ten świt, jak z wiersza Roberta Bly:
Teraz śpiewamy i tańczymy drobiąc po kuchennej podłodze.
Całe nasze ciało jest jak port o świcie.
Wiemy, że nasz Pan zachował nas, byśmy dożyli tego dnia.
Port o świcie. Czuję się jak port o świcie, zaraz wyruszą w drogę moje statki, moje ładowne karawele pakują już kufry, napełniają się dobrem, już załoga szykuje żagle, już na rejach biega bosonogi wiatr. Zbieram swoje plany, podstawy programowe - owszem, są ważne, ale to nie one napełniają bogactwem moją nauczycielską armadę. To nie z nimi wyruszam w swój kolejny rejs- w tym roku minie dwadzieścia lat mojej nauczycielskiej pracy...
Myślę o tych trojgu, którym pozwolono warunkowo zdać do następnej klasy. Mała Z Kucykami ma z sześcioro starszego rodzeństwa i nie wiem ile młodszego. Nikt tam nie pracuje. Mała Z Kucykami nie ma pojęcia o okolicznikach i polach figur, pewnie znowu nie będzie mieć podręczników. Marzy, żeby mieć telefon i przyjaciółkę. Mama pije.
Na korytarzu, w kącie druga mama, ta od Pasiastych Rękawiczek. Krzyś też zdał warunkowo. Jest taka szczęśliwa, obiecuje, on zaliczy wszystko, napisze wszystkie testy, pani, będzie się uczył.
Trzeci warunkowy ma tylko mamę i brata. Jak ktoś przezywa, potrafi uderzyć, mocno. Czasem za brata. Zna dużo interesujących słów, bynajmniej nie z łaciny. I jest chudziutki, jak przestraszony ptak, zbyt oskubany przez los już na starcie.
Co załadować do ładowni nauczycielskich karaweli, do moich galeonów wiedzy? Kapitanie, mój kapitanie... czy wystarczy nam współczucia, cierpliwości, żalu? Czy myśl o tym, że te dzieci nie mają jaśminu za oknem, kryształków na żyrandole, chwytających poranek, świec i baśni Andersena, mirabelkowego kompotu i kogoś, kto stoi za nimi jak mur - czy to wystarczy?
Wraca Piotruś, raz już odebrany rodzicom razem z resztą rodzeństwa, czasem gryzący jak zwierzątko, plujący na inne dzieci, mający gdzieś wszystkie przymiotniki świata - czy to wystarczy?
Czy moje cytaty, wiersze, posiadywanie w klasie, obejmowanie ich, gniewanie się na nich, czasem łzy, sprawdzanie zeszytów, nieustanne tłumaczenie, bycie obok, czy to wystarczy?
Biorę was na okręt, Aniu z Avonlea, Bracia Lwie Serce, Ronjo, Winnetou, Aniele Stróżu Mój. Ciepłe łapki moich synów, ich malowane obrazki, wspomnienia o babciach, dziadziusiach, o ciepłym domu, o dobrych nauczycielach, o mądrych ludziach. Musicie być ze mną, kochani, bo to nie podstawa programowa uratuje nas, gdy runie sztorm.
Zabieram wiersze księdza Twardowskiego - o dzieciach co nie nudzą się w czasie kazania, o aniele białym, co lubi kawały. O miłości. Makuszyńskiego. Emily Dickinson. Czarliego i Fabrykę Czekolady. Matyldę. Korczaka. Może to wystarczy?
Schludne gazetki, kwiaty na biurku w klasie. Wytarta tablica, czyste zeszyty. Pani, nasza pani. To jabłko jest dla pani. Pani wróci? Jutro pani wróci?
Nie zauważyłam, pisząc ten post, że już minął świt. Jaśmin zbłękitniał- to Makuszyński napisał, że z daleka wszystkie szkolne godziny błękitnieją. Zostało mi kilka dni wakacji, pół drzewa mirabelek, mnóstwo pomidorów, usychający ogród, niekupione zeszyty, książki, buty dla własnych dzieci, koszulki na wf, nieskończone plany wynikowe. I wiecie co - ciągle dużo nadziei. Bo może jednak, to wystarczy?
Witaj. Z ogromną przyjemnością przeczytałam Twoje pisanie. Dowodzi niezbicie, że nauczyciel z Ciebie wspaniały.
OdpowiedzUsuńI ja znam te rozterki. Przez długie lata pracowałam w szkole. Co prawda uczyłam tych nieco starszych, ale i wśród nich nie brakowało takich, którzy nie mieli książe, śniadania, a rodzice.... ech, szkoda mówić.
I znam radość z tego, kiedy udało się tym pogubionym pomóc choć odrobinę. Bezcenne.
Życzę Ci wspaniałego roku szkolnego i trzymam kciuki za Małą z kucykami , Krzysia i tego trzeciego, który też zdał warunkowo... A póki co udanego, wakacyjnego jeszcze weekandu. Pozdrawaim serdecznie.
Nie wiem, jak z tą wspaniałością, bo często jestem nauczycielem smutnym, a czasami zagniewanym na to wszystko, na co nie moge poradzić, od biurokracji po ciężar, jaki dźwigają dzieci, często ponad ich chude siły. Ale żegluję uparcie, Florentynko i staram się nie tracić radości, bo to jeden z najpiękniejszych zawodów:)
UsuńJeden z najpiękniejszych, i jeden z najbardziej wymagających. Pełen pułapek.
UsuńKalino, steruj w dobrą stronę. Dużo wiatru w żaglach.
OdpowiedzUsuńDziękuję, przyda mi się ogromnie ten dobry wiatr.
UsuńKalino......nie wiem, czy wystarczy.....? ale bez tego....? była taka baśń o tym, że "wielkie na małym się wspiera" i czasem to małe daje wielką siłę.....
UsuńW naszej wiejskiej szkole, gdzie chodziły moje dzieci, było (niejedno niestety) takie dziecko i taka pięknie dobra nauczycielka, ja wiem o dwójce dzieci, które dzięki takim ot, niby niewielkim jej gestom jakoś pozbierały swoje życie, przebrnęły przez złe dni i są teraz fajnymi ludżmi. A co może równie ważne, umiała innym, zadbanym dzieciom, wytłumaczyć że trzeba rozumieć i pomóc. Tak to jest, sama wiesz - nawet jeśli nie wystarczy, to czy można inaczej? "......coś z tego zawsze się spełni ...."
serdeczności dla Ciebie :))
Barbara
Basiu, inni jakoś mogą zostawić za sobą to wszystko i "tylko wykonywać swoją pracę". Wiele osób radzi mi nie przejmować się, ale chyba nie umiem. Nosze ich wszystkich w jakimś wielkim plecaku, który ciągle mam na ramionach, zasypiam, mysląc, w ciągu dnia wspominam. Jestem po obejrzeniu Małego Księcia własnie i tam padły takie słowa: będziesz wspaniałym dorosłym. Chciałabym, by moi uczniowie też byli wspaniałymi dorosłymi, bardzo...
UsuńStopy wody pod kilem;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kreciku:)
UsuńKalino, to że Ty za sterem, to dla tych dzieci już wielki skarb :)
OdpowiedzUsuńJa nie za sterem, ja na pokładzie:) Bardziej taki ktoś od szorowania pokładu, niż kapitan:)
UsuńPrzypomniałaś mi, gdy dwadzieścia lat temu zaczynałam 1 września po tej drugiej stronie biurka, nieznanej dotąd. Nie wytrwałam, nie uniosłam tych wszystkich dziecięcych tragedii, rodzicielskich wymagań, własnych koszmarów śnionych już od połowy wakacji - uciekłam. Może czasami żal? Byłam za młoda, nie przygotowana, za mało wiedziałam, za mało rozumiałam. Dobrze, że dzieci mają takich nauczycieli z sercem, jak Ty. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU nas tradycja zawodu w rodzinie jest dość silna, moja mama jest emerytowanym nauczycielem, moja siostra pracuje w tym zawodzie też:) Ileś lat temu zdarzało mi sie być bardziej pewną siebie niż teraz. Chyba u mnie to idzie w drugą stronę, im jestem starsza, tym bardziej się boję, że nie dam rady^^
UsuńKalino, płyń swoją karawelą po szerokich wodach, pomyślne wiatry niech niosą ciebie i twoich podopiecznych (razem z Warunkową Trójką) do bezpiecznych portów. Szczęśliwi oni, że mają takiego kapitana. Ahoj!
OdpowiedzUsuńNie czuję się jak kapitan, bardziej jak ktoś od czarnej roboty:) Ale dziękuję, trzymam kciuki za warunkową trójkę, z całego serca głosowałam za szansą kolejną dla nich.
UsuńAhoj
OdpowiedzUsuńNiech Cię dobre wiatry też niosą!
UsuńZ serca życzę (Tobie i wszystkim mniej i bardziej zagubionym w maszynie edukacyjnej dzieciom), żeby wystarczyło.
OdpowiedzUsuńAgniesiu, nauczyciele nie mniej zagubieni, niż dzieci. Dziękuję za życzenia, zbieram te dobre myśli wasze skrzętnie jak skarb. Wierzę w dobrą energię.
UsuńOj, pewnie, że zagubieni - a im więcej planów wynikowych, tym bardziej...
UsuńW tym kraju praca nauczyciela to ,bardzo często,sianie na ugorze. Trzeba być pasjonatem,żeby ten zawód wykonywać albo..........mieć bogatego męża. Praca trudna i bardzo niewdzięczna. Nigdy i za żadne pieniądze nie pracowałbym jako nauczyciel. Nie z moim charakterem.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest, że trzeba być pasjonatem. Czasem sama nie wierzę w to, że to robię^^ Zwłaszcza, gdy kolejny rodzic okazuje się jednym z tych trudnych. Ale jakoś wierzę, że to jest ważne, by być uczciwym w tym, co się robi i robić to z całego serca, bo pracujemy z czymś tak kruchym i wspaniałym, jak mały, tworzący się i dojrzewający człowiek. Pozdrowienia ciepłe!
UsuńKalino,tak pięknie opisałaś to,z czym i ja miałam do czynienia przez lata pracy,zanim poszłam na emeryturę.Moze w mniejszym zakresie,ponieważ pracowałam z ,mniejszymi dziećmi,ale już małe dzieci są lustrem,w którym można zobaczyć rodzinne tragedie.Ale w naszym państwie to papiery są najważniejsze....za moich czasów to były jeszcze konspekty kazdego zajęcia,no i oczywiscie plany,plany ,plany...
OdpowiedzUsuńPodziwiam moje koleżanki, pracujące z małymi dziećmi. Trzeba znacznie więcej cierpliwości, dobroci i wrażliwości. Skraca się dystans między nauczycielem a uczniem, bardziej się im matkuje, więcej chroni... plany, plany, plany dalej zostały :(
UsuńKalino , a ja uważam, że trzeba autorytetu w szkole, nie matkowania. Niech wszystko będzie na swoim miejscu , niech rodzic nie będzie kumplem a przyjaciel niech zasłuży na to miano. Dzieci potrzebują wychowywania, nie współczucia . I miłości rodzicielskiej ale tej nie starcza dla wszystkich. Jedno wiem, dobry nauczyciel to skarb. Ja ze swoją nauczycielką historii z podstawówki mam serdeczny kontakt do dziś. Wtedy pierwszy raz usłyszałam o Katyniu,
UsuńTrzeba pomagać, nie wolno się jednak zatracić , Pozdrawiam, Ania
Jeśli przejdę te wszystkie testy z kapustą, komentarz zostanie opublikowany, Ostatni raz to przechodzę. Na więcej nie mam ochoty ani czasu. To jest frustrujące i upokarzające. Wystarczy chyba nie zatwierdzić, nie opublikować. Szkoda. Anna Pe
Nie mam pojęcia, czemu włącza się niektórym weryfikacja, nie mam jej ustawionej w profilu:( Dopuszczam wszystkie komentarze. Jesli ktoś może coś doradzić w tej sprawie, bardzo proszę, bo w ustawieniach konta mam wyłączoną weryfikację.
UsuńKalino, cieszę się, że nie masz z tym nic wspólnego. Wierzę Ci. Trzymaj się ciepło albo jeszcze bardziej. Życzę siły , Ania Pe
Usuń