24 lipca 2022

Motylowe ogrody, samosiejki, duzo warzywnika i już po Antonim

 Mam w ogrodzie pełno samosiejek, to cudownie ekonomiczny sposób pozyskiwania nowych, uroczych roślinek. Zostawiam po przekwitnięciu maki, naparstnice, orliki, onętki,  oregano też rozłazi się samo, co mi zupełnie nie przeszkadza. bo nie tęsknię za ogrodami pod linijkę. Lubię pstrokaty, wesoły chaos lipca, lubię motylowe ogrody i chmary krążących nad kwitnącymi wiechami kolorowych skrzydełek. Co roku mnie dziwi, gdzie wyrosło coś nowego; kokoryczki zasiały się z drugiej strony domu, a malwa w tymianku. Nie da się ując na zdjęciach blików światła, ruchu,  przesuwającego się jak koraliki i blaszki bellydance kwietnych tancerek. Podobno w ostatnich latach wyginęło kilkadziesiąt procent motyli. Pisał o tym Josef H. Reichholf w książce "Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach. ". Pan Josef jest zoologiem i profesorem ekologii i ochrony środowiska na Uniwersytecie Technicznym w Monachium.









Ale próbuję, może przynajmniej część nastroju uda się zapisać, razem z efemerydami słów. 

"Motyle to stworzenia pełne ulotnej gracji. Nie wiadomo, skąd się biorą, mają skromne i ograniczone pragnienia i wkrótce gdzieś cicho znikają. Prawdopodobnie w jakimś innym świecie”. Haruki Murakami

 



 

„Bóg miał dobry dzień, kiedy wymyślał motyle”. 

Kate Lord Brown, „Zapach gorzkich pomarańczy” 

A poza tym, ogród jest w pełni kwitnienia i owocowania, codziennie wracam z koszykiem łupu i zbiorów, można żywić się tylko tym, co z grządek na spokojnie. A na deser barwy i zapachy lipcowych róż, kosmosów i płomyków.







 Przy cerkwi zapstrokaciły się stragany, już po odpuście św. Antoniego, już polowa wakacji mi minęła. Nie wiem kiedy. To jeszcze nie fado i melancholia, jeszcze przyjdzie Anna i wyrywanie cebuli, jeszcze dopiero startują słoneczniki... ale już przełamują się upalne dni kanikuły. Na polach już koszą, a trawa idzie na otawę. Jadłam już zupę kurkową, a ogórków zaczynam w piwnicy trzecią półkę w słojach. Lato, jakże cię ubłagać, pisał pan Konstanty. Ech:)





 

Ogórki siałam w trzech rzutach, więc czas owocowania się wydłuży, w jednej skrzyni zbieram, w innej dopiero kwitną.

 

Laskowe orzechy brązowieją, a w salonie lilie przypominają mi zapach saloniku u Dziadziusiów, we Włostowie.


 
A to zapiekanka pod tytułem "co wpadło w rękę" . Cukinia, pomidorki, papryka, grzyby,cebulka młoda, pietruszka, szczypior, marchewka,  tarkowany cheddar zmieszany z tłustą śmietanką i dużo przypraw. Do tego zsiadłe mleko i jestem szczęśliwa:)





2 komentarze:

  1. Ja, kiedy miałam jeszcze ogród czekałam zawsze na kwitnięcie budlei Dawida, nie na darmo zwanej motylim kwiatem. Mogłam siedzieć godzinami, jak zaczarowana i obserwować ich szaleńcze harce.
    Piękny ogród Kalino, wspaniały! No i ta zapiekanka, mniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że jeszcze nie mam budlei? Dziwne. Musze posadzić koniecznie, faktycznie do niej motyle garną się jak wróżki z Baśnioboru do miodu:) Dziękuję, ogród dojrzewa jak wino, z każdym rokiem:)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)