09 maja 2011

Miód z mleczy, kwitnące wiśnie i majowe początki

Robimy miód z mleczy. Jak go nie robić, gdy wokoło tyle tego żółtego cudu. Wybralismy się na mleczowe szaleństwo, z koszykiem ( 400 kwiatuszków potrzebnych jest do miodku) i z aparatem, uchwycić tę chwilę. Bo mlecze to mgnienie tylko, ulotna efemeryda. Zaraz nastanie pora dmuchawców, inna, bardziej uroczysta i zwiewna. A teraz..raj.




Pojechaliśmy z Małym na spacer i wzieło go na rozmowę o niebie.Żeby zrozumiec kontekst rozmowy, przypomnę,że rodzina jest w połowie wegetariańska i Mały się solidaryzuje z niejedzeniem mięska...

- Mamo, a w niebie będzie dużo jedzenia?
- Mnóstwo- odpowiadam.
- A będą tam sałatki?

Jak się już uśmiałam, zrobiłam więcej zdjęć. Bo tak pięknie...Trwaj chwilo.







Poza tym zbieram jasnotę, a zdjęcia herbatki z jasnoty i miodku z mleczy wraz z przepisem w następnym odcinku:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)