22 lutego 2015

Zanim przyjdzie wiosna.

Dzisiaj księżyc piękny, jak skrawek serowej skórki, jak rąbek porcelanowego talerzyka, jak  obcięty niebu paznokieć. Wracamy do domu, mijając ciemne lasy, wstające na łąkach mgiełki, wioseczki, gdzie ledwo kilka okien mruga, srebrną wstęgę rzeki pod zagubionym mostem.
Jest tak, jak powinno być, zima przełamuje się w przedwiośnie, rano ptaki śpiewają już swoje tituu - tituu, na trawie szron, a krokusy wylazły na dwa palce. Cieszę się zimnymi porankami, trochę sobie poszczę, ograniczając to i owo, pozwalam dojść lutemu do furtki, by zamknął ją spokojnie za sobą i odszedł ulicą Cichą w dół, ku rudym trzcinom i zimowym ostatkom.


Dużo się ostatnio sprzedaje wiosny w sklepach, podpędzonej, bardzo zielonej, pachnącej hiacyntami. Kupione i wstawione w doniczkę z mchem w ciągu kilku dni wybiły mi tak, że ciężkie kwiatostany kładą się, nie mając siły dźwigać samych siebie. Lubię je, są heroldami prawdziwej wiosny, ale prawdziwa wiosna u nas wygląda inaczej, przychodzi bez splendoru i puszenia się, dzika, łąkowa, przydrożna.



Ulica Cicha w kwietniu

Przychodzi późno, później, niż wszędzie. Zaczyna się od błocka, rozlewisk z ptactwem, świergotu  rano, przymrozków w nocy, bazi na wierzbach, młodego mniszka pod ścianami chat, kurdybanku i pęczniejących pączków ałyczy. Krokusy nie śpieszą się z wychodzeniem, jak sklepowe hiacynty. Rosną powolutku, ostrożnie wychylają nosy z tulipanami, bo jeszcze i śnieg może spaść, i bociany przysypać, a i mróz potrafił nawet w maju uderzyć.





Duży grabiący nasz zagonek zeszłej wiosny:)
Ludzie czują nadchodzącą wiosnę, grabią to i owo, przycinają, w soboty zamiata się chodniki i ulice. W każdym sklepie nasiona, cebulka w siatkach, folia, włóknina, wiadra, wapno do bielenia. Tu się pod Wielkanoc bieli krawężniki i robi drzewom podkolanówki. Z kościoła i cerkwi dzwony.  We wtorek targ. Kiedy wiosna ruszy naprawdę, na targu pojawią się sadzonki, rozsada, skrzynki szałwi i pomidorów, aksamitki i bratki, książęta wiosny, obowiązkowy zakup każdego domu. Sama zawsze wybieram się rowerem i wiozę w koszyku piękności aksamitne, wielkookie, złote, białe, fioletowe z czernią pod brodami.

 

Widok z naszego podwórza:)

Zanim przyjdzie wiosna, jeszcze umyje się okna, powietrzy pościele, uruchomią się wędzarki i zacznie ruch na ogrodach. Jak zwykle koło 1 maja zagrabimy swój zagonek i zaczniemy siewy, a do tego czasu już pokiełkują w rozsadniku wiosenne kwiaty i młodziutkie zioła.
W tym roku będę mieć las żonkili, posadziłam jesienią więcej niż zwykle i spoglądam z tęsknotą na ciągle zmarzniętą ziemię.  Marzy mi się żonkilowy łan. Jeszcze troszkę. Powoli, powoli, wiosna się zbliża, serce moje.


Jeszcze kilka kroków lutego do furtki, a potem wpadnie marzec, jak wesoły listonosz, z przebiśniegiem za uchem.

Ps. Garnitur ślubny kupiony. Wzruszenie, gdy patrzyłam na Dużego w tym wykwintnym odzieniu.


15 komentarzy:

  1. Kalinko , myślę że listonosz wpadnie w poniedziałek i to od razu z latem zamkniętym w nasionkach. U mnie już prawie lato. Dziś można było na tarasie na bosaka siedzieć w południe. Piękny zagon macie. Tylko siać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wpadł, dziękuję bardzo bardzo. Od razu sianie się zamarzyło:) U nas dzisiaj ho ho, plus 10!

      Usuń
  2. Ja już chcę takiej wiosny jak opisujesz, ale jeszcze troszkę. Dni są słoneczne i ciepłe, ale noce jeszcze z przymrozkami. Tylko pościel udało mi się w sobotę przewietrzyć... ach jak pachniało wiatrem w pokoju :)
    Pozdrawiam, jeszcze przedwiosennie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainspirowałaś mnie do wietrzenia pościeli na tym młodym wiaterku:)

      Usuń
  3. Wiosna się skrada nieśmiało. Wcześnie jeszcze, ale już się czuje zmiany. Przebiśniegi i krokusy kwitną. Kosy pięknie śpiewają, żurawie są.
    Chciałam spytać: co to jest ałycza? :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To taka dzika śliwka, podobna do mirabelki, Grażynko. Chyba, bo specjalistką od drzewek jest Megi, ona wie na pewno. U nas ałycze mówi się na te śliweczki przydrożne.

      Usuń
    2. Dzięki. :) Nie znałam tej nazwy. :)

      Usuń
  4. "jak obcięty niebu paznokieć" :)
    jakie ładne!
    U nas też wiosna, kapryśna, ale słońce, zioła mi powschodziły i pomidory też, a ja nie mam ogrodu i zamierzam je hodować na balkonie, a jakże.
    Tęksnię za takimi widokami jak ten z Twojego podwórza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie pomidory na balkon ie rosły lepiej niż w gruncie:)

      Usuń
  5. Znowu pięknie napisałaś aż poczułam zapach hiacyntów .U mnie słońce pięknie świeci ale jeszcze czuć oddech zimy.Też podobają mi się żonkile. Takie dzikie łany żółtych narcyzów widziałam w Szwecji i tam poznałam zwyczaj obdarowywania nimi po wielkanocnej mszy wszystkich jej uczestników.Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzikie łany żonkili to mój sen nad snami. Ale za kępę już Bogu wdzięczna jestem:)

      Usuń
  6. U nas wiosna przystopowała. Chyba nie uda się rozkwitnąć krokusom szybciej niż w zeszłym roku. A szkoda, bo takie z własnego ogródka są piękniejsze niż te ze sklepu, które nie mają siły długo kwitnąć. Czekam na zdjęcia żonkili :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaki zagon ogromny! Przynajmniej dla mnie... Lichutkie mi się moje planowane grządki wydały w tym momencie... ;) Kalino, a czy zdradzisz nam kiedy wielki dzień Młodych ma być?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zagon na kilka rodzin, więc spokojnie:) To uprawa sąsiedzka, współdzielna, każdy ma jeden długi pas, nasz jest ten, który Duzy grabi.
      Wielki dzień będzie w pierwszą sobotę lipca.

      Usuń
    2. Uff... No to trochę ugłaskałaś moją zazdrość "ziemską" ;) I już zaczynam zaklinanie pięknej pogody na lipiec :)

      Usuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)