23 grudnia 2019

Wszystkiego jasnego, dobrego, zielonego

Zielone święta - mżawka, mgła, głosy ptaków, zielone liście róż, na ogrodzie pietruszka i koper. Ścinałam gałązki świerczków z naszego lasu na wianki, pachniało mchem, ni to wiosną, ni to jesienią - a już po przesileniu. Pewnie przyjdzie białe i mroźne jak zwykle ostatnio, na "kreszczeńskije morozy".
Póki co, czułam się w lesie jak zagubiony w przedzimiu zielony elf.
U nas święta zawsze mnie wzruszają spokojem i prostotą. To inny świat niż ten z galerii handlowych i miejskiego pospiechu.
Stoję w kolejce z kilogramem mąki i puszką soczewicy, bo mi zabrakło, przede mną dziadeczek w gumofilcach, rozwlekle, ale z urazą dyskutuje z dziewczyną zza kasy.
- Ale nie mogę panu sprzedać jednej roboczej rękawicy. One są w parach, rozumie pan? Po dwie. Kasa mi nie przyjmie.
- Ale pani, po co mi dwie, jak mnie jedną trzeba? - dziadeczek aż wychyla się przez blat - Pani rozumie, ja drzewo rabie, jak siekierę trzymam, to rękawica mnie się psuje, a druga to jeszcze dobra, tylko na prawę rękie mnie trzeba!
- Ale mówię panu, że one po dwie...
- To nie może mnie za jedną skasować?
- Nie może. Mogę panu jedną dać, ale skasować muszę za dwie. Pan się decyduje, ja musze ludzi obsługiwać...
Kolejka słucha z zainteresowaniem - jakoś mnie wzrusza ten targ, dziadeczek wyraźnie zasmucony pakuje do starej torby o wytartych uszach chleb, oranżadę marki oranżada, pasztet. Ze sklepowego radia leci świąteczna piosenka, dziadeczek macha w końcu z zawodem ręką i rezygnuje, robię swoje zakupy, płacę i gdy wychodzę ze sklepu widzę, jak pakuje skromne nabyte dobra na bagażnik wiekowego roweru, uwiązując w koszyku drucianym sznurkiem. Potem jedzie do drugiego sklepu, miejscowego "mydła i powidła" gdzie znowu na siebie trafiamy, ja  kupuję nową ceratę na kuchenny stół, a  on wychodzi, dumnie niosąc malowaną na niebiesko od spodu rękawicę. Dostał na sztuki...

Deszcz kapie mżysto, na drutach gruchacze, gruchuuu gruchuuu. W parku miejscowi filozofowie, w oknach domów migają lampki. Jadę do domu, parkuję rower w garażu,wchodze do pachnącej sernikiem kuchni, kot ociera się o nogi. Duży z Elfem zjeżdżają jutro, Średni już koczuje w fotelu przy kominku od piątku, Mały pomaga mi robić ciastkowe kolce na jeżyku. Prawie wszystko gotowe, jutro tylko barszcz i ryba...
Jakoś tak dobrze, cicho. Jasno w sercu. Pamięć, dlaczego obchodzimy  te święta łagodzi wszystkie myśli.
Życzę wam tego samego, dobrego, jasnego, zielonego na kolejny rok, żeby się darzyło, żeby dojrzewało w nas dobre.


Kalina












Wesołych Świąt!

4 komentarze:

  1. A za życzenia dziekuję, przydadzą się 😊, ale i wzajemnie.Ala z Podhala

    OdpowiedzUsuń
  2. Zuch Dziadzio! Operatywny.Nie tu,to tam,ale swoje osiągnął.

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas też spokojnie i jakoś tak leniwie... nawet brak śniegu mi nie przeszkadza.
    Radosnych Świąt życzę :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)