No zima jak się patrzy, taka nasza, tutejsza, kresowa. Chyba skyrokety nam połamało tylko niestety. Zgięły się w pól jak staruszki. Pada ciągle. Śniegu obfitość, w nocy mróz, zaspy są, po tutejszemu mówi się na zaspy kapeluchy. Ogród zamarł w tym białym, bajkowym pięknie, jakby ktoś w palec zranił się zaklętym wrzecionem i czas się zatrzymał.
Przyroda nadal sobie dobrze radzi z techniką. Prądu nie było pół doby, internetu i zasięgu tak samo. Lekcje zdalne nie działały a szkolne autobusy nie wyjechały na trasę po przedszkolaki. Za to zwykła, ludzka życzliwość ma się nadal świetnie. W miejscowym sklepiku spokojnie można było wziąć zgrzewki wody i chleb na tak zwany zeszyt, bez prądu i kasy, w zamian za użyczenie telefonu Miłego, bo tylko on miał zasięg (inna sieć) kuzyn odśnieżył podjazd koparką. Straż ochotnicza nasza jeździła całą noc od dziewiętnastej usuwając połamane drzewa, a chłopaki lepiły coś na kształt gigantycznej śniegowej Buki.
Teraz już w miarę opanowane, prąd znika tylko czasem, a internet dzisiaj dwa razy. Pojechaliśmy do sąsiedniego miasteczka po nowe łopaty do śniegu, bo u nas wykupiono, a naszą starą łopatę Buka wzięła, gdzieś upadła w śnieg i chyba znajdziemy ją wiosną, jak stopnieje:)
A droga wyglądała tak jak jechaliśmy tam...
A tak, gdy wracaliśmy. Dwa samochody w rowie po drodze. Rowy niewidoczne, śnieg zasypał na równi z polami.
A to wyprawa na pocztę i do banku.
Coraz mniej tych chatek. W śniegu wyglądają jak dekoracja do Carskiego Kuriera... Pamięta ktoś tę piosenkę?
A w ogrodzie jest tak. Bajkowo, ale strat trochę będzie, śniegu nie da się strącać, bo przymarzł, boję się połamać jeszcze gorzej, zwłaszcza iglaki. Prawie wszystkie kłaniają się białej pani w pas.
Gdzieś tam między zaspani jest droga:)