W kwietniu jak w maju!
Mam dowód, paprocie wypuściły zieloniutkie, puszyste ślimaki. Zawsze w maju u nas, a tu proszę. Paprocie są, mniszkowe łąki, zakwitła rajska jabłoń i wszystkie pestkowe, a nawet, o dziwo, bzy się zaczynają rozchylać. Niby ma nadejśc parę chłodnych dni, ale póki co, w Kalinowie tak.
Tu prezentuję NOWEGO FARTUCHA, specjalnie tak pisze, bo bardzo lubię zwrot oddawaj fartucha. Lniany, szałwiowy odcień, kocham. Długaśny do pół łydki. To mój wiosenny fartuch kwietniowo - majowy, jak Too - tiki przewracała czapkę na wiosenną stronę, ja oznajmiam leśmianową wiosnę w Kalinowie nowym fartuchem.
Dzisiaj byłam w pracy, pierwszy dzień po dłuuugim zwolnieniu - miło było zobaczyć te znajome buzie.
Nie jest łatwo, ale uczę się trochę sobie odpuszczać, na przykład w szklarni jeszcze nic nie ma, pomidory niepopikowane jeszcze, prasowanko leży, wielkie dzieła ludzkości też, ksiązki niepodrukowane, a ja sobie podziwiam fartuch, popijam herbatkę z pokrzywą i robię zdjęcia ozdobionych spontanicznymi psiankami zagonków:) A na obiad wczorajsze.
A zagonki wyglądają rajsko, czarodziejsko, do zachwytu, o tak:
Świat nie jest taki zły....
Niech no tylko zakwitną jabłonie...