...Było sobie opactwo. Założone w XI wieku, przez królową Małgorzatę, wnuczkę Żelaznobokiego, żonę Malcolma, matkę trzech królów Szkocji. Mnichów zaprosiła z Canterbury, tych od Augustyna, była światła, piękna i pobożna, została nawet świętą, ale do mnie przemawia najbardziej to, że miała ośmioro dzieci, odbudowała Ionę i została patronką Szkocji i lata. Kto nie zna przysłów o świętej Małgorzacie?
Deszcz na św. Małgorzatę jest orzechom na stratę.
Jaka Małgorzata, takie będzie pół lata.
Kiedy w św. Małgorzatę kropi, siano źle się kopi.
Św. Małgorzata zapowiada środek lata.
W dzień św. Małgorzaty pierwsze gruszki do chaty.
W św. Małgorzatę skąd wiatr duje, drogę po zboże toruje.
Ze świętą Małgorzatą upał przybiera, kanikułę otwiera.
Ze świętą Małgorzatą zaczyna się lato.
Lubię słowo opactwo. Jest takie dostatnie, syte, jak archetypiczny brzuch opata i worek laskowych orzechów, jak opowieść z Imienia róży. Lubię oglądać opactwa. Nawet te zrujnowane. Opactwo w Szkocji, w miasteczku Durnfermline zaczarowało mnie absolutnie historiami rodem z mrocznych bajek. Kilka wam opowiem, skoro tu jestem. Będzie o wędrującym sercu i odtworzonej głowie króla. Zaczynajmy! A więc?
... było sobie opactwo. Zostało z niego tyle.
Zdjęcie ogólnego rzutu ze strony https://www.scottishconstructionnow.com/, bo takiego nie mam, ale kolejne moje. Opactwo zalożyła Małgorzata, ściągnęła benedyktynów, przy opactwie był zamek, w którym mieszkała. Mieli prawo do wydobywania węgla w okolicy i byli bogaci, ci durfernmlińscy benedyktyni: podobno zarządzali sześcioma grodami i trzema dworami. Budowla zbudowana jako romańska, miła burzliwa historię, niszczona, przebudowywana, remontowana, ale przetrwała w imponujących fragmentach. I stała się miejscem pochówku Małgorzaty Od Lata, osiemnastu królów, królowych Szkocji i ich potomków, drugim takim po Ionie w całej Szkocji.
Widok z jednej ze stron i cmentarz obok. Kamienne urny jak z wiersza Keatsa. Malowniczza nostalgia i cisza. Nieliczni turyści, jak my. Uprzejme pozdrowienia miejscowych: Dzień dobry! Oglądamy i wchodzimy do środka kościoła, co ciekawe, część jest nadal czynna i używana do nabożeństw. Czytam o wędrującym sercu króla Bruce'a.
Podczas odbudowy chóru znaleziono ciało w dębowej beczce - zawinięte w złotogłów, z pustą klatką piersiową, z której wyjęto serce. Serce też odnaleziono, w 1996, co wywołało burzę, nawet jeśli nie da się udowodnić, że to serce króla. Zakonserwowane w smole, schowane w małej, stożkowatej urnie, zabrane zostało aż na krucjaty i wożone tam jak relikwia, porzucane, odbijane, a potem odnaleziono je, zapakowano w kolejną ołowianą trumnę/urnę i dzisiaj jest w opactwie Melrose, choć reszta Bruce'a u benedyktynów. Nie da się jednoznacznie potwierdzić, czyje, nie da się pobrać dna z gotowanego w gorącej smole skrawka ciała, choć Lord Elgin, żyjący potomek z linii króla Roberta ofiarował się chętnie na próbki dna. Ale ile serc wędrowałoby od Szkocji do Jerozolimy i wracało z powrotem? Szkoci wierzą, że to serce Dobrego Roberta i są szczęśliwi, że wróciło. A w katedrze jest też głowa króla. Odrestaurowana naukowo z czaszki, a dokładnej z odlewu, powstałego na podstawie szczątków, wydobytych z miejsca pochówku w katedrze.
Patrzą na nią zamyślone, rzeźbione anioły.
Mnie ujęły za serce ocalałe, oryginalne fragmenty romańskich rzeź ze staregoi opactwa.
Diabełek pod sutanną, anioł, grający na gitarze... ? Jaszczurkowa głowa?
Potem poszliśmy do parku, nazywanego Wąwozem, w bluszcz, mech i dzwonki.
Dzień dobry, Lato. Wędrujemy dalej. Kalina na wakacjach - będę wam opisywać, co zobaczę, chodźmy dalej razem! Dalej wzwyż i dalej w głąb, jak w Narnii. Zapamiętam cię, Durnfernlime i słońce na rozgrzanych kamieniach opactwa królowej Małgorzaty.
Ale fajnie, że możemy razem wędrować, obrazem i słowem 🙂
OdpowiedzUsuń