Każdego dnia deszcz, albo każdej nocy. Szumią deszczowe morza, porastają pleśnią ogórki i szparagowa fasolka, co mi się dziwnie z Leśmianem kojarzy i jego sensualnymi wierszami i olfaktoryczną, nawet w brzydocie, poezją. A Leśmian kojarzy mi się z "Archaicznym Leśmianem" profesora Bonieckiego, gdzie przeczytałam,że narracja jest tworem szamańskim i prawdziwie dobry narrator nie omieszka oddać się chaosowi. Czasem myślę, że moje uporządkowanie kradnie mi nieco tego językowego szamaństwa i tęsknię za prawdziwie dzikimi zdaniami, które hasają po absolutnie infernalnych i otchłannych stronicach, kpiąc z wszelkich form i konwenansów. Ale może to tylko fado, może to deszcz. Słucham Any Moura i robię ogórki. Opasłe słoje wypełniają się piklami, dokładam liście selera, koper, cebulę...Od cebuli płyną łzy. Ale może to fado. I moje ubolewanie nad tym, że nigdy nie zostanę językową szamanką, bo za bardzo się boję przepaści. I nie oddaję się chaosowi słów, ale ustawiam je w rzędy, jak słoje ogórków. Porządkuję swój dzień, swój umysł.
Poranek.
Wkładam czerwone gumowce i jadę na ogród, wybieram ogórki, myję ogórki, dokładam koper- swoją drogą zabawna nazwa, po angielsku koper to dill. Dyl Sowizdrzał. Czy nosił za uchem gałązkę kopru? A czemu nie?
Pamiętam, że grzebał w stosie popiołów. Lipiec się kończy, a ja pamiętam, jak czytałam Dyla Sowizdrzała w saloniku moich dziadków, gdzie na ścianach są obrazy czterech pór roku, stół przykryty jest szydełkowym obrusem, a meble mają zielone pokrowce. Znowu jestem dzieckiem i czas, ten prawdziwy narracyjny szaman zabiera mnie w podróż głębszą i boleśniejszą niż Alicja. Stoję na brzegu przepaści i nie ratuje mnie nawet zapach lilii z krysztalowego wazonu. Bo nie ma nikogo, kto by je dzisiaj tam włożył.
Fado.
Koniec lipca.
Ogórki.
Till Eulenspiegel przechadza się po krawędzi mojej melancholii a ja mam tylko swoje ogórki do obrony przed całym światem. To trochę więcej niż cztery kolce Róży od Małego Księcia, ale obawiam się, że nie wystarczy.
Więc dodam gałązkę kopru i głosy dzieci zza okna, które znalazły wyjątkowo wielkiego żuka i teraz dbają o to, by jego życie było niezwykle interesujące i pełne nieznanych wyzwań.
Pozdrawiam wszystkich deszczowych wielbicieli fado, salve.