08 sierpnia 2021

O tym jak polubiłam dalie, o rodzeństwie Wordsworthów, o remoncie tarasu, pomidorach i pieczeniu bułek w deszcz

 


Kiedyś nie lubiłam dalii. Przez mięsiste łodygi, takie nieładne, gnijące po przymrozkach, przez brzydko zasychające kwiaty, przez pucołowatość kwiatowych główek, takich napęczniałych, jędrnych, przypominających sztuczne ozdoby. Przez brak zapachu, no bo gdzież daliom do róż, albo irysów z jedwabiu, albo choćby chryzantem, z przyjemnym zapachem starej apteki, albo do żonkili...

Ale chyba się dorasta do doceniania uroków, których wcześniej się nie widziało. Inne dostaje się nagrody z czasem, gdy tracimy nasze pewności, zamieniając je na pokorniejsze niepewności:

 Wordsworth o tym pisał, w odzie napisanej przy opactwie Tintern:

Nie umiem tego wyrazić, czym byłem wtedy,
w tych latach;
huczący wodospad niby namiętność ogarniał mnie,
skały, góry, głębokie, mroczniejące bory, wszystkie te barwy, kształty-
pożądaniem, uczuciem były dla mnie i miłością.
Te lata już przeminęły,
ich cierpkie radości, zapierające dech w piersiach zachwyty- zgasły.
Nie płaczę za tym. Inne dary za ową stratę,
mniemam, przeobfite nagrody stały się
moim udziałem. 




 Tak więc, dzisiaj dalie coraz odważniej goszczą w kalinowym ogrodzie, a ja im wynagradzam lata nieobecności. Piękne są w sierpniu, gdy róże już odchodzą, jak senne królewny. Piękne są z trawami, potem jesiennniejąc, ze złocieniami, chryzantemami i nostalgią mijającego lata. Piękne są bordowe, purpurowe, różowe, białe, kolczaste, igiełkowe, pomponowe, po prostu piękne... I dobrze im w rozwichrzeniu, tej hipisowskiej niefrasobliwości sierpnia, gdy nikomu już się nie chce kosić, trawa i chwasty wygrywają z rzędami marchewki i regularną linią brzegu rabatki. Tak. Chodzę sobie z kubkiem kawy, leniuchuję, patrzę na dalie i wspominam Williama Wordwortha, syna adwokata, mieszkańca Gołębiej Chatki, brata genialnej Dorothy, o której nikt prawie nie pamięta...

Z jaką radością znajduję w naturze
i w mowie zmysłów spokojną kotwicę najczystszych moich rozmyślań,
strażniczkę mojego serca,
przewodniczkę, duszę mojego życia.

Dorothy urodzona w Boże Narodzenie to taka trochę wcześniejsza Ania Shirley, mam sentyment do niej przez dzienniki jej wędrówek z bratem, przez Szkocję, przez ukochanie przyrody, przez drobne, miłe fakty z jej życia. Choćby takie, że nie krzyczała na brata, gdy rzucił studia, by wbrac się w roczną podróż w Alpy i przez Francję :) I przez to, że byli razem, że oglądali żonkile i przyjaźnili się z Coleridgem:)

Cytuję za Gillian Beattie-Smith,
"Dzienniki szkockie Dorothy Wordsworth: kreacja autorki romantycznej".(całość TU, a jeszcze ciekawy artyukuł TU)

 "Największym urokiem potoku lub rzeki jest wolność podążania za nią przez jej zakręty; możesz ją wtedy chłonąć w dowolnym nastroju; cichym lub hałaśliwym, bystrym lub leniwym... Trzeba szukać piękna potoku lub rzeki, a przyjemność polega na ich poszukiwaniu; te z jeziora lub morza przychodzą do ciebie same z siebie ”.

 

O Dorothy pisałam też wcześniej, wiosną, możecie zerknąć  TU. A teraz spacer po sierpniowym ogrodzie. Chaos, nostalgia, fado, hipisowskie trawy i kosmosy.

 






 

Robimy nowy taras, bo stary, drewniany się rozpadł, pokażę, jak będzie gotowy. Poza tym, ostatnie dni to deszcze, wiatry, w ramach poprawy humoru dwa dni z rzędu piekłam drożdżówki, jagodzianki, borówczanki, pluszki z serem i "busiowyje łapy", czyli bocianie łapki.

Zjedzone wszystko, a jakże.

 




Sezon pomidorowy otwarty.





 

 

6 komentarzy:

  1. Mniam...ale to smakowicie wygląda. Te drożdżówki z mlekiem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalino... Ja też nie lubiłam dalii, do tego roku! I mam na razie 4 sztuki, ale postawiłam na te mniejsze, niższe odmiany. Pięknie żyjesz, zawsze tak cudownie oglądać migawki z Waszego domu, ogrodu, miejsca na ziemi. I czyta się całość jak poemat...
    A jak postępy w budowie domku Młodych?
    Pozdrawiam z deszczowo - burzowej dziś Małopolski:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A wiesz, jak pięknie wyglądają fioletowe dalie z nawłocią? A skoro pozwalam kwitnąć nawłoci, odpuszczam też innym chwastom i nareszcie wypoczywam w ogrodzie. Tylko deszczu u nas mało, ale nie dogodzisz wszystkim, plażowicze zadowoleni.
    Już dawno chciałam Tobie podziękować za przypomnienie o istnieniu poezji, która kiedyś była dla mnie ważna a potem zaginęła w zamęcie życia.
    A przecież tyle jej wokół...
    Czytam wiersze poetów, o których nigdy nie słyszałam, odkrywam na starość zupełnie nowe światy i dziwię się, że jestem zdolna do tak intensywnych emocji. Anna

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Twoja strone, codowne miejsca, las pachnacy, wrzosowiska..pieknie mieszkasz..

    OdpowiedzUsuń
  5. wkradl sie blad, przepraszam, Teresa

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja już czuję jesień i już mnie taka nostalgia przemijania łapie. I chociaż lato jeszcze w pełni, ja już za nim tęsknię, bo wiem, że to jego ostatnie podrygi. I tyle znowu przyjdzie czekać do następnej wiosennej ekscytacji pierwszych ogrodowych prac. A wpis jak zwykle przecudowny i jedyny w swoim rodzaju. Prawdziwa wycieczka przez pory roku. Tak wspaniale tam u Ciebie Kalino - potrafisz oddać ten niesamowity urok Podlasia.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)