06 sierpnia 2012

O grzechu Miłosza, jeziorach i urlopie

Wróciliśmy z urlopu. W tym roku okolice Sejn i Suwałk, fascynujący krajobraz, baśniowe jeziora; Kukle, Pomorze, Tobołowo, pałac Paca w Dowspudzie i dworek ciotek Miłosza w Krasnogródzie. Człowiek opalił się, wypływał, naoglądał... i smutno trochę. I pięknie.
Najpierw, czemu smutno.
Z pałacu Paca zostały cztery chyba kolumny, okruch arkad, wieża, zwaną Bocianią i piękny park. Rozebrane cegły na koszary do Suwałk, znikły cudowne tarasy, gzymsy i portyki, fantasmagoria neogotycka, bajka o kamieniu i cegle, o gargulcach i salach balowych. Wszystkiego tego nie ma już, synu mój, Lemuelu, jak Oskar Miłosz pisał.
Dojmujące uczucie utraty- chciałabym to widzieć, przechadzać się po tych balkonach, dotknąć marmurowego kominka, wyjrzeć przez łukowate okienko pod cieniem starej róży. Nie mogę, zabrali mi to. Odebrano. Tak jak pałac Karskich we Włostowie.
Za to jeziora piękne. Mało turystów, trochę dzikie jeszcze tereny, pomosty zarośnięte trzciną, marne plaże, łabędzie, wioseczki z papierówkami w sadach, psy i koty w wysokiej trawie, zapach siana.
Odwiedzilismy Krasnogródę, gdzie fundacja Pogranicze odrestaurowała dworek Kunatów- Czesław Miłosz odwiedzał tu ciotki, spał na stryszku i siedział nad jeziorem Hołny. Wzruszenia przy czytaniu wierszy, supernowoczesne instalacje w srodku- podświadomy zawód, oczekiwałam wnętrz z epoki, kuchni, pachnącej jabłkami, starych foteli, kurzu i ciszy. A są studenci, oprowadzajacy po białych przestrzeniach, hamaki, czerwony ganek i głos Miłosza z taśmy. Rozbawiła mnie mężowa mama, która zapoznawszy się chyba pierwszy raz w życiu z twórczością Miłosza, (na ścianie umieszczono kilka jego wierszy), oznajmiła z powagą:
- No i dobrze, że się przyznał, że zabił węża i że grzech zrobił.

A był to fragment Rue Descartes:

Tam gdzie upadły imperia, a ci co żyli, umarli.
I nie ma już tu i nigdzie stolicy świata.
I wszystkim obalonym zwyczajom wrócono ich dobre imię.
I już wiem, że czas ludzkich pokoleń niepodobny do czasu Ziemi

A z ciężkich moich grzechów jeden najlepiej pamiętam:
Jak przechodząc raz leśną ścieżką nad potokiem
Zrzuciłem duży kamień na wodnego węża zwiniętego w trawie.

I co mnie w życiu spotkało było słuszną karą,
Która prędzej czy później łamiącego zakaz dosięgnie.
 




1 komentarz:

  1. Dojmujące uczucie utraty... Ileż tego mamy w czasie ludzkich pokoleń, który jest tylko mgnieniem wobec czasu Ziemi.
    Z przyjemnością tu zaglądam. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)