Zawsze wiedziałam, że wizyty u fryzjera kształcą. Nie tylko dlatego, że z telewizorka z reklamami kręcącymi się w kółko jak buddyjski młynek modlitewny można się dowiedzieć, że kobieta np. średnio 3 miesiące w życiu spędza na szukaniu czegoś w torebce. Mały, czekający na mnie na kanapie tez się czegoś dowiedział:
- Mamo, a wiesz, że ryby kaszlą?
Średni się dowiedział, że ileś tam procent światowej populacji herbaty pochodzi z Kenii. Wszyscy jestesmy teraz mądrzejsi, ale ja dodatkowo odkryłam w "Claudii" wywiad Idy Dawidowicz z Andrzejem Poniedzielskim. I uśmiech nie schodzi mi z twarzy od paru godzin.
No bo jak się nie uśmiechać, skoro mój Ulubiony Poetośpiewak stwierdził:
- Człowiek, podobnie jak woda ma trzy stany skupienia: smutek, radość i stan równowagi chwiejnej
- Są dowody medyczne, że śmiech jest zdrowy. Zgadzam się z tym, każda gimnastyka klatki piersiowej jest zdrowa, ale ja bym smutku nie wykluczał
- Ta epoka jest szybka, mocna i ludzie czasem się zastanawiają: dobrze, popłaczę, ale czy będe mieć czas by otrzeć łzy?
- Ile trzeba sił, by nie biec, nie gonić?
- Nie ma co obrażać się na deszcz, trzeba po prostu mieć parasol
- Słowianin nie musi mieć za czym tęsknić, aby tęsknić!
- Jestem poetą użytkowym. To jak pies myśliwski niepraktykujący
- Dość twardo stoję na ziemi, choć czasem potrafię się unieść. Bezpieczną wysokością wydaje mi się 1,50. Bo i widać troszkę więcej, a i rodzina patrząc na to myśli: wróci, wróci...
Fotografia Jacek Poremba
Przy okazji studiowania stosów gazet i między stronami o zaletach tarki do pięt, garnkach, poradach pani domu, przepisach na żeberka ( skręt duszy wegetarianina) tak mi Pan Andrzej zaświecił jako ta Złota Jabłoń, o której kiedys pisał:
Odnajdźmy Złotą Jabłoń
Niech przed głupotą nagłą
Ta jabłoń chroni, studzi
Rozgrzane skronie ludzi.
A przy tejże samej okazji odkryłam gdzies tam fotografie kaflowych pieców. I serce mi roztajało dokumentnie ze szczęścia, albowiem piece kaflowe to moje dzieciństwo, radośc, szczęście absolutne. U dziadziusiów były cudne piece, z kolorowych kafli, cytrynowych w saloniku, brązowych w zielonym pokoju, zielonkawych w sypialni, z dekoracyjnymi gzymsami, dostojne, pałacowe. Na moim Podlasiu oprócz pieców "musowo" były leżanki, cudowny wynalazek, gdzie można było: suszyć grzyby, owoce, jabłka, żurawiny, wylegiwać się samemu, albo z kotem, grzać nogi, ręce, cokolwiek; ciasto jak tam rosło drożdżowe, albo na chleb!
Kocham kaflowe piece, choć sama nie mam takowego w domu, ale mam za to kominek, tyz piknie, jak powiedziałby Pyzdra do Kwiczoła. Co ci powiem, to ci powiem, ale ci powiem - ciepło!
W listopadzie ogieniek jest nie do pogardzenia!
Tęskni mi się za piecami, leżankami, światem dziadków. Za jasnością absolutną. Brakiem poczucia czasu. Brakiem goryczy i smuteczków czasem. Naturalnością dziecięcego szczęścia...
A przy KOLEJNEJ okazji odkryłam stronę zakwasową, tak! Kobiety wymieniają się zakwasem na chleb i to przez internet :)
Już napisałam w tej sprawie, mam blisko koleżankę z zakwasem żytnim.
A na cieplejsze myśli kilka cudnych pieców kaflowych.