18 marca 2013

Buka, zimne kiecki, szpitale i przebiśniegi

Dzieci rysowały mi zimę. Jedna dziewczynka narysowała Bukę na śniegu. W fioletowych, porwanych kieckach. I tak sobie pomyślałam, że faktycznie, ta odchodząca zima bardzo nam Bukę przypomina. Zimno jest. Wichry. Minus czternaście dzisiaj o siódmej rano. Ale powoli, powoli, widać nieśmiałą wiosnę, wędrującą skądś tam. Słońce prześwietla namoknięty, krystaliczny śnieg. Śpiewają ptaki. W południe z dachu cieknie na całego, a wróble rajcują jak opętane.
A my jeździmy po szpitalach. Najpierw Tinia nam chorowała, moja zdolna siostra, a teraz mężowy tata trafił, wizytujemy sale, prześcieradła są białe jak śnieg za oknem,  skrzypią łóżka na kółkach, pachnie lekarstwami, zmęczeniem, nadzieją. Trzeba nam dużo nadziei na wiosnę. A dzisiaj widziałam przebiśniegi.
Stałam i patrzyłam, łzy mi wzbierały. Maleństwa białozielone. Pod ścianą starego domu, w zaciszu wytopionego śniegu, wśród brązowej trawy. Jaka siła w tym małym kwiatku. Dostałam swoją nadzieję.


Zdjęcie  stąd

09 marca 2013

Leń

Za oknem znowu zimno, przez noc napadało śniegu, choć dwa dni temu było w dzień osiemnaście stopni na słoneczku. Tęsknimy za wiosną, na stole pysznią się tulipany w dzbanku, różowe, kolorowe tak bezwstydnie, że oczy się śmieją. Za kolorami też tęsknimy.
U nas dzień płynie za dniem, Mały występował w szkole na 8 marca, sikorki zjadają ziarenka, a słoninę  jakaś gadzina ukradła, pewnie kot. Kupiłam sobie nowe buty na poprawę humoru, czytam Achmatową i słucham muzyki z filmów, naszło mnie na Ojca Chrzestnego. Duży ściął włosy, komponuje i podziwiamy jego utwory, zastanawiając się, po kim ma talent. Dzisiaj sobota, cudowna, domowa, ze smażeniem omletów na śniadanie i włóczeniem sie w piżamie do południa.
Nie chce mi się za wiele, ale jestem dla siebie wyrozumiała, o. Muszę dojrzeć do wiosny, nasycić się energią. Patrzę na kwiaty i dobrze mi.  Póki co, mam lenia, zawijam się w koc i chrupię żurawinę. Pozdrawiam ciepło podczytywaczy.