A my jeździmy po szpitalach. Najpierw Tinia nam chorowała, moja zdolna siostra, a teraz mężowy tata trafił, wizytujemy sale, prześcieradła są białe jak śnieg za oknem, skrzypią łóżka na kółkach, pachnie lekarstwami, zmęczeniem, nadzieją. Trzeba nam dużo nadziei na wiosnę. A dzisiaj widziałam przebiśniegi.
Stałam i patrzyłam, łzy mi wzbierały. Maleństwa białozielone. Pod ścianą starego domu, w zaciszu wytopionego śniegu, wśród brązowej trawy. Jaka siła w tym małym kwiatku. Dostałam swoją nadzieję.
Zdjęcie stąd