29 lipca 2018

Saudade lipcowe

Kiedy jedzie się żwirową drogą fale zapachów spływają jedna po drugiej. Najpierw mirabelki. Słodko, z wysokiej trawy, opadające złotem, niezbierane przez nikogo,  z cichym brzęczeniem os. Te na gałązkach jeszcze twardawe, te w trawie już roztapiające się, przejrzałe.
Potem jabłka. Papierówki i inne, te wczesne i letnie, czerwone, z rumieńcem.
Leżą, rozsypane, pokotem.
Siano pachnie.
Mydlnica, białymi i różowymi, w kolorze pudru łanami znacząc jaśniejsze pasma w gęstniejącym wieczorze. Lato się przechyla do połowy, nieubłaganie. I zaczyna się już snuć to prawie - sierpniowe fado, to uczucie, nazywane saudade, o którym Murakami pisał tak:

(...)Jest na świecie ta­ki rodzaj smut­ku, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy.

Własnie o tej porze znowu zaglądam do Podróży do źródeł czasu. I czytam wiersze Sedara Senghora.


Pomiędzy świecami jedwab koni, głosów żywy aksamit, 
w złoto bursztynowych ramion.
Kiedy nagle tryska długa skarga orkiestry i chóru.
Czy słyszeliście kiedykolwiek te śpiewy z Wysokich Płaskowyży,
które przywołują świat umarły?
W których uczucia są czyste, miłości niemożliwe, serca strącone w przepaść?







23 lipca był Dzień Włóczykija. I kto nie zna tego cytaty wszystkich włóczykijów i podróżników świata?

(...)Taki wymarsz jest zawsze nagły. W jednej chwili wszystko się zmienia, temu, kto odchodzi, zależy na każdej minucie, szybko wyciąga namiotowe śledzie i gasi żar, zanim ktokolwiek przyjdzie przeszkadzać i wypytywać, i zaczyna biec, w biegu zarzucając plecak, i wreszcie jest już w drodze, raptem spokojny niczym wędrujące drzewo, na którym nie rusza się ani jeden liść. Tam gdzie stał namiot, świeci pusty prostokąt zbielałej trawy. Później, kiedy zrobi się dzień, zbudzą się przyjaciele i powiedzą: „Odszedł(...)

I muzyka na te gorące, końcowolipcowe wieczory.







I właśnie teraz rozkwita nawłoć, we mgle furmanki wiozą drzewo, pod brzozami i dębami zjawiają się grzyby, a Kalina znowu wyrusza w podróż. Do zobaczenia w kolejnych wpisach!

25 lipca 2018

O śliwkach, ogrodzie, nowej barierce i zapasach

Nadejszła wiekopomna chwila i zaczęły się śliwki.  A śliwki to już konfiturowa wyższa sfera, śliwkowe dżemy i powidła to tacy Radziwiłłowie owoców, sama błękitna krew sadu.
Śliwkowe przetwory robię tradycyjnie, zagotowując parę razy i studząc, jak mnie nachodzi sentyment, to robię też wersję pieczoną w piekarniku, choć zawsze mi brakuje tu chlebowego  pieca, żeby dochodziły w żaroodpornych naczyniach z posmakiem dymu, goździkami i cynamonem. Dodaję do śliwek oprócz cukru trochę przyprawy do piernika, albo po prostu cynamon, goździki i bardzo, bardzo malutko pieprzu. To jeszcze nie są powidła z węgierek, te naj -  najszlachetniejsze - na te przyjdzie czas jesienią, jak pisała pani Ćwierciakiewiczowa  w "Jedynych praktycznych przepisach konfitur, różnych marynat, wędlin, wódek, likierów, win owocowych, miodów oraz ciast".

(...)Powidła śliwkowe robią się w ostatnich dniach września lub w pierwszych października, gdy węgierki są nie tylko dojrzałe ale zupełnie przestałe, wtedy bowiem mają już bardzo wiele słodyczy, która zastępuje zupełnie potrzebę dodania cukru."




 Wskutek działalności przetwórczej piwniczka już ma zapełnioną prawie całą tegoroczną ściankę. Może zimowa Buka i jesienne chłody w swoim czasie przychodzić, u nas będzie konfitura do chleba i pikle palce lizać.



A w szklarni zakwitły bakłażany i jakaś odmiana koktajlowego pomidorka co kwitnie jak złota piana.
Zapomniałam, co to, kiedy siałam i nie zapisałam sobie, ale są cudowne. I lilia zakwitła - splendor, markiza wśród lilii, ogrodowy barok, zapach jak wszystkie ogrody Taorminy z "Balu Salomona".


Jak pająk, co pajęczynę wysnuwa,
owijam się w nieprzeniknioną syntaxis —
co za rozkosz, co za rozkosz: świat ginie…
może już jestem w Taorminie




Bakłażan i zwariowane pomidorki. A niżej - kalinowe schody dostały nową barierkę.
Z różami, oczywiście;) Robił miejscowy pan Adam, jesteśmy zachwyceni!



A za barierką widoczne tajemne przejście do sąsiada:) Żeby nie latać od ulicy i naokoło.



23 lipca 2018

Babka z cukinii, młodych ziemniaków, marchwi i selera. Poza tym lato. Elizabeth Bishop i Lowell.


Jeśli ktoś ma bogactwo cukinii i już nie wie, co z niej zrobić i jak zjeść, to polecam babkę cukiniową. Wspomnianą dobroć robi się tak:

- jedna  średnia cukinia, kilka młodych ziemniaków, jedna - dwie marchewki, około 1/3 selera. Tarkujemy na grubych oczkach. Solimy, zostawiamy na kilka minut.
- cebulę i dwa ząbki czosnku siekamy i podsmażamy, ja na kokosowym tłuszczu, ale można na dowolnym. Dodajemy do potarkowanych warzyw.
- w wersji wegańskiej, którą robiłam, nie ma jajek, zamiast tego albo namoczyć siemię lniane i dodać tę galaretkę, albo dać zamiennik jajka w proszku. Ewentualnie puree z dyni, w ilości - szklanka puree na blaszkę.
-  w wersji bezglutenowej mąkę ryżową/gryczaną/kukurydzianą (do wyboru lub zmieszać)  dodajemy w ilości  takiej, by masa po wymieszaniu z warzywami nie była za rzadka, ale nakładała się gęsto łyżką. W wersji zwykłej można dać pszenną i bułkę tartą.
- posiekać pęczek pietruszki, koperku i tymianek, jak nie ma się świeżego, dać suszony. Dodać do masy, doprawić szczodrze pieprzem, czubrycą, sypnęłam czarnuszki. Kto lubi może dać kminek.
- pieczemy 40 minut bez termoobiegu. Bardzo smaczna podsmażana na drugi dzień:) Można podawać z sosami. Można podsmażyć na chrupiąco lub w panierce z mąki kukurydzianej, brązowego cukru lub w zwykłej bułce tartej:)


Może do babki szejk na zielono? Jarmuż, sałata, jedno kiwi, ogórek, papierówki. Zblendowane z dodatkiem wody. Jaka dobroć, kiedy jest tak gorąco.
A poza tym dzisiaj u nas odpust Antoniego. Kupiłam obwarzanki i zjadłam. Mały kupił balona z helem w kształcie biedronki i pękł go tradycyjnie całkiem szybko. Pomidorki w szklarni dojrzewają, upał smaga nas suchym wiatrem i naprawdę czuję to wielkie, złote lato, wbrew sceptycyzmowi Lowella:

Robert Lowell

To złote lato, 
ta szczodra susza,
ten chrupki chleb –
nic w tym złotego.






 Moja gęsia szyja zakwitła pierwszy raz:) Zobaczyłam ją w ogródku Watki i zakochałam się po uszy!


 A szklarnia po deszczu wygląda tak



A w ogrodzie tak. Uwielbiam każdą z harmonii kolorów, od przyżółkłych liści brukselki i czerwieni poziomek po ziołowe fiolety i aronię w eleganckich antracytach.




A Robert Lowell korespondował z Elizabeth Bishop, dla której napisał Godzinę skunksów. Tak, tę Elizabeth od "Sztuki tracenia". Bishop nazywała życie "niechlujną krzątaniną, okropną, ale pełną otuchy". I pisała, że jest najsamotniejszą osobą na świecie. "Wiesz co? Moja samotność przychodzi w atakach – raczej krótkich. Zdarzają mi się dwa albo trzy dziennie, a potem nie mam ich przez tydzień."
Jakoś tak czuję wiele ciepła do samotnej Elizabeth. I tak dobrze czytać te wspominki na rozgrzanym tarasie, czując zapach chleba.


Pozdrowienia z gorącego Kalinowa:) Wiecie, że nadchodzi Anna? A święta Anna sieje grzyby!





21 lipca 2018

Czas borówek

Wybraliśmy się na borówkową farmę w okolicach Tyniewicz i wróciliśmy z dziesięcioma kilogramami  cudownych owocków. U nas kosztują dwanaście za kilogram - piękne, dojrzałe, słodziutkie. Borówki najlepsze są do zajadania na surowo, ale trochę dobra przyda się zachomikować  i na zimę i na słotne, jesienne dni. No więc zrobiłam i dżem, i zasypałam na surowo z cukrem w słoiki tylko do zagotowania, i sok - mały uwielbia borówkowy sok z dodatkiem cytryny. Lubię kolor borówek i lubię na nich te ulotną mgiełkę, podobną mają śliwki, czasem winogrona, a ja kocham, jak pisze o niej - i innych rzeczach ulotnych jak obraz z pamięci Proust:

(...) Czasami widzimy go w chwili zapadania w sen, próbujemy go pochwycić i określić. Potem budzimy się, a jego już nie ma... Jest czymś nieokreślonym i ciągle nas nawiedzającym jak pamięć. Czymś atmosferycznym (...) barwą w powietrzu niczym meszek na winogronie... Nie ma go w słowach, jest niewypowiedziany, jest pośród słów, jak poranna mgła w Chantilly.






Lubię też przesiane światło popołudnia w kuchni, poczucie, że jutro mogę wstać o dziewiątej, a wieczorem chodzić długo po ugorach wokół domu i patrzeć na znajomy księżyc. Świerszczy jest pełno, od ziemi idzie chłód, falami, tak jak zapachy - mydlnicy, spadłych z dzikich mirabelek śliwek, leżakujących w trawie, papierówek. I przypomina mi się wtedy Miłosz (skażenie polonistyczne).

Tu trawa bujna do kolan się kłoni 
A kiedy jabłko w trawę się potoczy 
To musisz całą twarz przyłożyć do niej 
Kiedy za jabłkiem gonią twoje oczy. 

No i... Pierwsze "bawole serce" już zjedzone! Pół kilo pomidorka. 







19 lipca 2018

Jaka Małgorzatka, takie będzie pół latka

Jutro Małgorzaty. I lato trwa, szekspirowskie, złote, upalne, Ciągle się dzieje - jabłka nas zasypują, cukinie, ogórki,  ogród codziennie, rano i do wieczora, w przerwie Mały wymarudził rzekę i wyprawę na kładkę.
Uwielbiam, jak słońce grzeje stopy, którymi macha się z mostu. Uwielbiam smak własnych, jeszcze kwaskowych papierówek.  Dzisiaj dużo zdjęć, a i tak to ledwie czubek letniej góry inwentaryzowanego i zapisywanego świata. Lato w Kalinowie, dla was.




 Jabłka. Zimowa jabłonka złamała się, biedna, pod ciężarem, ratowaliśmy, podwiązywali, podpierali. Jabłek urodzaj niesamowity. Papierówki codziennie, na marmoladę do naleśników, na kompot, do chrupania.






Robiliśmy pesto z jarmużu, fasolka już najlepsza, młode marchewki tak samo, nakopałam swoich ziemniaczków z mojego miniogródka. Najsmaczniejsze do zsiadłego mleka. Duży zrobił wspaniały sos czosnkowy.  Upiekłam chleb. Bajka lipcowa - Alu, dziękuję za tomik! I za tę już sierpniową baśń. Niedługo nastanie i ten czas.




W ogrodzie bujność. Na łąkach po deszczu zieleń, kwietne karuzele, świerszcze.





Przetwory, nadal. Parada słoików:) A potem wyprawa na kładkę.








 Grążele przypominają mi Elę Michalską, wspaniałą poetkę ze Złotorii, bohaterkę filmu Andrzeja Miłosza. Jej tomik "Naszyjnik z grążeli" jest na wskroś niezwykły. Jeden wiersz  Eli szczególnie za mną chodzi od lat - Łza.

Czym dla jabłka pestka tym łza dla oka Ewy
Niech Adam zna tylko
miły rozpad miąższu pod zębami
po cóż miałby dumać nad resztą?



A nad rzeką naszą jest tak.