06 listopada 2021

Po złocie. Potrzymać za rękę listopad.

 Ten wiersz Średniego pasuje teraz, jak rękawiczka do dłoni. Albo elfie mitenki...

Kiedy pod sklepieniem czaszki znów
zbiera się burzowy front
i płatki śniegu na wargach
zdradzają zimny oddech, zimne płuca
sztywne palce pod koronką rękawiczek
szukają schronienia gdzieś w płaszczu
wtedy myślę, jak bardzo chciałbym potrzymać
ten nieszczęsny listopad za rękę
wiedząc, że jest ktoś
kto rozumie


Zdjęcia, oczywiście Duży. 

Trudny ten listopad, cóż mówić. Ale się trzymamy. Skończyło się złoto,  jakby ktoś zaczarował świat w jedną chwilę. Zbrunatniało, zbrązowiało, zszarzało, ciemne ranki, ciemne wieczory, mżawka, Rudy złamał kość w śródstopiu tylnej łapki i biegał na trzech, ale już lepiej i goi się dobrze.  Świat nieprzyjazny coraz bardziej, a jeszcze niedawno było tak:



 

A teraz Buka stanęła gdzieś niedaleko i już widać krawędź jej fioletowej sukienki. Trzeba dużo światła, w domu i w nas. Łapię się każdego skrawka piękna, celebruję każdą filiżankę gorącej herbaty, każde kocie mruczenie, wiersz, uśmiech najbliższych, czerwień jarzębinowych jagódek.



 
Kociaki już duże, wygrubasiły się ładnie.

 
Ciągle mamy w szklarni pomidory!

 

Ciągle by jadły. Ciągle. To spojrzenie sprawia, że mięknie mi serce. Co tam jeszcze w Kalinowie?

Średni pracuje na pół etatu i zaczął trzeci rok swego programowania, Duży uczy studentów i robi granty ze statystyki, Mały drugi raz z całą klasą na zdalnym, Miły chyba już traci kocią rachubę, a ja wyciągnęłam rękawiczki i przeprosiłam się z parasolem. Poza tym,  finalizuje się Mokraczek. Już dostał ilustracje, skład i korektę. Coś mi tak śpiewa w sercu, jak na te strony patrzę...