22 lipca 2025

Montreal, Leonard Cohen i melancholia.

 „Dokąd prowadzą te wszystkie autostrady, skoro jesteśmy wolni?

Czemu armie, które wracały do mnie, wciąż maszerują?”

Pierwsze, co nas powitało, to jego spojrzenie nad miastem. Mural Leonarda Cohena ma 21 pięter - jest olbrzymi, góruje nad panoramą melancholijnego miasta. Bo dla mnie Montreal po gwarnym Quebecu był wyjątkowo melancholijny, nostalgiczny i w sumie nie wiem czemu - smutny tym rodzajem smutku, jaki płynie z muzyki fado, z końca lata i rzeczy, na które nie mamy wpływu. "Srebrne noże błyszczą w starej, zmęczonej kawiarni", śpiewał w The Gypsy's Wife. I mijaliśmy takie po drodze, ze spojrzeniami znużonych, a zarazem zawieszonych w bezczasie ludzi. To było najbardziej pełne ludzi miasto, jakie widzieliśmy w tej podróży. "Coś mitycznego wisi w powietrzu nad Montrealem. Cicho przesącza się na ulice, gdzie oplata kręte schody Plateau i osiada na chłodnej, nocnej tafli lodowisk na świeżym powietrzu. Wszyscy to czujemy, a Leonard Cohen o tym powiedział.  "- to nie ja, to słowa Bena Libmana z Political Letters.

 
„Dzwoń dzwonami, które wciąż mogą dzwonić,
Zapomnij o swojej doskonałej ofierze,
Jest pęknięcie, pęknięcie we wszystkim,
którędy wpada światło”. 


I ci wędrujący ciągle ludzie zatrzymują się, gdy gra muzyka. Uliczny grajek  grający na gitarze jak wirtuoz - coś niesamowitego. Zatrzymuje się starszy pan z laską, człowiek na wózku, mama z córką. Wszyscy słuchamy.  

 
"O Boże, Twój Ranek Jest Doskonały. W Twoim Świecie Ludzie Żyją. Słyszę W Windzie Małe Dzieci. W Błękitnych Od Zarania Przestworzach Leci Samolot. Usta Jedzą Śniadanie. Elektryczność Przepełnia Radio. Drzewa Są Wspaniałe. " Leonard Cohen

 
Domy i kamienice  w Montrealu są wysokie, wzrok zawiesza się na żelaznych schodach przeciwpożarowych w każdym chyba budynku. Są niesamowicie charakterystyczne - najwięcej jest spiralnych, ale w sumie każda elewacja prawie pocięta tymi zygzakami od kuchennej strony. Fasady są ozdobne, rzeźbione naproża i gzymsy, kolorowy kamień, szarość muru. Gorąco oddycha asfaltem, latają mewy, na uliczkach tłum. Idziemy do portu - wiatr na bezdechu niesie muzykę i śmiechy, trwa spektakl cyrku Cirque du Soleil, symbolu miasta w białozielonych namiotach przy samej wodzie. Przeciskamy się alejkami ku molo, popatrzeć na wodę, na koło młyńskie nad portem, na białe stateczki na ołowianobłękitnej tafli. Wszędzie ludzie, z trudem można zrobić zdjęcia bez ludzi w kadrze. Melancholia.






 
rzeźba na szczycie tego budynku to Nasza Pani -  a budynek to Kaplica Żeglarzy, De Bon Secours Chapelle, gwiazda przewodnia na szczycie wieży służyła jako latarnia morska dla powracających żeglarzy.Widok wewnątrz:
 

 I figura od strony portu
 
 
W legendarnej Suzanne Leonard Cohen uczcił ten widok:
"And the sun pours down like honey, On Our Lady of the harbour"
 
A słońce leje się jak miód
na Naszą Panią w porcie... 
 
 

 Idziemy dalej, oglądać słynny hotel de Gaulle'a.
 
 
 
To balkon Hôtel de Ville w Montrealu, z którego prezydent Francji, Charles de Gaulle, wygłosił słynne przemówienie 24 lipca 1967 roku, zawierające słowa "Vive le Québec libre!" (Niech żyje wolny Quebec!). 

 

A to ulice Montrealu, miasta, w którym mimo tłumów człowiek czuje się dziwnie, cicho sam. Cały czas w głowie gra złamane Alleluja Leonarda Cohena i jego ostre, prawdziwe : [...]i do diabła ze wszystkimi wspaniałościami samotności...

 




Idzie zmierzch i spędzamy go na Mont Royal, a jakże w tłumie ludzi, ale ucichłych, bo znowu gra muzyka - młody chłopak śpiewa piosenkę Eda Sheerana, opieramy się o rozgrzaną upałem balustradę i patrzymy na miasto. oczywiście, widać mural Cohena. 


 
Leonard Cohen został pochowany na rodzinnym cmentarzu na  Kongregacji Shaar Hashomayim (1250 Chemin de la Forêt) na północnym zboczu góry Mount Royal.
 
"Powiedziałem prawdę, nie przyszedłem, żeby cię oszukać
I nawet jeśli wszystko poszło nie tak
Stanę przed panem pieśni
Z niczym na języku, oprócz alleluja”  
 



 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)