04 marca 2011

Fikcje, biblioteki, palimpsesty i labirynty. I szczypiorek.

Po raz kolejny czytam Borgesa i błądzę po Bibliotece Babel, szukając tym razem nie ukojenia- ale czerwonej nici. Ciekawe, że Jozue kazał Rahab przywiązać do okna czerwony sznur, na znak, że ten dom ma ocaleć. Czuję się jak dom w Jerycho i szukam czerwonego sznura, ale jestem w labiryncie i otaczają mnie księgi.

" Jeśliby wieczny podróżnik przebywał ją [Bibliotekę] w jakimkolwiek kierunku, stwierdziłby po upływie wieków, że te same tomy powtarzają się w takim samym chaosie (który, powtórzony byłby jakimś porządkiem: Porządkiem). Moja samotność cieszy się tą elegancką nadzieją".

Z własnej woli wpędziłam się w stosy ksiąg i czuję się jak zasuszony między stronami marcowy motyl; jednocześnie w przedziwny sposób porzucam bez żalu tego motyla i z elegancką, borgesową nadzieją pozwalam myślom wędrować. Jestem dzisiaj kobietą, pijącą ze strumienia, żeglującą do Bizancjum, a nawet splatającą łapacze snów przy księżycu, wyobraźnia staje się moim czerwonym sznurem, którego łapię się, by uciec z wieży ksiąg na nieskończone łąki niewinnego świata. Zawsze jestem zdumiona światem po Borgesie- dlatego,że w przeciwieństwie do mnie, Borges umie się wysłowić. Ach, jak pisał Miciński: Gdyby piekło mogło się wysłowić, byłoby zbawione.
Na dystansie kuchnia- sypialnia spotykam setki rzeczy, których nie umiem opisać, ale próbuję dzielnie, zaczynając od rubinowej barwy na tapecie, która ma kolor warg hrabiny Olenski, po perełki kurzu, kocią niepewność skrzypiącej podłogi, jedyną w swoim rodzaju smugę światła, w której wirują nieznane podróże, diabełki w melonikach i z tajemniczym uśmieszkiem, królowe, skrzydła i kapelusze. Podnoszę głowę znad klawiatury i przyglądam się Ofelii, nieodmiennie unoszącej dłonie do kwietnego wianka. Ofelio, idź do klasztoru- błysk słońca na kryształowych kolczykach nie wyjaśnia niczego, Piękno zawsze jest niewyjaśnialne.Tak, Borges prowadzi mnie w labirynty własnych myśli, oglądam drugą stronę palimpsestu, błądzę po Bibliotece, a za oknem rozświergotane wróble na jaśminie, topiący się śnieg i moja własna radość, że jest przedwiośnie, że pietruszka puściła pierwsze listki na parapecie, a Pan Szczypior puszy się w słoiku zielonymi wąsami.


Przeczytawszy Borgesa odkładam go na bok i dumam nad przewagą szczypiorku nad labiryntem najbardziej cudownych cytatów.Mimo wszystko, podła ze mnie dusza. Uciekam po czerwonym sznurze, żeby zjeść kanapkę ze szczypiorkiem. Mimo wszystko, nie da się zjadać ksiąg....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)