14 września 2011

Jesienna piosenka

Jakoś mnie tak naszło na wspomnienia. Zajrzałam do starego blogu Kaliny.Czytam wrześniowy kawałek pod tytułem "Tink-tink i Drzewowieża"




- Mamo, będziemy na mostku robić tink- tink?- zapytał Średni.
I oczywiście się zgodziłam.
Mostek był przy ogródku, a w ogródku rosło cudne chaszczysko, roślina różowo- zielona, z licznymi wypustkami w kształcie malutkich gruszeczek. Po nacisnięciu gruszeczki z dźwiękiem tink- tink! rozpadała się ona i wylatywały małe, spiralne nasionka- gąsieniczki.
Palce pachniały słodko- niesamowitym karmelem, robilismy tink- tink w kółko, dopóki nam się gruszeczki nie skończyły.
Średni nazbierał sporo nasionek i oznajmił:
- Posieję te nasionka wszystkim!Co nie, mamusiu?- po czym wrzucał nasionka przez ogrodzenie do ogródków, ignorując moje   niesmiałe sugestie, że nie wszyscy lubią tink- tinki, że chaszczysko owe jest bardzo agresywne i wielkie, że widziałam podobne w lesie i w ogóle, że nie należy ludziom siać niczego bez ich zgody.
- Wszyscy lubią tink- tink.- twardo twierdził , dopóki nasiona się nie skończyły. Wtedy ze smutkiem stwierdził, że sobie nie zostawił ani jednego.
- Wykopię ci tink- tinka z lasu.- obiecałam z westchnieniem- Posadzimy za szklarnią.
- A w lesie ich dużo?
- Mnóstwo. Nawet w Białowieży na wycieczce widzieliśmy przy drodze.
- A czemu mówi się Białowieża, jak ona jest zielona?
- No bo zimą jest biała.
- Ale latem zielona.
- Ale miejscowości nie zmieniają nazw na lato i zimę, jak my ubrania.
- Szkoda.- westchnął z rozczarowaniem. Byłaby Zielonawieża i Żółtawieża i Białawieża...no to najlepiej zrobić, żeby była Drzewowieża. Najlepiej, co nie, mamusiu?
- Jak spotkam jakiegoś językoznawcę, nie omieszkam wspomnieć.- znowu westchnęłam.
Dociekliwy ten mój Średni, oj, dociekliwy.



A propos wspomnień moja druga ulubiona jesienna piosenka. A tink- tink to niecierpek Roly'ego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)