Czas zrywania jabłek. Jabłkobranie. Japkobranie, jakby Roksarius rzekł. Dzielne popisy familii Kaliny uwiecznione zostały. I późniejsze harce na liściach. Zimą będę to wspominać.
22 października 2012
13 października 2012
O Joannie i niepokojącej muzyce
Jak zawsze jesienią, czytam "Błękitny Zamek".
Taka moja prywatna ucieczka do szafy, w której ciepło, miękko i bezpiecznie. Książka mojego dorastania, archetypiczna i w ogóle. Naj.
Pisałam już na którejś z wcześniejszych odsłon, jak książkę zohydziło mi nieudane tłumaczenie, a raczej- wróć- drugie tłumaczenie, w zasadzie chlubnie wracające do oryginału. Ale ja wyrosłam na tłumaczeniu gdzie bohaterka ma na imię Joanna, a jej ukochany Edward. I koniec. Nie mogę zaakceptować faktu, że w oryginale ( i kolejnych tłumaczeniach, np Agnieszki Kuc) mamy Valancy i Barneya!
No więc czytam Joannę, jak ucieka z domu pod różowiejącym niebem, a wszyscy zmarli Stirlingowie przewracają się w grobach. A Edward przyjeżdża rozklekotaną ciężarówką. I osty chwieją się jak pijane czarodziejki.
Mam jesienna chandrę i pielęgnuję ją.
Słucham niepokojącej muzyki.
Np Ane Brun
Takie dni też są potrzebne.
Jak ciemna ziemia, w której wyrosną kwiaty.
Taka moja prywatna ucieczka do szafy, w której ciepło, miękko i bezpiecznie. Książka mojego dorastania, archetypiczna i w ogóle. Naj.
Pisałam już na którejś z wcześniejszych odsłon, jak książkę zohydziło mi nieudane tłumaczenie, a raczej- wróć- drugie tłumaczenie, w zasadzie chlubnie wracające do oryginału. Ale ja wyrosłam na tłumaczeniu gdzie bohaterka ma na imię Joanna, a jej ukochany Edward. I koniec. Nie mogę zaakceptować faktu, że w oryginale ( i kolejnych tłumaczeniach, np Agnieszki Kuc) mamy Valancy i Barneya!
No więc czytam Joannę, jak ucieka z domu pod różowiejącym niebem, a wszyscy zmarli Stirlingowie przewracają się w grobach. A Edward przyjeżdża rozklekotaną ciężarówką. I osty chwieją się jak pijane czarodziejki.
Mam jesienna chandrę i pielęgnuję ją.
Słucham niepokojącej muzyki.
Np Ane Brun
Takie dni też są potrzebne.
Jak ciemna ziemia, w której wyrosną kwiaty.
11 października 2012
O cieple
Im jestem starsza, tym bardziej je kocham. I nie chodzi tylko o zwijanie się przed ogniem, otulanie w koc i grzanie pościeli. Swoją droga te wiktoriańskie wynalazki do ogrzewania zimnych łóżek były genialne, kandele, czy jakoś tak- a nawet zwykła butelka z gorąca wodą...
Ciepło. W gestach, w słowach. Tak strasznie zimno na świecie, obojętnie, szybko. Ludzie strząsają z siebie przyjazny dotyk, warczą w rozmowach... Widziałam takie małżeństwo ostatnio. Naprawdę, warczeli na siebie. Cały sklep był zażenowany ich wymianą zdań przy półce z proszkami do prania.
Dzieci moje są wychowane tak, że tulą się do nas ciągle. Duży podśmiewa się ze mnie.
- Brak serotoniny, co?
Duży jest mądry, Duży wie. Ale Duży jest młody i nie zna widm, które znał Szekspir.
- Nie znasz ty jeszcze owych widm dręczących, którymi troska napełnia pierś męża...
Męża i niewiasty. Gdy czasem ciepła tak trzeba, by choć na chwilę siły odzyskać, albo wiarę, że warto.
Drobne gesty moich Dziadków.
Dziadziuś mówił do Babci całe życie 'dzióbku'.
Podanie miłemu kawy w najlepsiejszej filizance, z ostatnim ocalonym cukierkiem. Buziak w policzek dla maluchów na dobranoc. Rytual modlitwy, dającej bezpieczeństwo.
- Mamo, nie pomodliłaś się jeszcze o dobre sny!
Ciepło jest towarem mocno fdeficytowym. Wspominam pana Jasia, który zmywał kubki po wszystkich nauczycielach na zapleczu. Sam, ot tak, bo lubił. Przyjemnie bylo gdy ktoś umyje twój kubek.
Przyjemnie znaleźć kwiaty na biurku.
Dostać czuły szept przed wyjściem do pracy.
Własnie wychodzę. Okutana w szal, w welniany płaszczyk.
Zimno będzie iść. Ale mam dużo ciepła w środku, dam radę.
Ciepło. W gestach, w słowach. Tak strasznie zimno na świecie, obojętnie, szybko. Ludzie strząsają z siebie przyjazny dotyk, warczą w rozmowach... Widziałam takie małżeństwo ostatnio. Naprawdę, warczeli na siebie. Cały sklep był zażenowany ich wymianą zdań przy półce z proszkami do prania.
Dzieci moje są wychowane tak, że tulą się do nas ciągle. Duży podśmiewa się ze mnie.
- Brak serotoniny, co?
Duży jest mądry, Duży wie. Ale Duży jest młody i nie zna widm, które znał Szekspir.
- Nie znasz ty jeszcze owych widm dręczących, którymi troska napełnia pierś męża...
Męża i niewiasty. Gdy czasem ciepła tak trzeba, by choć na chwilę siły odzyskać, albo wiarę, że warto.
Drobne gesty moich Dziadków.
Dziadziuś mówił do Babci całe życie 'dzióbku'.
Podanie miłemu kawy w najlepsiejszej filizance, z ostatnim ocalonym cukierkiem. Buziak w policzek dla maluchów na dobranoc. Rytual modlitwy, dającej bezpieczeństwo.
- Mamo, nie pomodliłaś się jeszcze o dobre sny!
Ciepło jest towarem mocno fdeficytowym. Wspominam pana Jasia, który zmywał kubki po wszystkich nauczycielach na zapleczu. Sam, ot tak, bo lubił. Przyjemnie bylo gdy ktoś umyje twój kubek.
Przyjemnie znaleźć kwiaty na biurku.
Dostać czuły szept przed wyjściem do pracy.
Własnie wychodzę. Okutana w szal, w welniany płaszczyk.
Zimno będzie iść. Ale mam dużo ciepła w środku, dam radę.
08 października 2012
Ja z bratem
Tylko Średni potrafił uśpić Małego. Gdy wyjeżdżaliśmy gdzies, to nie babcia otrzymywała bojowe zadanie, a Średni.
- Połóż Małego spać o 21...
Mały dawał się kłaść Średniemu bez problemów. Każda inna osoba wywoływała dzikie spazmy i wrzaski. On z bratem. Tylko z bratem.
Kiedy odwoziliśmy szwagra na lotnisko i o 4 rano wyszliśmy na dwór, by spakowac walizki do samochodu- a dzieci zostawiliśmy śpiące w domu, jak sądziliśmy, błogo, pod opieką śpiącej też Babci i dziadka, jakże zdumieliśmy się, widząc dwa osobniki w piżamkach, wynurzające się w ciemności w blasku samochodowych świateł. Mały był boso, tarł zaspane oczy, a Średni patrzył na nas z surowym oburzeniem.
- Co wy tu robicie? Przecież zostaliście z Babcią i Dziadkiem, jedziemy do Warszawy, na litość boską, jest czwarta rano, co robicie na dworze...
- Obudziłem się i was nie było- logicznie oznajmił naburmuszony Średni.
- A po co wziąłeś Małego??
- Przecież nie mogłem zostawić brata...
Jak Mały kupuje w sklepie żelki, to po trzy, dla braci.
Wczoraj o 2 w nocy słysze płacz w dziecinnym pokoju. Zaspana, idę po schodach na górę (swoją drogą jak to jest, że Męż śpi spokojnie?) i widzę, jak Średni prowadzi Małego za rękę na dół. Dwa duchy w piżamach.
- Co wy robicie... jest druga...- jęczę.
- A bo on miał złe sny i płakał! To go do was prowadziłem...
...on z bratem.
- Połóż Małego spać o 21...
Mały dawał się kłaść Średniemu bez problemów. Każda inna osoba wywoływała dzikie spazmy i wrzaski. On z bratem. Tylko z bratem.
Kiedy odwoziliśmy szwagra na lotnisko i o 4 rano wyszliśmy na dwór, by spakowac walizki do samochodu- a dzieci zostawiliśmy śpiące w domu, jak sądziliśmy, błogo, pod opieką śpiącej też Babci i dziadka, jakże zdumieliśmy się, widząc dwa osobniki w piżamkach, wynurzające się w ciemności w blasku samochodowych świateł. Mały był boso, tarł zaspane oczy, a Średni patrzył na nas z surowym oburzeniem.
- Co wy tu robicie? Przecież zostaliście z Babcią i Dziadkiem, jedziemy do Warszawy, na litość boską, jest czwarta rano, co robicie na dworze...
- Obudziłem się i was nie było- logicznie oznajmił naburmuszony Średni.
- A po co wziąłeś Małego??
- Przecież nie mogłem zostawić brata...
Jak Mały kupuje w sklepie żelki, to po trzy, dla braci.
Wczoraj o 2 w nocy słysze płacz w dziecinnym pokoju. Zaspana, idę po schodach na górę (swoją drogą jak to jest, że Męż śpi spokojnie?) i widzę, jak Średni prowadzi Małego za rękę na dół. Dwa duchy w piżamach.
- Co wy robicie... jest druga...- jęczę.
- A bo on miał złe sny i płakał! To go do was prowadziłem...
...on z bratem.
07 października 2012
Niedziela. Światlo poranka. Nie ma innej dróżki.
Just close your eyes
The sun is going down
You'll be alright
No one can hurt you now
Come morning light
You and I'll be safe and sound...
Nadal słuchamy piosenki w wykonaniu tej miłej dziewuszki Bo, której buzia tak niewinnie obraca się ku słońcu, a głos jest jednym z cieplejszych, jakie udało nam sie usłyszec ostatnio. Przyjdź, światło poranka...
Jest niedziela. Na śniadanie byl koktajl pietruszkowy od Noys i muesli z bananem. Zaraz będę przekładać tort- wczoraj upiekłam spody i jakoś marnie urosły, choć wzięłam się na honor i biłam pianę trzepaczką, nie mikserem. Siedzę w ciepłym swetrze w paski, słucham, że wszystko będzie dobrze i chciałabym wierzyć.
Sumaki pogubiły pstrokate liście, wczoraj narobiłam zdjęć w ogrodzie i wrzucę jak zgram. Jutro do pracy. Czytam Rymkiewicza.
Weź tę gałązkę rdestu i te trzy ostróżki
Nie szukaj- jest ta- nie ma innej dróżki
Wędrowiec do nicości, do ciemnego boru
Jeszcze pachną łąki na krańcach wieczoru
Jeszcze rdest biało kwitnie, słońce się zapada
Tam w przesiece wędrowiec na kamieniu siada ...
Nie ma innej dróżki. Tak musi być, ktoś musi być tą, co rano prasuje koszule, robi kanapki, patrząc na zaspane wąsy zegara, a w świetle cytrynowych lamp nadchodzi poranna godzina. Nie ma innej dróżki. ktoś musi zagrabiac liście, łączyc koniec z końcem, czytac dziecku Rupaki, marzyć o tym, że w domu skończy się remont i że kiedyś nas będzie stać na kupno wszystkich książek, o jakich marzymy. I kompletu piosenek Osieckiej.
Nie ma innej dróżki.
Nadejdzie zima i trzeba wyciągnąć rękawice i szaliki. Sprawdzić zeszyty VIa. Pocałować męża. Przeczytać Platona.
The sun is going down
You'll be alright
No one can hurt you now
Come morning light
You and I'll be safe and sound...
Nadal słuchamy piosenki w wykonaniu tej miłej dziewuszki Bo, której buzia tak niewinnie obraca się ku słońcu, a głos jest jednym z cieplejszych, jakie udało nam sie usłyszec ostatnio. Przyjdź, światło poranka...
Jest niedziela. Na śniadanie byl koktajl pietruszkowy od Noys i muesli z bananem. Zaraz będę przekładać tort- wczoraj upiekłam spody i jakoś marnie urosły, choć wzięłam się na honor i biłam pianę trzepaczką, nie mikserem. Siedzę w ciepłym swetrze w paski, słucham, że wszystko będzie dobrze i chciałabym wierzyć.
Sumaki pogubiły pstrokate liście, wczoraj narobiłam zdjęć w ogrodzie i wrzucę jak zgram. Jutro do pracy. Czytam Rymkiewicza.
Weź tę gałązkę rdestu i te trzy ostróżki
Nie szukaj- jest ta- nie ma innej dróżki
Wędrowiec do nicości, do ciemnego boru
Jeszcze pachną łąki na krańcach wieczoru
Jeszcze rdest biało kwitnie, słońce się zapada
Tam w przesiece wędrowiec na kamieniu siada ...
Nie ma innej dróżki. Tak musi być, ktoś musi być tą, co rano prasuje koszule, robi kanapki, patrząc na zaspane wąsy zegara, a w świetle cytrynowych lamp nadchodzi poranna godzina. Nie ma innej dróżki. ktoś musi zagrabiac liście, łączyc koniec z końcem, czytac dziecku Rupaki, marzyć o tym, że w domu skończy się remont i że kiedyś nas będzie stać na kupno wszystkich książek, o jakich marzymy. I kompletu piosenek Osieckiej.
Nie ma innej dróżki.
Nadejdzie zima i trzeba wyciągnąć rękawice i szaliki. Sprawdzić zeszyty VIa. Pocałować męża. Przeczytać Platona.
05 października 2012
Choruszki, grzyby, wspomnienia lata, muzyka i bębenki
Się pochorowałam. Siedzę w domu z wyrzutami sumienia i słucham muzyki, mama obiera grzyby, kota na kolanach tylko brakuje. Dni są długie, do pracy nie trzeba, za oknem wiatr zdziera brzozom sukienki.
Tęskni mi się za latem.
Czy to prawda, że niedawno zbierałam papierówki w sadzie?
Mały skończył siedem lat.
Tort zjedzony.
Chce, żeby mu kupić bębenek.
Mój mały drummer boy.
Duzy pojechał do W. z przyjaciółmi. Tęsknię.
Lubię, jak moje wszystkie dzieci są w domu. I coś czuję, ze już niedługo ich nie połapię.
Jak te liście brzóz...
Tęskni mi się za latem.
Czy to prawda, że niedawno zbierałam papierówki w sadzie?
Mały skończył siedem lat.
Tort zjedzony.
Chce, żeby mu kupić bębenek.
Mój mały drummer boy.
Duzy pojechał do W. z przyjaciółmi. Tęsknię.
Lubię, jak moje wszystkie dzieci są w domu. I coś czuję, ze już niedługo ich nie połapię.
Jak te liście brzóz...
Subskrybuj:
Posty (Atom)