31 maja 2013

Grand Prix, akacje i wyjazdy

No więc  zdobyliśmy z naszym Teatrem Poezji i Piosenki Grand Prix na Powiatowym Forum Teatrów "Melpomena", za spektakl o Wicie Stwoszu, Zaczarowane drewno. Pisałam muzykę do tekstów Gałczyńskiego i wielkie brawa młodzieży za piękny występ. Mamy łup w postaci statuetek i magnetofonu:)
Z nowości to jeszcze ta, że mąż i mężowa mama wyjechali za granicę i jestem sama, aż do końca wakacji, z Małym, Średnim i Dużym. Póki co, nasza czwórka trzyma się, choć Mały już drugi dzien tęskni za tatusiem. Ale była  znajoma Agniesia z dziewczynkami, dzieciaki grały w Uno, w Prawo dżungli, hustały się i biegały boso po ogrodzie, a ja z Agą uprawiałyśmy sporty ekstremalne.
I teraz o tych sportach.
Oczywiście, wymyślił Średniak.
- Mamo, lubisz sporty ekstremalne?
- A wyglądam na kogoś, kto lubi? - obstupuit matka, jak zawsze, gdy Średni zaczyna filozofować.
- No pewnie, a nawet uprawiasz.
- Ja??
- A ogród to nie sport ekstremalny?

No tak. Więc dzisiaj, dałam po sporcie ekstremalnym, 3,5 godz pielenia, wschodząca marchew, pietruszka, buraki, ogórki... A wczoraj kwiaty, czyszczenie rabatek z kwiatków. Opalałyśmy nogi przy okazji i plecy. I gadały do syta. A potem poszłysmy na rwanie akacji.

Akacje są cudem. Zapach, kwiaty, delikatnośc bieli, sa piękne świeże i suszone, jak jaśmin. Akacje to wielka dobrość. Na przykład na kwiaty w cieście. Przepis stąd

2 jajka
1 szklanka mąki
3/4 szklanki mleka
2 łyżki cukru
1 łyżka ekstraktu waniliowego
szczypta soli
kwiaty akacji
cukier puder
olej do smażenia 

Dokładnie zmiksować jajka z cukrem, ekstraktem i szczyptą soli, wlać mleko i dodać przesianą mąkę ciągle ubijając, by nie zrobiły się grudki. Ciasto odstawić na 30 minut. W tym czasie kwiaty akacji dokładnie umyć i osuszyć na papierowym ręczniku. Na głębokiej patelni rozgrzać olej. Trzymając za ogonki maczać kwiatki akacji w cieście, tak by dokładnie oblepić kiść, wkładać na rozgrzany tłuszcz i smażyć na złoty kolor. Usmażone kwiatki osuszyć na papierowym ręczniku. Podawać osypane cukrem pudrem.



Albo na syrop.Przepis tu.
 Akacjowe zdjęcia:


22 maja 2013

Na szczęście będę tatą



- Na szczęście będę kiedyś tatą, a nie mamą - oznajmił Mały, gdy wracaliśmy ze szkoły. Upał nieziemski, wiozłam go na bagażniku, z plecakiem, kurtką, moją torbą szkolną pełną zeszytów.
- Tak? - wysapałam, pedałując pod górkę. - A czemu?
- Bo mama tylko sprząta i gotuje i musi wozić swoje dziecko rowerem, a tata sobie jeździ samochodem!

....postanawiam zrobić prawo jazdy chyba....

19 maja 2013

Azalie i bzy

Kwitną azalie, kwitną bzy. A ja jadę jutro z teatrem na przegląd twórczości amatorskiej, trzymać kciuki:)









16 maja 2013

Puchawce

- Mamo, kwitną puchawce!

Mały dokonal odkrycia i neologizmu cudownego przy okazji. Tak, czas puchawców, kwitnących drzewek, zielonej trawy i picia kawy w ogrodzie, a w tle ptasia orkiestra aż pręży się, kto piękniej, kto głośniej, kto zasługuje na angaż w przyszłym roku...

Niżej|: Kalina i wisienka, Kalina u mamy na kawie.

 To mój niedźwiedzi czosnek, suszony na zimę, łup z puszczy.
A niżej migdałek, w wiosennej sukience.


06 maja 2013

Ślimak, ślimak...


Co by było, gdyby...
…ślimaki miały pióra. Zapytał Średni.
Nie wiem. A gdyby miały pazury?A kto by im obcinał pazury, mamo? A co by było, gdyby miały zęby, mamo?
Mamo, a co jedzą ślimaki? A czy ślimaki są gadożerne? Czy można hodować ślimaki? Mamo, no powiedz. Można?Można. Na mięso. A jakby były mięsożerne to co? A czy ślimaki atakują czy nie?Nie, ślimaki są nastawione pacyfistycznie. No chyba, że kapustę, owszem, kapustę atakują. Ale aksamitek nie. Aha. mamo… a co to znaczy pacyfistycznie? Pokojowo. Są pokojowo nastawione. A jakby atakowały to co? No nic chyba. Tak myślę. A co ślimak mógłby zrobić dla człowieka?? Nic chyba. Może niestrawność, jakby go kto zjadł, kochanie. A ty mamo? Czy zjadłabyś ślimaka? Nie. Nie sądzę. Możemy skończyć o ślimakach? Zobacz jaki mostek, jaki strumyk śmieszny, brązowy…A gdyby ślimak miał skrzydła to co, mamo? Co by było jakby miał skrzydła? Latałby. Dość śmiesznie. No i chyba kapusta byłaby zagrożona bardziej… no wiesz… dolecieć szybciej, niz pełznąć. Ale to nierealne. Ślimaki nie mają skrzydeł. A gdyby miał cztery nogi to co???

Aż mi się stare czasy przypomniały...
http://kalinakalina.blog.onet.pl/2006/10/25/matka-synow/

Pamięć uczuciowa

Maj w Kalinowie, a ja czytam Ribota, " Z zagadnień psychologii uczuć". Popijając capucino, z kwitnącą mirabelką w wazonie, żonkilami i czerwonym tulipanem.

Podobno uczuciowość jest tylko jedną z postaci woli. Uczucia są niewyraźnymi przejawami inteligencji, które dają sie pojąc jako stany intelektualne. Tak  uważają woluntaryści. Brochard: szczęście zalezy od woli mędrca. Foquet: u kobiety silniejsza jest pamięć uczuciowa. Pierwsze miłosne wzruszenie kobiety musi zawsze rozbrzmiewać echem w jej duszy.
(własnie usłyszałam kukułkę przez otwarte okno)

Rozdział 3, Antypatia, bardzo ciekawy.
Antypatia to odraza umysłu, głęboka i nie potrzebująca uzasadnienia. Antypatia jest złagodzoną formą instynktu samozachowawczego. Cudowny kawałek z Goncourta, o jego pierwszym spotkaniu z kierownikiem Via Parisienne:

"Po czterech zdaniach wydaje mi się nieznośny, już stał się dla mnie wstrętny, wskutek pewnej uwagi u Rubensie"

Kończę capucino, kukułka umyka między buki i świerki, a na jej miejsce przylatuje wilga, słyszę te piękne flety: zofija, zofija... Dochodzę do rozdziału 4. O istocie przyjemności.

Uważamy przyjemność za oznakę, że pewne dążności, popędy, potrzeby, zostały zaspokojone.

Hm, panie Ribot. Nie do końca. Owszem, przyjemnością jest to, że piję teraz capucino, a wczoraj leżałam na mojej niebieskiej ławce, grzejąc się w słońcu. Ale równie przyjemne jest samo myślenie i planowanie; że dzisiaj pojadę do lasu, że zakwitnie migdałek, że mlecze będą mogły zostać zerwane na mleczowy miód. Przyjemne jest marzenie o tym, że Duży będzie wędrował z kimś pod rękę, przyjemne jest nieosiągnięcie celu w postaci wyhodowania ziółek; skubane, nie wzeszły. Posieje jeszcze raz.
Mogłabym napisac traktat o istocie przyjemności w Kalinowie.
O obrusie z satynową kokardą.
O przecierkach na meblach w kuchni. O kocie sąsiadów, który wygląda jak miaucząca ścierka z futra, ale jest sympatyczny. O zapachu bułeczek. O dzieciach: "sam jesteś oślizgłym kosmitą!". O wiośnie nieustającej, Leśmianie i wafelku "Góralki", który uwielbiam do kawy....

Co do pamięci uczuciowej; są tam wszyscy moi ukochani. Mają osobne miejsca, królestwa wspomnień; od lilii we Włostowie, po pogawędki z babcią, czerwone kubeczki Miry, ryby z Tatą czy pergaminowe, suche i ciepłe ręce dziadka. Nie byłabym taka sama bez tej pamięci, bez zapamiętanych wzruszeń, gniewów, radości, usmiechów, czułych słów. Bzów i snów.

Pozdrawiam uczuciowo, majowo, sympatycznie i wrzucam na koniec piosenkę, która lubimy w maju:)


04 maja 2013

Szumi czas, wiosna, żółte kwiaty, Bułhakow i deszcz

Wiosna się zbliża, serce moje.
Już jest, z dzwoneczkami, z trąbkami, z flecikami z bukszpanu, jak Gałczyński pisał: fleciki bukszpanowe, fleciki małe!
W lasach zawilce białymi łodziami żeglują po majowej zieleni, a gonią już je flotylle konwalii. Deszcz padał, wymył wszystko, buchnęły żółtym złotem konkwistadorów wiosennych forsycje. To te kwiaty, które niosła Małgorzata, gdy spotkała Mistrza.

- Niosła obrzydliwe, niepokojąco żółte kwiaty. Diabli wiedzą, jak się te kwiaty nazywają, ale są to pierwsze kwiaty, jakie się wiosną pokazują w Moskwie. Te kwiaty rysowały się bardzo wyraziście na tle jej czarnego płaszcza. Niosła żółte kwiaty! To niedobry kolor! Skręciła z Twerskiej w zaułek i wtedy się obejrzała. No, Twerską chyba pan zna? Szły Twerską tysiące ludzi, ale zaręczam panu, że ona zobaczyła tylko mnie jednego i popatrzyła na mnie nie to, żeby z lękiem, ale jakoś tak boleśnie. Wstrząsnęła mną nie tyle jej uroda, ile niezwykła, niesłychana samotność malująca się w tych oczach. Posłuszny owemu żółtemu znakowi losu ja również skręciłem w zaułek i ruszyłem jej śladem. Szliśmy bez słowa tym smutnym, krzywym zaułkiem, ja po jednej jego stronie, ona po drugiej. I proszę sobie wyobrazić, że prócz nas nie było w zaułku żywej duszy. Męczyłem się, ponieważ wydało mi się, że muszę z nią pomówić, i bałem się, że nie powiem ani słowa, a ona tymczasem odejdzie i nigdy już jej więcej nie zobaczę. I proszę sobie wyobrazić, że to właśnie ona, odezwała się nieoczekiwanie:
- Podobają się panu moje kwiaty?
Dokładnie pamiętam dźwięk jej głosu, taki dosyć niski, ale załamujący się niekiedy, i chociaż to głupie, wydało mi się, że żółte, brudne mury uliczki powtarzają echem jej słowa. Spiesznie przeszedłem na tę stronę, po której szła ona, podszedłem do niej i odpowiedziałem:
- Nie.
Popatrzyła na mnie zdziwiona, a ja nagle i najzupełniej nieoczekiwanie zrozumiałem, że przez całe życie kochałem tę właśnie kobietę!


No więc tak, tak to było. Małgorzata niosła forsycje, a u nas świerk koreański wypuścił pączki. Przywieziono pierwsze drzewo na nowa zimę, piłujemy, a ja układam, by przeschło pod ścianą, czując się jak zasobna gospodyni. Chmury pędzą, szare, wełniste, spóźnione na wiosnę jak zająć na przyjęcie królowej. Obejrzeliśmy Zaplątani Disneya i wzruszaliśmy się przy światłach i marzeniach. Duży ma wolne, bo matury, Średni odkrył istnienie krabów, hodujących na własnych szczypcach jakieś bakterie i zjadających je, czym jest zafascynowany. Mały jeździ rowerem, a ja w ogrodzie. Jestem w ogrodzie, gdy tylko mogę, oby tylko nie zimno. Zimna nie lubimy.A w ogóle znowu się śpieszę, nałapać tej wiosny, nim minie. Jak dama francuska, ciągle zmienia stroje, były mlecze, a już miną, były bazie, a już nie ma, wiśnie już w kolejce i mirabelki, a za nimi jabłoniowe sady... Jak Andrzej Poniedzielski pisał genialnie:

A nad nami
wieczorami
a i w nas i obok nas
szumi czas
szumi czas


A propos deszczu, to Emily Dickinson powiedziała kiedyś: Na każde życie musi napadać jakiś deszcz.