01 kwietnia 2014

Króciutki ołówek

Patrzę na nich przez szybę, na moich szóstoklasistów, piszących dzisiaj egzamin. Na salę nie mam wstępu, tylko komisja, więc dzielę los rodziców, nerwowo wymieniających uwagi: a mój nie spał w nocy, ciągle się budził, a mój mówił przy śniadaniu- mamo, żeby tylko nie było opowiadania, niech będzie list...
Patrzę na nich.
Dopiekli czasem, niektórzy. Ten, co powiedział, że egzamin ma gdzieś, ten, co bił się jak zacietrzewiony kogucik, te dwie gadułki, które uciszałam wciąż i wciąż, ten leniwiec mały, co na próbnym przed czasem pół godziny wyszedł, a nic z polskiego nie napisał... siedem punktów na czterdzieści...
Dzisiaj ubrani odświętnie. Zawsze mnie to wzrusza. Ręce mam wygładzały te kołnierzyki, prasowały koszule, zaplotły włosy dziewczynom w eleganckie warkocze czy korony. Ruda Madzia w sukience, przejęta. Chłopaki w garniturach, ten w za dużym, pewnie po bracie, ten w za małym, pewnie z pierwszej komunii. Niosą piórniki. Niektórzy foliowe torebki zamiast piórnika. Nowe, opakowane jeszcze zestawy linijek i ekierek, długopis z ceną. Przed salą gimnastyczną dyrektor znajduje na ziemi zgubiony ołówek. Króciutki, tak ze dwa centymetry, spisany na amen, ale zatemperowany na szpic. Ktoś zgubił, a dla mnie ten króciutki ołówek wyrasta na symbol: są tu dzieciaki, które dostają obiady z gminy, albo z fundacji Maciuś, są takie, na których żaden rodzic nie czeka przed szkołą, by zapytać, objąć, jak było, trudne? Dałeś radę? Szczęśliwe te, które wpadną w objęcia mam, dostaną wodę Polaris, odjadą podekscytowane samochodem, z ulgą, z poczuciem ważności, zdaję dzisiaj egzamin! Rodzina się troszczy, kibicuje...
Są takie, które wrócą piechotą, w kusych marynareczkach, z króciutkim ołóweczkiem w foliowej torebce. Dla nich wszystkich, tych pierwszych i tych drugich, dla swojej szóstej klasy stoję za szybą, unoszę kciuk, będzie dobrze. Dasz radę, powalcz o każdy punkt.
- Proszę pani, było opowiadanie, ja chyba przez pomyłkę napisałem list, w opowiadaniu nie trzeba daty i miejsca, co będzie, proszę pani, uznają?
- Trzy akapity, proszę pani, zrobiłem!
- Ja dziewiętnaście linijek, a trzeba było 12, to dobrze, proszę pani?
- Matma łatwa w tym roku była, wie pani?
- Proszpani, a ja tylko dwa akapity zrobiłam, to źle, proszpani?

Wychodzę ze szkoły na parking, już po wszystkim, zadzieram głowę- bocian krąży nad szkołą, drugi, para. Potem z łopotem skrzydeł opadają na gniazdo. Niebo błękitne, chłód.
Cały czas mam w pamięci ten króciutki ołówek.



9 komentarzy:

  1. Zawsze się u Ciebie wzruszę, a przynajmniej zadumam. Zawsze! Świat w Twoich oczach jest piękny, nawet jeśli taki nie jest...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja zawsze wznoszę błagalne modły, by mój Młody za tych kilka lat też trafił na taką nauczycielkę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Hanuś- on JEST piekny.
    Ankho- najwązniejsze, że Młody ma Taką mamę:) Nauczyciele przemijają jak wiosenne czy jesienne chmury, tacy czy inni. A i tak sami się uczą o wiele więcej od dzieci, niż dzieci od nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest piękny, jest! Czasem tylko zazgrzyta. Ale nie dzisiaj! Dzisiaj jest pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja byłam "wyjechana" w dniu egzaminu mojego syna, ale poradził sobie świetnie. Tak samo "wyjechana" byłam kiedy kończył podstawówkę...czasami jest mi ciężko, ale taka praca. Szczerze zazdroszczę tym mamom, które mogą kibicować pod szkołami:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja Dużemu nie kibicuję pod szkołą, bo nie mogę, ale wydzwaniam namiętnie:) Strach, co będzie za miesiąc przy maturach!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też zawsze mam mokrawe oczy u ciebie... Twoje spojrzenie na świat wiele uczy... A ty uczysz swoich podopiecznych wrażliwości i ćwiczysz ich wyobraźnię, taka nauczycielka to marzenie:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Też mam oczy w zbyt mokrym miejscu ... Dobrze, że są jeszcze tacy nauczyciele , jak Ty.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)