07 czerwca 2016

Co ma być zdążone, będzie zdążone. I królik z Alicji. I truskawki.

Tak długo czekałam, z taką tęsknotą. Przez te wszystkie zimowe dni, podkładanie do pieca, noszenie drewna, przez szare poranki, wiatr, nieprzytomną głowę o szóstej, zaciskanie powiek z czołem opartym o szybę, w listopadowe wieczory.

Tak długo.
Robiłam to, co wszyscy, nosiłam zakupy w torbach, próbowałam być dzielna, wyciągałam z szafy ciepłe kurtki, wkładałam rękawice, oglądałam zdjęcia ogrodów, otwierałam ostani słoiczek truskawkowego dżemu...
Tak długo, do dzisiaj. I już nie muszę czekać, teraz tylko rozkoszuję się, dzien po dniu, absolutnie, przeszczęśliwa.
Osiem kilo truskawek, pachnących prawdziwym latem.
Bose nogi na zielonej trawie, ciepło rozgrzanych desek na tarasie.

Wlokę ze sklepu cukier, wyciągam słoiki, śpiewam, tańcuję.
Truskawkowy czas, truskawki w Milanówku, czerwiec, dżemy, placki z truskawkami, ciasto z truskawkami, rabarbar, poziomki!
Jak ja kocham te cienie liści na trawie, słoneczne szurumburum, zalotne, jak w balu u Salomona.



Może i księgi wtedy czytali spokojni studenci,

stojąc, pełne spokojnych kart w złotej cytrynie światła
i światło - miłość przedmiotów - płynęło sokiem zachwytu,
napływającym do głowy.
Ach błękit, ach mszalne dociekania, ach to, co się czepia brzóz..





Na niebieskiej ławce, która przemalowuje co roku, jeszcze nie ma kwiatowego wzoru - nadal nie wiem, co namalować, zastanawiam się nad naparstnicami, ale może dzwonki...albo róże.
Zioła garną się do rak, trzeba zrywać.
Pomidory kwitną.
Pijemy kawę na tarasie, czytam Gide'a, Gałczyńskiego, słucham Scarborough fair, obrywam szypułki, a w sercu mi wraca: tak długo czekałam, tak długo, a w końcu jest.


Szpaki mają młode, koperek nadaje się do ścinania, w wolnym czasie siedzę w monitorowaniu podstawy programowej, Średni przysyła mi smsa: będzie w domu jakiś obiad? Zastanawiam się, czy kupić czipsy.
Niezdążona.
Ale niezdążona na czas. Tak, dumnie stwierdzam. Udaje mi się być jak królik z Alicji, ale bez paniki. Taki filozoficzny królik. Bo co ja mam zrobić z tym czasem, że mija za szybko? I tak zdążę z tym, z czym nie zdążam, takie moje odkrycie.Co ma być zdążone, musi zostać zdążone.
W końcu kiedy mam wąchać i fotografować piwonie, jak nie teraz? 
Kiedy robić dżemy jak nie teraz? Kiedy objadać się poziomkami? Kiedy biec na pole po szczaw? Kiedy czytać o balu u Salomona i nocy czerwcowej?
Teraz jest czas mimo niezdążania na nieśpieszenie się, na wąchanie, smakowanie, na miski w kolorze wody w starych studniach, bo jak pisała kochana moja Magda Umer:

"Cała składam się teraz z niespieszenia i doceniania czasu, jaki pozostał. Nie mam zamiaru tracić go, jak to się po wielokroć zdarzało w młodości. Młodość trwoni czas jak głupia jakaś. No, ale co ja jej będę tłumaczyć, sama do tego dojdzie, tylko później,.."



Ps.  Psst.

(W środku ciągle mam kilkanaście lat i muszę iść wyjadać poziomki z końca ogrodu, a potem lecieć na randkę z Miłym i napisac pracę magisterską o Elizie Orzeszkowej.)

8 komentarzy:

  1. Smaki, zapachy, widoki, odgłosy - wszystkie zmysły są atakowane przyjemnościami w ten czerwcowy czas. Uczę się cieszyć chwilą, zwłaszcza tak obłędnie piękną i dziękuję Ci, że mi przypominasz, że to właśnie TEN czas. Wzory z liści na słonecznej trawie też uwielbiam i z radością przywołuję ich obrazy widziane oczami małej dziewczynki, ukochane, zatrzymane w głębi duszy. Życzę dobrego czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalinko, dziękuję Ci za to niezdążenie! :) Cudowne spostrzeżenie! Odtąd będę go używać - jestem niezdążona na czas. :)) Uwielbiam! :)) A przecież masz rację, że co ma być zdążone, w końcu będzie zdążone. Ach, jak ja Cię kocham. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heeeej Kalino, jak u Ciebie romantycznie. Czemuż, o czemu dopiero kliknęłam tu pierwszy raz?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Mariolko:) Zawsze możesz poklikać wstecz, nagromadziło się przez lata:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie czas umyka nie wiadomo kiedy...zajadam się pierwszymi poziomkami, truskawkami i marchewkami...znowu minął kolejny dzień...

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam tak samo jak ty, tylko nie umiem tego tak pięknie opisać. Ale peonie wącham codziennie póki kwitną i zrobiłam sobie z nimi zdjęcie, żeby było na pociechę w szare zimne dni.I zbieram poziomki i posadziłam kolejny krzew kaliny i chodzę na łąkę po tę liliowe dzwoneczki do wazonu. Bo to co ważne musi być zrobione. Pozdrawiam serdecznie. Marianna

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)