(...)
– I oto wszystko się już skończyło – życzliwie spoglądając na Piłata mówił aresztowany – i
niezmiernie się z tego cieszę. Radziłbym ci, hegemonie, abyś na czas jakiś opuścił pałac i odbył małą przechadzkę po okolicy, chociażby po ogrodach na stoku eleońskiej góry. Burza
nadciągnie... – więzień odwrócił się i popatrzył zmrużonymi oczyma w słońce – ...później, pod
wieczór. Przechadzka dobrze ci zrobi, a ja ci chętnie będę towarzyszył. Przyszło mi do głowy
kilka nowych myśli, które, jak sądzę, mogłyby ci się wydać interesującymi, i z przyjemnością
bym się nimi z tobą podzielił, tym bardziej że sprawiasz na mnie wrażenie bardzo mądrego
człowieka. – Sekretarz zbladł śmiertelnie, pergamin spadł mu na posadzkę. – Szkoda tylko –
ciągnął związany Ha–Nocri i nikt mu nie przerywał – że zbytnio jesteś zamknięty w sobie i
zupełnie opuściła cię wiara w ludzi. Przyznasz przecież, że nie można wszystkich swoich uczuć
przelewać na psa. Smutne jest twoje życie, hegemonie – w tym miejscu mówiący pozwolił sobie
na uśmiech. " Mistrz i Małgorzata, M. Bułhakow
Ma prawdopodobnie od 3 tysięcy do 9 tysięcy lat - w przybliżeniu dają mu 5 tysięcy. Jest najstarszą żyjącą istotą w Europie. Jest drzewem. Nazywają go The Yew - Cis, albo dokładniej, The Fortingall Yew. Cisem z Fortingall. Albo Drzewem Poncjusza Piłata.
"Mistrz, który stał nieporuszony i patrzył na siedzącego procuratora, jakby tylko na to czekał.
Zwinął dłonie w trąbkę i krzyknął tak, że echo poniosło się po bezludnych i nagich górach.
– Jesteś wolny! Jesteś wolny! On czeka na ciebie.
Góry przemieniły głos mistrza w grom i ten grom obrócił je w perzynę. Runęły przeklęte
ściany skalne. Pozostał tylko szczyt, na którym stał marmurowy tron. Ponad czarną otchłanią, w
którą zwaliły się skały, zapłonęły światła bezkresnego miasta, a nad miastem dominowały
połyskliwe idole, górujące nad wspaniale rozrosłymi w ciągu wielu tysięcy księżyców ogrodami.
Wprost ku tym ogrodom prowadziła tak długo wyczekiwana przez procuratora, uczyniona z
księżycowej poświaty ścieżka. Pierwszy pobiegł tą ścieżką spiczastouchy pies. Człowiek w
białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika wstał z tronu i krzyknął coś ochrypłym,
załamującym się głosem.
Nie można było się zorientować, czy płacze, czy też się śmieje, ani też, co krzyczy. Można
było tylko zobaczyć, że i on pośpieszył księżycową ścieżką za tym, który wiernie pełnił przy nim
straż."
Myślałam o Piłacie, o Odzie do urny, o Prastarym Cisie i o tym, czym jest czas - właśnie tu, na cmentarzu w Fortingall i przy kamiennej ścianie, za którą wieki niespiesznie płynęły w starych, nieśmiertelnych sokach drzewa. Byliśmy w miejscu, nazywanym geograficznym sercem Szkocji. Księga Lismore mówi:
"Trzy życia cisu
dla świata od początku do końca. "
The Yew ma zdolność zmiany swojej własnej płci. Przez trzy tysiące lat był sobie mężczyzną, a teraz uznał, że będzie panią Cisową. Na gałęziach pojawiły mu się czerwone jagody. W 1769 roku miał w obwodzie szesnaście metrów. Ma wiele rozgałęzień, część pnia wykrusza się, próchnieje, część się odnawia, wyrasta z bocznych odgałęzień - The Yew poznał najwidoczniej istotę nieśmiertelności, wieczną entropię. Jedna z legend mówi, że w miejscu, gdzie rośnie cis, Fortingall, urodził się Poncjusz Piłat. Królem Szkocji był wtedy Metellanus, a ojciec Piłata przebywał tu z delegacją do ludu Piktów, gdy dowiedział się o narodzinach syna. Przebywająca z nim w podróży żona to tutaj zległa i urodziła Piłata i tu spędzili kilka lat. Mały Piłat miał się potem bawić w gałęziach cisu, a legenda, jak to legenda, jest nieśmiertelna jak cis. Tak czy inaczej, stary (stara?) The Yew z pewnością Poncjusza pamięta.
Kiedy opadająca gałąź cisu dotknie ziemi, zakorzenia się i staje się nową częścią drzewa. W kulturze celtyckiej cis symbolizuje śmierć i zmartwychwstanie, a najstarsza nazwa cisu w języku gaelic, eya, oznacza "wieczność". Ten cis widział już Piktów, Celtów, Rzymian, Szkotów, Anglików, a teraz nas, wędrowców z Polski. Dziwna myśl, że będzie tu, gdy nas już nie będzie. jesteśmy jego mgnieniem, a on trwa. Nieśmiertelny.
(...)Piłat odpędził tę myśl, odleciała natychmiast, tak jak przyszła. Odleciała, pozostał niepojęty
smutek, niepojęty, bo przecież niczego nie mogła tu wyjaśnić inna myśl, która przebiegła jak
błyskawica i natychmiast zagasła, krótka myśl: “Nieśmiertelność... nadeszła nieśmiertelność...”
Kto ma zostać nieśmiertelnym? Tego procurator nie zrozumiał, ale myśl o owej zagadkowej
nieśmiertelności sprawiła, że mimo upału zrobiło mu się zimno.
– Dobrze – powiedział Piłat. – Niech więc tak będzie."
Do Fortingall jedzie się między jeziorami, wśród zamglonych gór, pól, na których zżęto już zboże. Z lasów pachniało wilgocią, a zieleń łąk wydawała się prawie wiosenna, choć żywopłoty już owijały się w złotość. Mieścinka jest malutka i tak śliczna, że można fotografować każdy domek z osobna i zachwycać się dopieszczonymi ogrodami, strzechami ze słomy, żywopłotami i bujnością ogrodów. Jest tu też czterogwiazdkowy hotel, którego strzegą rzeźby dwóch kamiennych psów.
I telefon jest, jakby co.
I kolorowe furtki, i przeczucie nadchodzącej jesieni.
Cicha formo, co sądom naszym na złość robisz,
Spokój mącisz, jak wieczność: O, Sielanko Zimna,
Kiedy to pokolenie wytraci już starość,
Pozostaniesz, wśród innych niedoli i nieszczęść
Niż nasze, przyjacielem ludzi, ze swym hymnem:
"Piękno jest prawdą, prawda pięknem" – bo z tą wiarą
Żyjesz i nic do szczęścia nie trzeba ci więcej.
Keats, Oda do urny greckiej