To był piękny, dobry rok. Każdy dzień, tydzień i miesiąc był prawdziwym prezentem - darem, jak w wierszu Miłosza. I teraz, jak o tym myślę, uśmiecham się do wspomnień. Do marca, maja i lipca, do jesiennych sójek i wiosennych bzów. Do matury Średniego i obrony magisterki Dużego. Do 14 urodzin Małego i naszej 25 rocznicy ślubu...
Mamy tyle planów na nowy rok. Już codziennie smakowicie przeglądam zakupione nasiona i czekam na paczki z nowymi - chcę zrobić większy ogródek ziołowy i warzywniak... może dojrzeję do małego kurnika?
Dużo marzeń. Ale na razie - dziękuję za ten rok. Nasycił się dobrem, dojrzał, jak nalewka w słoju, jak wyrośnięty chleb. I my z nim.
A było tak: