Czekałam na czas jaśminów i już jest.
Czerwcowa noc pożyczyła kolczyki od srebrnej Natalii i zielonego Konstantego i dzwoni, i pachnie wniebogłosy. Królowa jaśminowa, wszystko chciałaby w ręce brać.
Najpiękniej pachną dzikie, zwyczajne jaśminy przy drodze, dyszące w upale. Szczepione, pełne u pana D. wyglądają okazale ale zapachu nie ma.
Pan D. mieszka koło cerkwi i o szóstej rano już żwawo podlewa cebulę i pomidory. Wszyscy podlewają, ja, żeby zdążyć, muszę zacząc od czwartej, mam trochę więcej niż zagonek cebuli i pomidorów. Upał piękny, kanikuła podręcznikowa, Syriusz migoce gdzieś tam w ciemności świerszczowych nocy białym i niebieskim okiem i zsyła skwar, jak pisał Jan Andrzej Morsztyn do Jaśnie Wielmożnego JMci Pana koniuszego koronnego Aleksandra Lubomirskiego:
Dziś dokazuje psia gwiazda swéj mocy,
I jako zorza, kazawszy zejść nocy,
Dzień na świat wozem przywiezie różanym,
Słońcu wspólnikiem jest nierozerwanym(...)
Wejzrzeniem swoim nad ziemią przewodzi,
Stoki wysusza, urodzajom szkodzi.
Wysusza, wysusza. Trawa w sadku, gdzie trzeba kosić nisko, bo to stara łąka, ekspansywna, pełna kęp kostrzewy, kupkówki, wiechlin i srebrzystej mietlicy, więc ta trawa skoszona wyschła na siano i pachnie jeszcze bardziej niż jaśmin, też wniebogłosy. Jabłka pozawiązywały się pięknie, czereśnie też. Ziemniaki wzeszły nierówne, jedne duże krzaczki, inne małe, a stonkowe armie już odkryły mój spłachetek i dokonują inwazji.
Ale na podwórzu trawy nie kosimy, chłodzi, wyrósł w niej orzeszek czyli po tutejszemu biała koniczyna, stopy błądzą z przyjemnością w wieczornych, chłodniejących źdźbłach.
Co by było bez traw, drzew, cienia?
Psia Gwiazda by nas upałem nagrodziła jeszcze hojniej. Największy smutek, że kanikuła ścina głowy różom, przekwitają błyskawicznie, mdleją, moje różane Anny Boleyn, tracą korony i po nich.
Płatków pełno usłanych pod baldachimami pergoli. Za to rozkwitły dzwonki.
Ciężko mi było dobrnąć do końca tego czerwca, mam wrażenie, że brodziłam pod prąd, że świat jest niekompletny, że ma w środku wielką pustkę w kształcie serca, że za wiele było smutków ale...
...ale jak Zagajewski pisał:
Pamiętaj o długich dniach czerwca i o poziomkach,
kroplach wina rosé.
O pokrzywach, które metodycznie zarastały
opuszczone domostwa wygnanych.
Musisz opiewać okaleczony świat.
No to opiewam. Bo jest piękny, kompletny, właśnie taki, uczący nas pogody razem z czasem.