Zimą jednych rzeczy trzeba mniej, a innych więcej, prawda?
Swetry są w porządku. Najlepiej ciepłe, z wełną, mięciutkie, tak jak babcine skarpety. Nie umiem robić na drutach, ani na szydełku, ani haftować, zawsze podziwiałam tych, co potrafią; na lekcjach technikikiedyś strejeczny brat robił za mnie łańcuszek. Ale myślę, że mogłabym, gdybym tylko chciała. Może zechcę jeszcze, może jeszcze wyhaftuję sobie rękawiczki w paprocie i muchomory, bo o takich marzę. Ostatnio odkrywam, że przyjemnie jest robić, co się chce, ale czego się boi - na przykład prawo jazdy. Udało mi się już zdać teorię:) Jeszcze zostało mi to haftowanie i nauka gry na wiolonczeli. Może kiedyś? Mały zapisał się do szkoły pianina i ćwiczy pilnie, więc może i ja.
Więc swetry tak, koce tak, koty przed kominkiem tak, a przedświąteczne stresy, gorączkowe zakupy i pucowanie wszystkiego - nie.
Zresztą, ciągle mamy remont, łazienka się robi, co tu sprzątać? Czuję się jak mama Muminka podczas powodzi, gdy woda zalała im kuchnię, a mama oświadczyła z radosną zadumą:
- Nie muszę już zmywać! Kto wie, może już nigdy nie będę zmywać!
W ogóle, coraz bardziej szanuję mamę Muminka. Moje odbieranie książek Tove Jansson zmienia się z wiekiem, kiedyś byłam w fanklubie Włóczykija, potem Mimbli, teraz dojrzewam do seniorów chyba:) Scena, gdy Muminek podkrada mamie biżuterię, by trzymać ją w oczku wodnym i demonstruje, jak ładnie wygląda złoto pod powierzchnią wody, jest piękna. I ta odpowiedź Mamy, że odtąd zawsze będziemy trzymać nasze kosztowności w jeziorku, tu zdecydowanie wyglądają lepiej...
W ogóle, zamierzam sobie kupić dom Muminków z figurkami. Kolejne marzenie do spełnienia:)
Więc porządki nie, ale choinka tak. Przyniesiemy z lasu za domem, jak zawsze, wstawimy w sobotę. Będzie pachniała i kusiła koty. Poza tym dużo zamyślenia. Nad tym, co ważne. Mniej ważne. Całkiem nieważne. Z dekoracji szyszeczki modrzewia, mech, gałązki z lasu. Stare ozdoby. Mały powiedział, że najlepiej lubi pstrokatą choinkę, obwieszoną wszystkim, w porządku. Obwiesimy czym się da.
W sobotę przymierzamy się do domku z piernika. I pierników w ogóle. Jeszcze kilka dni, zmęczonych, wymrożonych, owiniętych szalikami i przyjdzie urlop. Będę siedzieć przed kominkiem jak koty i patrzyć w ogień. O tak.
Koce na fotelach maja uchronić je przed agonią. Kociska drapią. Niestety, stara kicia nie robiła tego latami, a Rudy i Kulka chyba ścigają się o tytuł Drapacza Roku. Działa połowicznie, bo dobierają się od spodu, rozpruły szaremu uszakowi fotelowy brzuch. Myślałam, że to mnie (nas, razem z fotelem) nie spotka, a jednak. Jak w wierszu Safony o zazdrości, w sensie puenty: biedna, ze wszysktim muszę się pogodzić :) A wiersz tu, jakby ktoś nie pamiętał:)
Podobny do boga wydaje mi się
ten mężczyzna, który siadł naprzeciwko
i uważnie słucha twoich słodkich słów
w oczarowaniu.
Oblana zimnym potem, drżąca cała,
bardziej zielona od zielonej trawy.
I czuję, że za chwilę stracę życie,
padnę zemdlona.
Biedna, ze wszystkim muszę się pogodzić.
Więc koty, ogień, szyszeczki modrzewi, śnieg, mech tak, a pośpiech nie. Muszę dojrzeć do świąt. Odnaleźć tę cichą, dobrą radość, że nadchodzą. Popłakać sobie za tymi, których nie będzie przy stole. Przypomnieć o Bogu, sprawdzającym, jak to jest być ludzkim dzieckiem. "W stajni, ubóstwie i chłodzie". Przytulić trzech synków, bo Średni też zjeżdża ze studiów. W styczniu już się broni, koniec edukacji.
A na moich szkolnych korytarzach początek edukacji: maluchy zrobiły wystawę Królowej Zimy. Co za designerskie portrety!
Z rzeczy pięknych, żeby było w klimacie, to na polskim mamy teraz "Opowieści z Narnii" i przy okazji zrobiliśmy zaczarowane szafy, podstawa. Każdy próbował wejść do tej największej i sprawdzić, czy da się wyjść drugą stroną, nawet poważni ósmoklasiści. Jak zrobię zdjęcia, pokażę.
A w domu sezon dyniowy. Musiałam rozparcelować największą dynię, bo zaczęła dramatyzować, że po niej. Około 20 kg. Mamy przecier z dyni, jak Muminki, pasztet z dyni, ciasto z dyni, zupę dyniową i placki z dyni. Dużo złota na zimne dni.
Koty nie boją się śniegu, poza Kulką, ona woli fotel przed kominkiem, ciągle kaszle, kicha i patrzy na nas żałośnie. Przeszła już tyle leczenia, a nadal niestety trauma sierocej wędrówki przez las się odzywa.Ale Rudy buszuje w zaspach. Jest pięknie.
Z rzeczy niespodziankowych - zostałam Nauczycielem Roku w województwie.
Dziękuję! Naprawdę wszystkim, dużym i małym:) Jakie były uściski.
To pewnie przez zaczarowane szafy się stało. Pozdrawiamy kominkowo, kaloryferowo (fajne te wyprane ściereczki) i foteowo, my z Kalinowa i koty;)