" Za każdym razem, kiedy bierzesz kęs czegoś, co sama wyhodowałaś, powraca kawałek raju. Mówisz sobie: to jest dobre, to jest słuszne, to jest życie takie, jakie może być, to jest pożywienie, jakie zostało stworzone na początku." Sarah Ban Breathnach
Będe pisać o jarzynach, ale zaczynam od kwiatów. I od cytatu ze Ścieżki Prostej Obfitości, który bardzo lubię. Rozkwitło oregano, pełno motyli w tej różowej stołówce, obok pachną róże i lilie i nigdy lato nie jest tak dobre i piękne, jak w tej lipcowej, rozgrzanej, wonnej godzinie.
Maki wysiewają się same w niespodziankowych miejscahc, pozwalam rosnąć, trudno, są takie urocze, jak Will Kędzierzawy z Robin Hooda.
W salonie bukiet, pachnie wniebogłosy.
Produkcja letniego pożywienia ruszyła pełną para, codziennie są zbiory. Ogórki pakują się w słoiki na zimę i na małosolne na teraz. Cukinie zjadamy na bieżąco, choć do Anny daleko, cebulę już zebrałam, bo leżała pokotem. Czosnek zimowy też. Trzeba będzie wysiać nowy koper, sałaty, przybieram się do cykorii i tych letniojesiennych siewów. Póki co, pielenie, podlewanie, zasilanie juz popiołowym nawozem, azotowe poszły w odstawkę.W warzywniczku jest tak.
Z porzeczek zrobiłam dżemy i galaretki.
Bazylia ścięta i wysuszona też.
Codzienna porcyjka do zupy.
Jesteś dobre, lato:)