27 czerwca 2025

O czym szumią trawy pod Bannockburn, trochę Stirling i trochę Edynburga

 

William Wallace był już wtedy pojmany i stracony, zrywy powstańcze przygasły, a Szkocja stała się częścią angielskiej monarchii. W 1306 Robert Bruce został królem Szkocji, a osiem lat później rozgramia Anglików pod szkockim Grunwaldem, czyli na polach Bannockburn. Miał dziewięć tysięcy przeciw dwudziestu.


 
Przepięknie tam. Wyszło słońce, gdy wędrowaliśmy ze Stirling śladami Roberta Bruce'a.
Szkoci ciężko pracowali nad ustaleniem faktycznego miejsca bitwy. Cytuję za histmag:
 
" Najważniejsze teksty traktujące o bitwie – poemat „The Brus” i dzieło „Scalatronica” – powstały dopiero w drugiej połowie XIV wieku. W opisującej wydarzenia z lat 1201-1346 kronice z Lanercost w kontekście starcia wymienione są tylko las Torwood i potok Bannockburn. Zawarto ponadto informację, że „bitwa odbywała się w gęstym lesie”. Dokładna lokalizacja pola bitwy jest obiektem polemik wśród uczonych od czasów 600 rocznicy zwycięstwa Szkotów.(...) Przeprowadzone badania udowodniły, że tereny położone na terasie Balquhiderock nie były w średniowieczu tak niegościnne i odludne jak się dotąd wydawało. To odkrycie, wraz z odnalezionymi obiektami, wiązanymi z odwrotem Anglików drugiego dnia bitwy, przemawiają zdaniem uczonych za tezą, że zwycięstwo słynne Szkotów miało miejsce pomiędzy potokiem Bannockburn i Pelstramburn."


Szumią, szumią trawy na polach pod Bannockburn. Wojska Edwarda I szły starą, rzymską drogą. Miał ciężką jazdę, genialnych łuczników, ponad dwukrotną przewagę. Co mogło pójść nie tak, gdy Bruce wychynął z bagnistych terenów z włócznikami, pikinierami, chłopami z toporkami, czeladzią i mając tylko cztery sziltrony ciężkiej piechoty? A jednak. Anglików rozgromiono, sam Bruce ponoć odrzucił miecz i walczył toporem z rycerzem uzbrojonym w kopie, co potem historycy uznali za, elegancko mówiąc, niepotrzebną brawurę. Następnego dnia rano wygłosił słynną mowę, płomiennie spopularyzowaną w wierszu Roberta Burnsa.

Teraz jest dzień i teraz jest godzina; 
(...)

Kto będzie zdrajcą? 
Kto zejdzie do grobu tchórzem? 
Kto jest tak podły jak niewolnik? 
Niech się odwróci i ucieknie:

Kto zaś chce pójść za szkockiego króla i prawo, 
miecz wolności niech wzniesie z wiarą; 
Wolny człowiek stanie lub Wolny człowiek zginie, 
Niech podąży za mną.

"Widząc okazję do ostatecznego zwycięstwa, Robert Bruce rzucił do ataku także wszystkie siły tyłowe oraz rezerwowe. Do natarcia dołączyły, zatem oddziały wojowników z wysp, górale szkoccy, wojownicy klanowi (np. z klanu MacDonald), chłopi z pospolitego ruszenia oraz czeladź obozowa. Ten nagły wzrost sił szkockich doprowadził do ostatecznego załamania wojsk angielskich, spotęgowanego także przez ucieczkę Edwarda II, który wraz ze swym orszakiem utorował sobie drogę ucieczki. Bezładna i paniczna ucieczka sił angielskich była o tyle fatalna, że miały one odciętą drogę ewakuacji przez moczary i rzeki. Doprowadziło to do rzezi uciekających żołnierzy, a wielu rycerzy zdecydowało się ponieść śmierć w pozbawionej szans na sukces walce."

Straty angielskie szacowane są na 4000 do 11 000 zabitych. Wśród poległych było sześciu earlów, siedemdziesięciu baronów, pięciuset rycerzy i giermków, oraz nieznana liczba prostych żołnierzy.

 

A z Bannockburn pojechaliśmy do Stirling. "Kto trzyma Stirling, trzyma Szkocję". Zamek odbijano i zodbywano wielokrotnie. To Edward, to Szkoci,  to Robert, to Anglicy. Król Jakub przebudował go w stylu renesansowym, jest wspaniały i dostojny, a doczytałam, że kiedy chrzczono syna Jakuba VI, w wielkiej sali znajdował się nawet pięciometrowy statek pod żaglami, z którego serwowano rybne dania. Mieli rozmach. Dzisiaj to dość skromnie umeblowane komnaty, trochę historycznej rekreacji - spotkaliśmy prawdziwego lutnistę! - no i ogrody.












 
Przepiękne maszkarony! Tu na zdjęciu widzicie dwa xd 
A wiecie, że w Szkocji też są brzozy? 


 
Przytulam szkocką brzozę. Pola golfowe też mają. Prawie wszędzie.


 
I strumyki. I dróżki jak z wierszy Burnsa.

 
We dwóch zrywaliśmy ze wzgórz
Stokrotki w pełni kras.
Za stromą górą został już
Ten dawny czas.

We dwóch brodziliśmy od zórz
W strumykach, aż dzień gasł.
Zza mórz nie można wrócić już
W ten dawny czas... 

 
No to na koniec jeszcze kilka migawej ze starego Kopciucha, jak nazywano niegdyś Edynburg. Bardzo lubię to miasto, to moj szósty raz tutaj. Pojutrze wylatujemy.



 
Znaleźliśmy polski kamyczek! I zostawili drugi, zrobiony przez Agę Lelę. 




 A propos Roberta Burnsa, to jest i myszka w jego twórczości! Cudowny wiersz Do myszy, w przekładzie pana Barańczaka. Pasuje do mojej ryjóweczki, prawda?

 


Maleńki, cichy, bojaźliwy stworze,

Ileż popłochu w piersi twojej gorze!

Cóż się tak zrywasz, czemu w swojej norze

Dalej nie drzemiesz?

Myślisz że życie twoje też rozorze

Morderczy lemiesz?

 

Przykro, iż na tej człowieczej przewadze

Cierpią Natury jednoczące władze,

Iż, kiedy pługiem o norkę zawadzę,

Nie zauważysz,

Żem też śmiertelny i twój w każdej pladze

Ziemski towarzysz!

 

Ja sam nie wątpię, że żyjesz z kradzieży;

I cóż? Chudzinie też się coś  należy:

Porwać ze stogu kłosek? Bądźmy szczerzy

Żadna to zbrodnia

Zostanie dość, bym miał bochenek świeży

Na stole co dnia.

 

Lecz z domku twego została ruina!

Licha ziemianka, nawet bez komina.

Wszakże osłona przed zimnem jedyna:

Z jakich mchów sklecisz

Nową? Za późno: zły Grudzień zaczyna

 

Mrozem dąć przecież!

Widziałaś gołe, jałowe ścierniska,

Wiedziałaś dobrze, że zima już bliska:

Skulić się w cieple suchego siedliska

Miałaś nadzieję,

Gdy trach! pług stalą przeraźliwą błyska,

Zniszczenie  sieje.

 

Te źdźbła i liście, które wiatr rozmiata,

Znosiłaś z czterech krańców swego świata;

I dzisiaj taka za twój trud zapłata:

Przetrwać bez schronu

Zimę, gdy mżawka siąpi lodowata,

Grunt w bieli szronu?

 

Lecz, Myszko, innych też nadzieja łudzi;

Przewidywaniem mózg próżno się trudzi:

Przemyślne plany i myszy, i ludzi

W gruzy się walą,

Nasze zapały zawód zwykle studzi

Zwątpienia stalą.

 

Rada bądź, że cię jedynie dotyka

Czas teraźniejszy; spójrz, co mnie spotyka,

Człowieka, który, gdy wzrok w przeszłość wnika,

Błędów się wstydzi,

A gdy spogląda w przyszłość, ni promyka

W mroku nie widzi!

Przekład Stanisław Barańczak




25 czerwca 2025

Cas Chaolais, czyli North Queensferry, trzy mosty i dużo łąkowego lata

 

 

 Dawno, dawno temu, kiedy nie istniała jeszcze nazwa Quennsferry, miejscowi nazywali to miejsce  Taobh a Tuath Cas Chaolais- przeprawą przez Słoną Cieśninę. Zatoka nazywa się Firth of Forth, gdzie Forth to nazwa rzeki, wpadającej tutaj szeroko, a Firth to po prostu ujście. Wioska Quennsferry, a dokładniej - North Queensferry, ma ponad tysiąc lat,  43 budynki w malutkim miasteczku to objęte ochroną zabytki, a most, zbudowany nad przeprawą jest na liście Unesco. Ale zaczęło się, oczywiście, od królowej Małgorzaty.

 To ona zainicjowała promowa przeprawę przez zatokę, by dowozić pielgrzymów do zbudowanego przez nią opactwa Dunfermline Abbey i kościoła. Powstały dwie stacje promowe, północna i południowa,  a sama Małgorzata odbyła podobno ostatnią podróż promem, gdy przewożono jej ciało do pochówku w Dunfermline.

W 1636 roku Queensferry zostało royal burgh, jednym z tysiąca królewskich miast w Szkocji.  A w 1890 roku zbudowano tu niesamowity, kolejowy most, który wybraliśmy się zobaczyć. Kilka ciekawostek.

 Pierwszą wersję mostu zrobił młody inzynier Thomas Bouch, ale jego most nie przetrwał wielkiego sztormu, ginie 70 osób i rok potem Thomas ze zgryzoty i oskarżeń umiera. Obecny most jest dziełem dwóch genialnych inżynierów, tandemu Fowler&Baker. To oni. Wszystkie historyczne zdjęcia ze strony https://www.nationalgalleries.org

 



Ci wiktoriańscy panowie zaprojektowali giganta, na którego budowę zużyto 50 ton stali, budowa trwała 8 lat,  w szczytowym momencie pracowało 4 tys. robotników na raz, a przy pracy zginęło 73 osoby.  Most ma długośc 2,5 km, przewozi 3 mln pasażerów rocznie i w najwyższym punkcie ma wysokość 137 metrów. Tak wyglądała budowa.


 I przejazd pociągu.
Obecnie North Queensferry wygląda tak - jest zarazem przedziwnie gargantuiczne i piękne, zatopione w ciszy, świerszczach, łące i szkockiej wsi, z dominująca konstrukcją czerwonego, rdzawego olbrzyma nad tymi maluśkimi, rybackimi domkami. Niesamowite wrażenie.
 






 
Zostawiamy Queensferry za plecami, idziemy ścieżyną pod mostami na łaki, pod kamieniste, granitowe zbocza, gdzie sikorki tańczą wśród jeżyn, malin, żywopłotów z kolcokrzewów i żarnowca. Trawy się kołyszą, pachnie latem, baśń.
 








 
 






 
 Wierzę, że źdźbło trawy jest nie mniej ważne, niż kunszt gwiazd, 
A mrówka jest tak samo doskonała,
 jak ziarnko piasku i jajko strzyżyka, 
A rzekotka jest arcydziełem kulinarnym dla najdostojniejszych, 
A pnąca jeżyna mogłaby ozdobić salony nieba, 
A najdrobniejszy staw mojej dłoni 
może lekceważyć całą maszynerię, 
A krowa pasąca się z pochylonym łbem,
 przewyższa każdy pomnik,
 A mysz jest cudem, które wystarcza, 
aby potrząsnąć sekstylionem niewiernych,
 
 A ja chciałbym przychodzić co wieczór,
 aby zobaczyć dziewczynę gospodarza, 
parzącą herbatę w żelaznym czajniku
 i wypiekającą kruche ciasteczka. 
 
 Odkrywam, że wchłaniam gnejs, węgiel,
 długowłosy mech, owoce, ziarna, korzenie jadalne, 
I jestem pokryty wokół sztukaterią czworonogów i ptaków,
 I minąłem to, co zostało za mną ze słusznych powodów,
 Ale wołam znów do czegokolwiek, kiedy tego pragnę. 
Na próżno pośpiech i nieśmiałość, 
Na próżno skały głębinowe wysyłają swoje stare ciepło naprzeciw, 
 kiedy się zbliżam,
 Na próżno mastodont* cofa się pod własne sproszkowane kości, 
Na próżno obiekty pozostają w oddali i przybierają rozmaite kształty,
 Na próżno ocean osiada w głębinach, 
a wielkie potwory leżą bez ruchu,
 Na próżno myszołów szuka swojego domu na niebie, 
Na próżno wąż pełza przez pnącza i pnie, 
Na próżno łoś zajmuje ukryte przejścia w lesie, 
Na próżno brzytwodzioba alka żegluje daleko na północ, na Labrador,
 Podążam za nią szybko, 
wspinam się do gniazda w szczelinie skalnego urwiska.
 
 tłum. Ryszard Mierzejewski