29 października 2013
Błękit
Topole otuliły się w obłoki i idą spać. Ani liścia na gałęziach, za to liściasta pierzynka na dole, na trawie, na zaoranych polach, na ugorach i miedzach. Lubię tę gorzką woń opadłych liści.
Nawet dorosłego kusi, by pobrodzić po kostki w sypkim szeleście, przyznam się, że zastosowałam z powodzeniem liściobrodzenie w drodze ze szkoły. Jesiony przyglądały mi się pobłażliwie.
Dni są słoneczne, całkiem ciepłe, ale błękit jesienny jest zupełnie innym błękitem, niż ten lipcowy, z wakacyjnych poranków. Ma głębię, powagę, kobaltowe tony, wydaje się wielowymiarowy, jak z innego, cichszego i bardziej uroczystego świata.
Widzieliśmy ostatnio dwie figlarne kuny; światła samochodu nie przeszkodziły im w harcach przekicać przez drogę, gdy wracaliśmy wieczorem. Myszy też wprowadzają się do piwnic, co mi przypomina zawsze bajkę o Filemonie i Bonifacym. I tamte myszy z węzełkami na kijkach :)
Króliki wygrubasiły się niemiłosiernie, są wielkie, puchate i jedzą tyle, że w duchu posądzam je o bicie rekordów w stylu "założę się, że nie zjesz jednej kapusty na dzień".
Mały pokaszluje. Średni uczy się grać na pianinie coś w rodzaju "Requiem for a dream". Duży miał czytać Cudzoziemkę, ale się rozmyślił. Ja gotuję kluski śląskie ze słodką śmietanką. Tak dobijamy do końca października, w błękitach, w domowych zakrzątaniu, w zapachu opadłych liści. I trochę w leniuchowaniu.
Jesień ma w sobie dużo oddechu, powietrza, wyzłoconych najpierw, a potem bezlistnych dali. Żeby jakoś oswoić ten błękit, chłodzący serca już przeczuciem nadchodzącej zimy, herbatę teraz piję z różowego kubka w serduszka. A jutro jedziemy ze szkolnymi dziennikarzami do redakcji Prawdziwej Gazety, "Dobrze Mieszkaj" - wielki buziak dla Tini za przyjęcie nas. Nie omieszkam opisać:)
28 października 2013
Uśmiech z zeszytów szkolnych- lektury szóstoklasistów.
Tym razem zadanie było proste: ułóż jak najwięcej pytań do lektury, sprawdzających znajomość jej treści. Na pierwszy ogień - "Robinson Crusoe" i "W pustyni i w puszczy". Okazało się to niestety ponad siły co niektórych małych lekturoznawców. A ja mam kolejną porcję uśmiechu :)
"W pustyni i w puszczy"
Zagadka ojcostwa
- Jak nazywali się ojcowie Stasia?
Polskie plemię
- Z jakiego plemiona pochodził Staś?
Wybaw nas Panie...
Jakie owady wybawił Staś z baobabu?
Powstańczo
- Kiedy powstało powstanie machdystów?
Coś o tytule....
- Jaki tytuł nosiła powieść " W pustyni i w puszczy"?
Trudny wybór
- W jaki sposób wybrano słonia?
Niedobry generał
- Co złego zrobił ludziom generał Gordon?
Matematycznie
- Ile lwów spotkali w podróży Staś i Nel?
O osobach owadów
- Jakie owady wygonił Staś z baobabu wymień trzy osoby z nich.
Góra górze nierówna
- Co napisał Staś na Górze Lindego?
"Robinson Crusoe"
O urządzaniu
- Gdzie Robinson się urządził?
Santa Maria...
- Z jakiego kraju pochodzili Chiszpanie?
Tajemnica bezludności
- Kto mieszkał n bezludnej wyspie?
Tajemnica sztućców
- Wymień dziesięć rzeczy którymi Robinson jadł?
Konta Robinsona
- Z kont Robinson miał ziarno?
Tutejsze czasy
- Jak nazywa się w tutejszych czasach wyspa Robinsona?
Zagadka...
- Kto był protoptorem Robinsona?
Kuse kozy
- Jak się nazywała zagroda dla kus?
Problemy z nazwiskiem
- Jak Daniel Defoe miał na nazwisko?
Inwencja Robinsona
- Wymień zastosowania krzyża jakie robił Robinson
Fatalistycznie
- Jak się skończył Robinson?
Rasistowsko
- Dlaczego Robinson wogule uratował mużyna?
O przyjaźni
- Ile Robinson miał przyjacieli?
O psie, który...
- Jak zginął pies?
"W pustyni i w puszczy"
Zagadka ojcostwa
- Jak nazywali się ojcowie Stasia?
Polskie plemię
- Z jakiego plemiona pochodził Staś?
Wybaw nas Panie...
Jakie owady wybawił Staś z baobabu?
Powstańczo
- Kiedy powstało powstanie machdystów?
Coś o tytule....
- Jaki tytuł nosiła powieść " W pustyni i w puszczy"?
Trudny wybór
- W jaki sposób wybrano słonia?
Niedobry generał
- Co złego zrobił ludziom generał Gordon?
Matematycznie
- Ile lwów spotkali w podróży Staś i Nel?
O osobach owadów
- Jakie owady wygonił Staś z baobabu wymień trzy osoby z nich.
Góra górze nierówna
- Co napisał Staś na Górze Lindego?
"Robinson Crusoe"
O urządzaniu
- Gdzie Robinson się urządził?
Santa Maria...
- Z jakiego kraju pochodzili Chiszpanie?
Tajemnica bezludności
- Kto mieszkał n bezludnej wyspie?
Tajemnica sztućców
- Wymień dziesięć rzeczy którymi Robinson jadł?
Konta Robinsona
- Z kont Robinson miał ziarno?
Tutejsze czasy
- Jak nazywa się w tutejszych czasach wyspa Robinsona?
Zagadka...
- Kto był protoptorem Robinsona?
Kuse kozy
- Jak się nazywała zagroda dla kus?
Problemy z nazwiskiem
- Jak Daniel Defoe miał na nazwisko?
Inwencja Robinsona
- Wymień zastosowania krzyża jakie robił Robinson
Fatalistycznie
- Jak się skończył Robinson?
Rasistowsko
- Dlaczego Robinson wogule uratował mużyna?
O przyjaźni
- Ile Robinson miał przyjacieli?
O psie, który...
- Jak zginął pies?
27 października 2013
Coraz mniej złota. Dni pod wezwaniem Uśpienia.
Brzozom ktoś bezlitośnie skrócił sukienki, złoto zostało im tylko na górze, dołem wstydliwie połyskują tylko białe pnie i gałęzie. Ale nad zielenią sosnowych lasów wznosi się ten splendor złocistych welonów, koronka ostatnich, październikowych liści. Nie mogłam się napatrzeć, gdy jechaliśmy do miasta tysiąckroć znajomą drogą, przez ugory i lasy, przez małe miasteczko Zabłudów, gdzie znajduje się cerkiew pod wezwaniem Uśpienia - zawsze mi się ta nazwa podobała, naprawdę jest tam sennie i tylko rzeźbiony strażak rusza wąsem, a wrony kraczą z gniazd nad rozlewiskiem. W XVII wieku była tu drukarnia ariańska, a samo miasteczko kolejno wpadało w ręce Chodkiewiczów, Paców, Sapiehów, Leszczyńskich i Sanguszków. Był tu zbór kalwiński, szpital i szkoła, a potem synagoga, w której urzędowali chasydzi. Dzisiaj całe miasteczko jest pod wezwaniem Uśpienia. Śpi sennie w ramionach lasów i rzeki, a my jedziemy dalej, wspinając się wstążką asfaltu ku coraz bardziej brunatniejącym polom. Tak, coraz mniej złota na lipach, jesiony całkiem nagie, tylko dęby połyskują rudą ochrą.
Odwiedzamy sklep w celu nabycia bułek z budyniem i dżemem jagodowym. Oczywiście, chłopaki nie chcą siedzieć w samochodzie, pakują się ze mną.
- Wolno wam wybrać tylko jedną rzecz - ostrzegam, znając zapędy napełniania wózka- Każdy po jednej.
- To ja wybieram cały sklep! - odpowiada Mały rezolutnie - A co, tylko jedną, to ja wybieram sklep!
W końcu jednak wybiera dorodne pomelo, dumny taszczy złocista kulę w siateczce.
W domu winogronowe szejki, cisza i spokój; patrzę przez okno na linię widnokręgu, zieloną z przebłyskiem oranżu i sinawych mgiełek. Coraz mniej złota...
Przyjemnie jest mieć okna wychodzące na zachód, patrzeć, jak różowi się niebo. Przyjemnie zrobić kawę w czerwonej filiżance, założyć czytaną książkę dębowym liściem, z niejakim westchnieniem obejrzeć stertę oczekujących na prasowanie koszul.
Szafo-witryna zakupiona, dumnie mości się w sypialni, łaskawie pozwalając się podziwiać. Jak zrobię ładne zdjęcia, może wstawię. Póki co, dopijam kawę, bo mimo przestawienia czasu dni są też jakoś pod wezwaniem Uśpienia i poziewuję trochę. Chyba zmieni się pogoda, widziałam dzisiaj dwie sroki pięknotki. Srokę widzieć - deszcz będzie!
Ze strony http://www.ciekawepodlasie.pl/ zdjęcia uśpionego Zabłudowa:
Odwiedzamy sklep w celu nabycia bułek z budyniem i dżemem jagodowym. Oczywiście, chłopaki nie chcą siedzieć w samochodzie, pakują się ze mną.
- Wolno wam wybrać tylko jedną rzecz - ostrzegam, znając zapędy napełniania wózka- Każdy po jednej.
- To ja wybieram cały sklep! - odpowiada Mały rezolutnie - A co, tylko jedną, to ja wybieram sklep!
W końcu jednak wybiera dorodne pomelo, dumny taszczy złocista kulę w siateczce.
W domu winogronowe szejki, cisza i spokój; patrzę przez okno na linię widnokręgu, zieloną z przebłyskiem oranżu i sinawych mgiełek. Coraz mniej złota...
Przyjemnie jest mieć okna wychodzące na zachód, patrzeć, jak różowi się niebo. Przyjemnie zrobić kawę w czerwonej filiżance, założyć czytaną książkę dębowym liściem, z niejakim westchnieniem obejrzeć stertę oczekujących na prasowanie koszul.
Szafo-witryna zakupiona, dumnie mości się w sypialni, łaskawie pozwalając się podziwiać. Jak zrobię ładne zdjęcia, może wstawię. Póki co, dopijam kawę, bo mimo przestawienia czasu dni są też jakoś pod wezwaniem Uśpienia i poziewuję trochę. Chyba zmieni się pogoda, widziałam dzisiaj dwie sroki pięknotki. Srokę widzieć - deszcz będzie!
Ze strony http://www.ciekawepodlasie.pl/ zdjęcia uśpionego Zabłudowa:
Przedwojenny rynek
Drewniana synagoga, zbudowana bez użycia gwoździ.
26 października 2013
Zielone smoothies, czyli swojskie szejki witaminowe
essential survival
Wegetariańsko- wegańska część rodziny uwielbia, reszta słucha rozumu i też się uczy popijać. Trzeba nauczyć się smakować naturalne smaki, naturalne cukry z owoców, delektować się witaminową bombą.
- Zielone drinki poprawiają wygląd skóry, włosów i paznokci, pobudzają pracę jelit, są też źródłem energii i poprawiają nastrój.
- Można zamiast wody dodawać mleko kokosowe, orkiszowe, owsiane, jogurt, mleko sojowe
- Nie dosładzać :) Chyba, że w desperacji, miodem
- Nie bać się łączyć smaków
- Mają mnóstwo enzymów i nasz organizm wchłania je niemal natychmiast
- Nawadniamy organizm a roślinne włókna działają błogo na układ trawienny. Mniam.
KILKA przyjemnych przepisów, ale generalnie fantazjujemy sami na zielono i wymyślamy, pakując do blendera co się da :)
Zielony szejk z orzechami i śliwkami
2 gruszki
2 jabłka
Namoczone na noc orzechy i śliwki suszone
Miksujemy całość z wodą, w której się moczyły orzeszki i sliwki
Zielone cudo jarmużowe
Liść jarmużu, spory, posiekany
Garść posiekanej natki pietruszki
Jabłko
Banan
Sok z połówki cytryny
Szklanka wody
Miksujemy:)
Szpinakowa zielona smakowitość
Dwie garście posiekanych liści szpinaku
Ogórek, posiekany
2 szklanki winogron najlepiej białych
2 kiwi posiekane
Szklanka wody
Opcjonalnie parę listków melisy
Miksujemy :)
Zielone przepisy z zielonej strony
Smoothie z pietruszką
- garść pietruszki
- 2 liście sałaty
- 1 pomarańcza
- 1 banan
- tyle wody, by uzyskać konsystencję gęstego puszystego nektaru albo mlecznego shake'a
Smoothie ze szpinakiem
- 2 duże garści szpinaku
- 3 słodkie gruszki
Smoothie ze szpinakiem i selerem naciowym
- garść szpinaku
- kilka liści selera naciowego
- 1 awokado
- 2 kiwi
- 1 gruszka
Smoothie z sałatą
- 1/2 główki sałaty
- 2 banany
- 1 małe jabłko
Smoothie z kapustą i jabłkiem
- 2 liście kapusty włoskiej (bez twardego włókna ze środka liści)
- 2 słodkie jabłka
- 1 gruszka
Smoothie z kapustą i brzoskwinią
- 2 liście włoskiej kapusty (bez twardego włókna ze środka liści)
- 4 słodkie śliwki
- 2 brzoskwinie
- łyżeczka miodu
Smoothie z pokrzywą
- garść liści pokrzyw (młodych)
- 2 brzoskwinie
- 1 banan
25 października 2013
Głębiej w jesień
Przed szóstą, gdy wstaję, jest jeszcze ciemno. Cytrynowe oczy lamp przy ulicy, za ogrodem, przymykają się akurat wtedy, gdy zaczyna mruczeć czajnik i zawijam Dużemu kanapki do szkoły. Lubię tę chwilę, gdy dzień wstaje, zaspany jeszcze gorzej niż ja, szyby parują, słychać sikorki za oknem, a z komina sąsiada wznosi się smuga dymu prosto w różowiejące przymrozkiem niebo.
Z każdym dniem zstępujemy głębiej w jesień. Z każdym porankiem i wieczorem.
Jak w wierszu Miłosza;
Kręcą się kołowroty, ryby trzepocą w sieciach
pachną pieczone chleby, toczą się jabłka po stołach
wieczory schodzą po schodach, a schody z żywego ciała
wszystko jest z ziemi poczęte ona jest doskonała
(...)kosze wędrują o zmierzchu i zorza mieszka w jabłoni
wszystko jest ziemi poczęte, wszystko powróci do niej
Przyglądam się dniom mijającym spokojnie, jak szlifierz danym mu do oszlifowania klejnotom. Niedługo 1 listopada, na ryneczku co wtorek feeria sztucznych kwiatów, ludność nabywa oranżowe lilie, fioletowe róże i niebieskie irysy. Coraz mniej złota i czerwieni w lasach. To takie dziwne, że najkolorowsze o tej porze roku są cmentarze. Co do mnie, to lubię zapach chryzantem, apteczny, zielny. Sztucznych kwiatów nie bardzo... Za to wzruszaja mnie pełgające w nocy płomyki, gdy mijamy cmentarz na zakręcie, wracając z miasta. Tak, schodzimy głębiej w jesień. Coraz ciszej, uroczyściej.
Bulwy georginii, mieczyki, lilie zostały położone spać w skrzyneczki, czekają na wiosnę. Naradziłam się z szalami i czapkami i przeprosiliśmy się po lecie. W kuchni rozpieszczamy się słodkościami, robimy gorące kakao, podjadamy bułeczki. Im ciemniej za oknem, tym jaśniej w domku. Jesienny dom jest królestwem świec, kominków, gorących herbat, wełnianych skarpet.
Głębiej w jesień.
Paprocie są brązowe, kruszą się w palcach, gdy ścinałam je dzisiaj sekatorem, tak jak i inne badylki ogrodowe; brunatne liście piwonii, czarne aksamitki, wszystko jak z innego, jesiennego świata. Ogród niedługo zasnie. Po przymrozkach otulimy drzewka jabłonek. Wypompuje się wodę z oczka.
Głębiej.
Muminki przeczytane. Trzeba upiec chleb, wyjąć zimowe buty.
Głębiej.
Wędruję po lesie za domem, takim innym, obcym, nie letnim, przyjaznym, ale bardziej tajemniczym, cichszym, pachnącym wilgotnym mchem i powagą.
Jakie inne są październikowe bukiety; jak ikebany, gałązka sosny, mech, żywoczerwone korale kaliny, brązowy, uschły wrotycz.
Buduję wokół siebie bezpieczne mury z książek, wieczorów, kuchennego królestwa, zapachów domu, ulubionych wierszy, olejków, wakacyjnych wspomnień. I codziennie kolejny krok, głębiej... głębiej...
Już słychać trąbki i rogi świty listopada, jak królewskie polowanie wjeżdżającego między reduty świerków, sosen i ostatnich, złotych brzóz.
A ja zamykam oczy i wędruję w pamięci ku pięknie minionego lata...
18 października 2013
Sójki o poranku, błękit i powolne mijanie jesieni. I Muminki.
Widziałam dzisiaj sójki; siadły sobie na ogrodowej huśtawce, w tych cudnych brązowych fraczkach z błękitami, elegancją czarnobiałych akcentów i zabawnym skrzeczeniem. I mimo, że poranek był pośpieszny, bo do pracy o 7 dziesięć już trzeba było iść, nie mogłam oczu oderwać. Kochane, takie zabawne, napuszone jak dwie stare panny w salopkach, przekrzywiały łebki, zerkając na wyłysiały orzech, a potem poleciały sobie w swoich sójkowych sprawach. Pewnie wybierać się jak sójka za morze.
Zostało poczucie ulotnego, ale silnego szczęścia i zupełnej adekwatności siebie tutaj: tak, nasze miejsce, dom, ogród, sójki, złocista jesień, cisza i białe złocienie w pajęczynkach i rosie. Błękitów i szarości nie brakuje, mimo chmur, pola już zaorane, szosa wije się między nimi w rudościach i złocie, a każdego dnia mniej koronkowych żółcieni na brzozach. Powolne przenikanie się jesieni z czasem wcale nie boli, wszystko wydaje się właściwe, na miejscu.
Można wędrować po zarośniętym ogrodzie - nikomu już się nie chce kosić - i zbierac liście sumaków. Można podjadac przesiąknięte deszczem maliny. Zerwać wesoły jarmuż na sok. Przynieść drzewa do kominka. Można pogadać z królikami. Odwiedzić mostek przy szkole i poszukać wodnika w ciemniejącym prądzie. Albo stac długo u okna i patrzeć, jak ciemność zagarnia szeleszczący od deszczu ogród. Pachnie wilgocią, wykopałam kanny i zapakowałam w skrzynki do piwnicy, tak samo warzywka. Marchewek obfitość, ziemniaczki duże, udane. Szale i wełniane skarpety wywędrowały z czeluści szafy na honorowe miejsca, kominek mruga wesołym okiem, a drożdżowe bułeczki, tu nazywane pluszkami, z gorącym mlekiem rozchmurzają najciemniejszy wieczór.
„Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne.”
"Nic z uroczego nieporządku, jaki zwykle w lecie panuje wokół domu, ani grabi, ani wiadra, ani zapomnianego kapelusza, nic z tych wszystkich swojskich rzeczy, które czekają na następny dzień"
"A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą kiedy chcą. Niech tłuką się o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony"
"Las uginał się od deszczu, drzewa tkwiły w zupełnym bezruchu. Nagie krzaki czarnej jagody były żółtozielone, a żurawiny ciemne jak krew. Ale paprocie były czarne."
To oczywiście Muminki w listopadzie. Nadszedł czas, herbata jest gorąca, a tęsknoty w sercu układają się na zimowy sen, czekając na nowe wiosny, lata i kwadryliony marzeń. Sójko, kochana, prowadź nas głębiej w jesień, jesteśmy gotowi.
Zostało poczucie ulotnego, ale silnego szczęścia i zupełnej adekwatności siebie tutaj: tak, nasze miejsce, dom, ogród, sójki, złocista jesień, cisza i białe złocienie w pajęczynkach i rosie. Błękitów i szarości nie brakuje, mimo chmur, pola już zaorane, szosa wije się między nimi w rudościach i złocie, a każdego dnia mniej koronkowych żółcieni na brzozach. Powolne przenikanie się jesieni z czasem wcale nie boli, wszystko wydaje się właściwe, na miejscu.
Można wędrować po zarośniętym ogrodzie - nikomu już się nie chce kosić - i zbierac liście sumaków. Można podjadac przesiąknięte deszczem maliny. Zerwać wesoły jarmuż na sok. Przynieść drzewa do kominka. Można pogadać z królikami. Odwiedzić mostek przy szkole i poszukać wodnika w ciemniejącym prądzie. Albo stac długo u okna i patrzeć, jak ciemność zagarnia szeleszczący od deszczu ogród. Pachnie wilgocią, wykopałam kanny i zapakowałam w skrzynki do piwnicy, tak samo warzywka. Marchewek obfitość, ziemniaczki duże, udane. Szale i wełniane skarpety wywędrowały z czeluści szafy na honorowe miejsca, kominek mruga wesołym okiem, a drożdżowe bułeczki, tu nazywane pluszkami, z gorącym mlekiem rozchmurzają najciemniejszy wieczór.
„Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się i chowa jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie, możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne.”
"Nic z uroczego nieporządku, jaki zwykle w lecie panuje wokół domu, ani grabi, ani wiadra, ani zapomnianego kapelusza, nic z tych wszystkich swojskich rzeczy, które czekają na następny dzień"
"A potem niech sobie sztormy, ziąb i ciemności przychodzą kiedy chcą. Niech tłuką się o ściany szukając po omacku wejścia, i tak go nie znajdą, bo wszystko jest zamknięte, a w środku siedzi ten, kto był przezorny, siedzi i śmieje się, zadowolony"
"Las uginał się od deszczu, drzewa tkwiły w zupełnym bezruchu. Nagie krzaki czarnej jagody były żółtozielone, a żurawiny ciemne jak krew. Ale paprocie były czarne."
To oczywiście Muminki w listopadzie. Nadszedł czas, herbata jest gorąca, a tęsknoty w sercu układają się na zimowy sen, czekając na nowe wiosny, lata i kwadryliony marzeń. Sójko, kochana, prowadź nas głębiej w jesień, jesteśmy gotowi.
17 października 2013
Ciężkie przypadki sztuki starożytnej
Klasa I gimnazjum, sprawdzian z historii sztuki.
Osiągnięcia Mezopotamii - pismo glinowe.
Dolina Królów - mur, na którym znajdują się jakieś malunki.
Czym się różniło malarstwo czarnofigurowe od czerwonofigurowego? - Kolorem.
Co to ziggurat? Wygląda jak muzeum i ma takie słupy.
Jakie prawo obowiązywało w Babilonii? Prawo Achillesa.
Najsłynniejszy krąg kamienny w Anglii - Zeus Gromowładny.
Sztuka prehistoryczna dzieli się na.... - dolną i górną.
Starozytne miasta Babilonii - Nil i Mezopotamia.
Trzy porządki architektury greckiej to... - ziggurat, piramida i Stonehenge.
Największy grecki rzeźbiarz - Michał Anioł.
Co to jest kromlech? Farba do malowania ścian.
Największy grecki rzeźbiarz? Ziggurat.
Osiągnięcia Mezopotamii - pismo egipskie.
Jak się dzielił Egipt? Na Mezopotamię i Gizę.
Co to piramida? Schronienie przed potopem.
Największy grecki rzeźbiarz? Sfinks.
Osiągnięcia Mezopotamii - pismo glinowe.
Dolina Królów - mur, na którym znajdują się jakieś malunki.
Czym się różniło malarstwo czarnofigurowe od czerwonofigurowego? - Kolorem.
Co to ziggurat? Wygląda jak muzeum i ma takie słupy.
Jakie prawo obowiązywało w Babilonii? Prawo Achillesa.
Najsłynniejszy krąg kamienny w Anglii - Zeus Gromowładny.
Sztuka prehistoryczna dzieli się na.... - dolną i górną.
Starozytne miasta Babilonii - Nil i Mezopotamia.
Trzy porządki architektury greckiej to... - ziggurat, piramida i Stonehenge.
Największy grecki rzeźbiarz - Michał Anioł.
Co to jest kromlech? Farba do malowania ścian.
Największy grecki rzeźbiarz? Ziggurat.
Osiągnięcia Mezopotamii - pismo egipskie.
Jak się dzielił Egipt? Na Mezopotamię i Gizę.
Co to piramida? Schronienie przed potopem.
Największy grecki rzeźbiarz? Sfinks.
15 października 2013
Mosty w Stańczykach, stare meble w Pieckach, trochę śmiechu i dużo jesieni. Oraz higiena tortur.
Kolejna wyprawa, tym razem do Stańczyk. Znajduje się tam podwójny most, kiedyś miała biec tędy linia kolejowa Gołdap - Żytkiejmy. Mają ponoć 36 metrów wysokości, każdy niemal rzymski łuk akweduktu to piętnaście metrów, długość w sumie osiąga 200 m. Ale przecież nie liczby stanowią o magii tego miejsca. Mosty są baśniowe; ich skala zapiera dech w piersiach.
Mnie się kojarzyły nieco z rzymskimi akweduktami, choć projektowali je Włosi. Ponoć przypominają akwedutkty z Pont du Gard. Są wysmukłe, mimo potęgi. Trochę jak z art deco. Zdobienia bardzo proste, ale szlachetne w doskonałych proporcjach. W dole płynie sobie bełkotliwa rzeka Błędzianka, muzyka omywanych przez przejrzystobrązowy nurt kamieni przypominała mi Bieszczady.
Złote liście wpadały w wodę, gromadząc się u brzegów, między korzeniami wielkich świerków, wymytych erozją i czasem. Można było staći patrzeć, jakby musnęło nas piękno Hellady, oddech epoki zupełnie innej, w tym bolesniejszym kontraście, że most skomercjalizowano, a prywatny właściciel wstawił tam latarnie narnijskie, kostkę brukową, dodał siatki i bramy, a nawet swojski wagon z kominem i budkę bileterską. A jednak mosty urzekły nas wszystkich. Jakby śpiewały starożytną, smutną pieśń o przemijaniu - i trwaniu. Kolejna jesień, kolejny kruchy splendor złotogłowiu brzóz, piosenki wodników w leśnych strumieniach - i potęga ludzkiego dzieła nad tym wszystkim. Miejsce do zakochania...
Do mostów prowadziła wąziutka szosa, wysadzana ponoć jarząbem szwedzkim ( Megi pewnie się zna).
Cudowne. Obok jezioro, zwane Szmaragdowym. Bajkowe nazwy: Błąkały.
Tobellus Mały i Duży. Wokoło Puszcza Romnicka, aż do Żytkiejm, gdzie się rozczarowałam kościołem, bo wcale nie wyglądał na obiekt XVI wieczny. Goering tu miał polować, ale nie ma po nim śladu i dobrze, za to koło Piecek znaleźliśmy farmę cudownych wiatraków, a w samych Pieckach hangary z używanymi meblami, porcelaną i czymś a la antyki. I koniec, kropka- zakochaliśmy się w rzeźbionej komodo-witryno-szafie, wszyscy, całą rodziną, po czym rzeczoną komodo - witryno- szafę nabyliśmy, wpłacając zadatek. Ma rzeźbione głowy jak szafa z Narnii, lwie pyszczki i łapki, ozdobny fryz, trzy szuflady i wyglądała tak, jakby 100 lat czekała tam tylko na nas. Za tydzień jedziemy po odbiór, a ja już tęsknię za chwilę, gdy cudowna, przedwojenna dama zamieszka w naszym domu.
Przy okazji obserwowałam roziskrzenie w oczach synów, którzy odkryli w sobie nagłą miłość do stylowych mebli. Średni chciał szafę, Duzy łóżko, a Mały intarsjowaną komódkę i serwantkę. Mąż zegar, który był tak piękny, że serce ściska. Zapoznawszy się jednak ze stanem portfeli z bólem opuściliśmy miejsce pokus i ruszyli ku domowi.
- Skąd tu zdobyć pieniądze, skąd tu zdobyć pieniądze...- debatował Duży.
-Produkcja amfetaminy jest chyba opłacalna - Średni wczoraj oglądal odpowiedni program na National Geographic i się dokształcił. Spiorunowałam ich wzrokiem.
- Ja wam dam amfetaminę! Pomyślcie, jakie studia skończyć, by potem zarabiać fortunę i kupić mamusi taki zestaw mebli w kolorze pudrowego różu do salonu, z tymi lwimi łapkami i z aksamitu...
Zaczęli myśleć: analizując posady dyrektora banku, elektrociepłowni, przemyt, zostanie gwiazdą estrady, twórca nowych programów komputerowych czy politykiem.
- Nie, politykiem nie, to bagno - stwierdzili w końcu. Miły wrócił z tankowania, a ja mu przedstawiam desperację spragnionej stylowego zegara i ludwików rodziny:
- A wiesz, że oni rozważaja produkcję amfetaminy, by zarobić na stary zegar? - nadmieniam zszokowana nadal. Mężowi błysnęło w oku:
- Marihuana chyba lepiej i szybciej - stwierdził, uruchamiając auto i z całkowita powagą- Możnaby zrobić instalację oświetleniową w piwnicy...
... a tak przy okazji rodzinnego czarnego poczucia humoru, to kolejna rozmowa chłopaków z tylnych siedzeń samochodu:
- A co to jest Żelazna Dziewica?
- Taka skrzynka do tortur, zamykało się człowieka w środku i tam były kolce...
- Fuj, to potem brudno bylo w środku, a jak oni to myli?
- Nic nie myli, kogo obchodziło mycie, to do tortur było, no!
- Ale to bylo niehigieniczne, mogli się zarazić jak ściągali z tych kolców, skaleczyć i tężec gotowy...
Czasem w osłupieniu myślę, że nikt nie przebije dzieci w inwencji...
Subskrybuj:
Posty (Atom)