27 października 2013

Coraz mniej złota. Dni pod wezwaniem Uśpienia.

Brzozom ktoś bezlitośnie skrócił sukienki, złoto zostało im tylko na górze, dołem wstydliwie połyskują tylko białe pnie i gałęzie. Ale nad zielenią sosnowych lasów wznosi się ten splendor złocistych welonów, koronka ostatnich, październikowych liści. Nie mogłam się napatrzeć, gdy jechaliśmy do miasta tysiąckroć znajomą drogą, przez ugory i lasy, przez małe miasteczko Zabłudów, gdzie znajduje się cerkiew pod wezwaniem Uśpienia - zawsze mi się ta nazwa  podobała, naprawdę jest tam sennie i tylko rzeźbiony strażak rusza wąsem, a wrony kraczą z gniazd nad rozlewiskiem. W XVII wieku była tu drukarnia ariańska,  a samo miasteczko kolejno wpadało w ręce Chodkiewiczów, Paców, Sapiehów, Leszczyńskich i Sanguszków. Był tu zbór kalwiński, szpital i szkoła, a potem synagoga, w której urzędowali chasydzi. Dzisiaj całe miasteczko jest pod wezwaniem Uśpienia. Śpi sennie w ramionach lasów i rzeki, a my jedziemy dalej, wspinając się wstążką asfaltu ku coraz bardziej brunatniejącym polom. Tak, coraz mniej złota na lipach, jesiony całkiem nagie, tylko dęby połyskują rudą ochrą.
Odwiedzamy sklep w celu nabycia bułek z budyniem i dżemem jagodowym. Oczywiście, chłopaki nie chcą siedzieć w samochodzie, pakują się ze mną.
- Wolno wam wybrać tylko jedną rzecz - ostrzegam, znając zapędy napełniania wózka- Każdy po jednej.
- To ja wybieram cały sklep! - odpowiada Mały rezolutnie - A co, tylko jedną, to ja wybieram sklep!
W końcu jednak wybiera dorodne pomelo, dumny taszczy złocista kulę w siateczce.
W domu winogronowe szejki, cisza i spokój; patrzę przez okno na linię widnokręgu, zieloną z przebłyskiem oranżu i sinawych mgiełek. Coraz mniej złota...

Przyjemnie jest mieć okna wychodzące na zachód, patrzeć, jak różowi się niebo. Przyjemnie zrobić kawę w czerwonej filiżance, założyć czytaną książkę dębowym liściem, z niejakim westchnieniem obejrzeć stertę oczekujących na prasowanie koszul.
Szafo-witryna zakupiona, dumnie mości się w sypialni, łaskawie pozwalając się podziwiać. Jak zrobię ładne zdjęcia, może wstawię. Póki co, dopijam kawę, bo mimo przestawienia czasu dni są też jakoś pod wezwaniem Uśpienia i poziewuję trochę. Chyba zmieni się pogoda, widziałam dzisiaj dwie sroki pięknotki. Srokę widzieć - deszcz będzie!

Ze strony http://www.ciekawepodlasie.pl/ zdjęcia uśpionego Zabłudowa:

Przedwojenny rynek

 Drewniana synagoga,  zbudowana bez użycia gwoździ.

2 komentarze:

  1. U mnie ciekawskie sikorki zaglądają przez okna do domu.. : ) czasem sie zastanawiam, czy zaczną w szybę pukać dziobem, jak zgłodnieją...

    Mniej złota u Was, u mnie już wcale. Na ulicach brązowieją tylko liście, jak nowe kamyki chodników.. a szkoda.
    Jak pokraczki? : )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze się za pokraczki nie zabrałam, na razie sprawdzam klasówki z Robinsona i Stasia i Nel... Oj, będą kwiatki z klasówek, znowu będą... :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)