To już?
Nie będzie beztroskiego przesypywania dni przez palce, wylegiwania się na tarasie z kotem? Nie będzie porzuconych niefrasobliwie piłek, ogrodowego basenu, żab w oczku, truskawek na śniadanie, piosenek z gitarą na kolację, lampionów, zieleni, świerszczy?
Dopiero za rok? Przecież tak mało było, tych ognisk, bajek, gorącego dżemu, śmiechów, książek, obłoków, lipca, sierpnia, czerwcowych jaśminów, łąk, gwiazd z letniego nieba...
Stało się, minęło, nadeszło.
Trawa pachnie teraz inaczej, słońce świeci jak przez gazę, barwy się rozmywają, wędrując za grzybami zapalątuję się w dziesiatki pajęczyn, niewidzialnych przez łzwwiące oczy.
Jak pięknie. Rudość, cynowa zieleń, ochry, sprane błękity, fiolet, złoto.
To już, Polecie, jak napisała Jagoda...
Mały z pięknym znaleziskiem - prawdziwek był cały i zdrowy, ważył 80 dkg...
Tu znowu Mały z nowym znaleziskiem. Mamo, chcesz zobaczyć mojego przyjaciela? Reszta chłopaków nie była taka odważna, o nie!
A kiedy się suszyło... to bajka.
Będzie tego na zimę...:)
Kotlety z komosy (quinoa), z dodatkiem pieczonego selera, kminku i czarnuszki. Cukinia smażona w panierce z mąki kukurydzianej zmieszanej z curry, czarnuszką, solą, pieprzem i cukrem.
A jutro powitamy wrzesień. Nie, żebyśmy września nie kochali. Inne dary będą, inne cuda. Chłodne ranki, rosa, swetry, welniane chusty, gorąca herbata, wrzosy, coraz więcej złota.
Ale na czerwce, lipce i sierpnie poczekam znowu rok.
Staję w progu i patrzę na te światła. Jakbym żegnała przyjaciela, co odjeżdża daleko.
Piosenka na pożegnanie sierpnia.