Sierpień dotarł prawie do swojej połowy, a u mnie zakwitły mieczyki i pojawiły się gruszki. Gruszki dotarły z kurkami w koszu pani Mani, jednej z grzybowych i jagodowych babć, przywożących na rowerze leśne dobro. Nigdzie nie widziałam takich cudnych mieczyków jak kiedyś, u Dziadziusia. Jak miecze archanioła Michała, dorodne, o grubych łodygach. Ale tam była sandomierska ziemia, a na naszych podlaskich piaskach wyrosły mi mieczyki delikatne, wiotkie, szczuplutkie. Ot, mieczyki właśnie. Stoją w kuchni i różowieją mi pochmurny dzień, razem z nowymi dzbanuszkami. Nabyłam je drogą kupna, jakby koleżanka Grażyna powiedziała;) I nie mogę się nacieszyć:)
Z kurek będzie sos do młodych ziemniaków, a wdzbanuszki nie wiem jeszcze co wstawię. Pomyślę:)
Sierpień jest zupełnie innym miesiącem, niż lipiec czy czerwiec. Spowalnia. Kojarzy mi się z muzyką fado - te mgły, te wieczory, ta rosa, te otulenie się kocem czy ponchem - dzisiaj pierwszy raz od wielu dni wyciągnęłam miękki patchowrk. W stopy zimno.
Kupiliśmy Rzeczy do szkoły Małemu. A dla mnie Terminarz Nauczyciela...
W ramach pocieszania się uciekającym sierpniem, upiekłam bezę z borówkami i kremem mascarpone. Średni chce czytać Muminki, a Mały czyta komiksy Tytusa. Kot śpi na fotelu, ogród jest dzisiaj mokry, a herbata dobra i gorąca. I tak mija niedziela, a dla Was - wiersz Średniego, absolutnie cudowny. I wieczorowe zdjęcia made in Duży i ja.
Wieczór donikąd nie zmierza
taszcząc się sennie i jakby od niechcenia
po firmamencie lipcowego boga,
boga słoneczników i lawendy, ulotnej rosy
i spływających warkoczy burz, przetaczających się gniewnie
a jednak równie ospale, co ten Wieczór, przez życie
nieuchwytnych nietoperzy, rzeszy szlachetnych pszczół
muszych perypetii i mrówczej arystokracji
Wieczór donikąd nie zmierza
dojrzewa razem z dzikim winem, potyka się o pośpiech
mąci taflę nieboskłonu purpurą swych snów na jawie
ale o czym może śnić Wieczór,
jeśli nie o zaczętych książkach i gazetach
przykrywających umęczone twarze śniące w bujanych fotelach
jeśli nie o tarasach i pustych szklankach
albo elektrycznych wiatrakach i ich mechanicznym rytmie
ulgi przeplatanej skwarem
taszcząc się sennie i jakby od niechcenia
po firmamencie lipcowego boga,
boga słoneczników i lawendy, ulotnej rosy
i spływających warkoczy burz, przetaczających się gniewnie
a jednak równie ospale, co ten Wieczór, przez życie
nieuchwytnych nietoperzy, rzeszy szlachetnych pszczół
muszych perypetii i mrówczej arystokracji
Wieczór donikąd nie zmierza
dojrzewa razem z dzikim winem, potyka się o pośpiech
mąci taflę nieboskłonu purpurą swych snów na jawie
ale o czym może śnić Wieczór,
jeśli nie o zaczętych książkach i gazetach
przykrywających umęczone twarze śniące w bujanych fotelach
jeśli nie o tarasach i pustych szklankach
albo elektrycznych wiatrakach i ich mechanicznym rytmie
ulgi przeplatanej skwarem
Wieczór donikąd się nie śpieszy
jest ojcem niedzieli
awatarem wieczności
I apogeum malarskiego talentu
zaklęty w geometrycznym układzie szkarłatnego cienia
albo pieniącym się na chmurach słońcu
Wieczór czyni nas nami, tak jak południe czyni pszenicę pszenicą
i jak północ czyni noc nocą
Wiele określa i określa go wiele
więcej niż drzemki, więcej niż dzikie wino, niż furkotanie nietoperzych skrzydeł
niż kolor czerwony, niebieski i czarny
Bo jest niebieski, niebieski i w równym stopniu ziemski
profanosacrum, sacrumiprofanum
Nietykalny, dotkliwy, uczuciowy, nieczuły
śni o nadchodzącej nocy
to wartownik na granicy nadziei
jest ojcem niedzieli
awatarem wieczności
I apogeum malarskiego talentu
zaklęty w geometrycznym układzie szkarłatnego cienia
albo pieniącym się na chmurach słońcu
Wieczór czyni nas nami, tak jak południe czyni pszenicę pszenicą
i jak północ czyni noc nocą
Wiele określa i określa go wiele
więcej niż drzemki, więcej niż dzikie wino, niż furkotanie nietoperzych skrzydeł
niż kolor czerwony, niebieski i czarny
Bo jest niebieski, niebieski i w równym stopniu ziemski
profanosacrum, sacrumiprofanum
Nietykalny, dotkliwy, uczuciowy, nieczuły
śni o nadchodzącej nocy
to wartownik na granicy nadziei
Muzykę wieczoru słyszy się w trawach, łąkach i lasach
w westchnieniach odpoczywającego Boga
i jest ona kołysanką, jest ona obietnicą
utkaną ze zmarnowanych chwil beztroskiego lenistwa
których dług zaciąga u nas Wieczór
Melodia popołudnia niesie słowa pociechy, stąpa cicho
po łanach zbóż, opalonych plecach, zroszonych potem czołach
i piersiach unoszących się w rytm lekkiego snu
w westchnieniach odpoczywającego Boga
i jest ona kołysanką, jest ona obietnicą
utkaną ze zmarnowanych chwil beztroskiego lenistwa
których dług zaciąga u nas Wieczór
Melodia popołudnia niesie słowa pociechy, stąpa cicho
po łanach zbóż, opalonych plecach, zroszonych potem czołach
i piersiach unoszących się w rytm lekkiego snu
Wieczór zawiera się w szklanych dzbankach bez wody
w których schną plastry cytryny i mięta
Wieczór jest koroną dwudziestu czterech godzin
które zamykają krąg wschodów i zachodów
słońca i losów
w których schną plastry cytryny i mięta
Wieczór jest koroną dwudziestu czterech godzin
które zamykają krąg wschodów i zachodów
słońca i losów
Ostatnie zdjęcie zachwyca!
OdpowiedzUsuńA wiersz wzrusza! Podziwiam talent i piękno duszy! :))
Średni tak zdolny jak Mama, wiersz wzrusza. Zdjęcia powodują u mnie melancholijne nastrój,leniwa niedziela przy pysznej bezie, och Kalino czuję się tak jakbym była z Wami.
OdpowiedzUsuńWiersz absolutnie cudowny , musisz być dumna ...
OdpowiedzUsuńU nas na mieczyki mówią gladiole .Pozdrawiam .E.K
Dziękuję Kalino za kawałeczki Twojej codzienności...pozdrawiam Ewa
UsuńA już się martwiłam końcem lata i nadchodzącą jesienią... Blogi dla mnie są jak książki z tą zaletą, że się nie kończą i można je czytać i czytać i przeżywać losy bohaterów :))) Ogromnie się cieszę, że znalazłam twój blog bo z każdym kolejnym postem mnie zachwyca. Z ogromną przyjemnością przeczytam go całego :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia życzę :D