Wczoraj było Jacka. Nie padało. Ziemia jest tak sucha, że rudbekie więdną i krwawnik, a one przeciez wytrzymałe są bardzo. Magda Umer kiedyś pisała do Andrzeja Poniedzielskiego na blogu, którego byłam wiernym wielbicielem, że sierpień bez cierpień przygotowuje nas na wrzesień bez uniesień. W ramach tego oczekiwania na szkołę - no bez uniesień będzie, coś czuję, zwłaszcza wciśnięcie się w biały kołnierzyk, tych opalonych karczków moich chłopaków.
Dzisiaj wracałam od Mamy Wietnamem i zadziwiłam się. Jakim to prawem brzozy już żółkną? W trawie cały dywanik. I czereśnia ptasia granatowa. I jabłka spadają. I brązowo na łąkach, biedrzeńce wyschły... skąd te brązy, co to nam się skrada? Konikom gumno wyschło... ech...
Żeby sobie humor poprawić tym suchym Jackiem, wizja braku uniesień i brązów, pełznących już gdzies tam, przez zieleń, zrobiłam sobie bardzo zielony dzień bazyliowy.
Bazylia obrodziła ładnie, bukity zostały ścięte i w domu pachnie suszącym się dobrem. Będzie na zimowe pomidorówki jak znalazł!
A etykietki na torebki wyglądają tak! A ususzona bazylia tak. I jak pachnie...
A u nas w lasach kwitną już wrzosy...szybko w tym roku...
OdpowiedzUsuńZapachniało mi bazylią. Muszę swoją wysuszyć.
OdpowiedzUsuńNieuchronnie idzie jesień.
Pozdrawiam, Teresa.
Magda Umer pisała na tym samym blogu że czeka nas pół roku mroku i to mnie przygnębia.W Gdyni trawniki i skwerki są soczyście zielone jak nigdy tyle deszczu latem spadło że zielono jak nigdy przedtem.serdecznie Cię pozdrawiam kochana Kalino
OdpowiedzUsuńMagda Umer pisała na tym samym blogu że czeka nas pół roku mroku i to mnie przygnębia.W Gdyni trawniki i skwerki są soczyście zielone jak nigdy tyle deszczu latem spadło że zielono jak nigdy przedtem.serdecznie Cię pozdrawiam kochana Kalino
OdpowiedzUsuńW tym roku dużo u mnie deszczu (okolice Warszawy) nawet trochę za dużo więc wszystko jeszcze zielone. Bardzo mi się podoba u Ciebie, twój blog jest moim drugim odkryciem tego miesiąca :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię znalazłam :)
Czuj się dobrze i podczytuj, ja się cieszę z każdego podczytywacza. Takie spotkania zawsze mnie wzruszają, coś jak napotkanie na ulicy drgiego znającego Józefa:)
UsuńPiękne te zdjęcia. Ech....dusza śpiewa.
OdpowiedzUsuń