25 sierpnia 2017

Silva rerum sierpniowe. Babka, dynie, wrzośce, lektury i trochę pomidorów.


Babka ziemniaczana. Kto nie jadł?

"Kto nie jadł w zimny wieczór babki ziemniaczanej
przyrumienionej złotem na wesołym ogniu
w gębie pieca rumianej, niech podniesie rękę!
Trzeba mu na talerz
nałożyć szczodrze, hojnie, 
okrasić rozmową i jasnym żartem
serdecznym pochyleniem głowy. Niech świece
palą się aż do świtu, (...) aż będziemy tylko
garstką nomadów przy kruchym ognisku
tak uparcie wierzących, że przegnamy mrok
zwykłą, ludzką radością i zapachem jadła."


 

Jest mnóstwo rodzajów babki. I mnóstwo przepisów. Ta na zdjęciu po prawej jest wegańska i bezglutenowa, bez jajek i mąki pszennej, za to z kukurydzianą mąką, pieczarkami, kminkiem. Ta po lewej klasyczna, podsmażona potem na klarowanym maśle. Na drugi dzień jest lepsza niż na pierwszy. Ale w ogóle jest cudowna. Leczy serce na ten koniec sierpnia. 


Mały dostał pastele do szkoły i oczywiście, wypróbowaliśmy je wieczorem. Bardzo dobrze rysują, tylko czemu jesiennie? Pewnie to pogoda. Nadal mamy chłodnawo, ale padać przestało. Kot zdecydowanie mówi wyjściu na dwór kocie "nie.".


Tymczasem na dworze jeszcze nadal sierpniowo, jeszcze pomidory szaleją w szklarni. Koktajlowe wyszły mi przez otwory w dachu na zewnątrz, nie mieszczą się. I tam sobie kwitną. Jak coś z tego będzie, będziemy je zrywać z drabiny. Tego jeszcze u nas nie grali.

 


 Te śliwkowe sa pyszne. I malinowe. Dojrzewają powoli, niestety. Słońce by się przydało.


 

Róża zakwitła na drugi powrót, pelargonie też w formie. Nieuchronnie nadszedł czas dyń -  nie przepadam za dyniowym dżemem i zupą mleczną z dynią, ale poza tym, na pikantnie, w kulebiaku, w tarcie, jak najbardziej.






Dynia jest pięknym stworzeniem Bożym. Lubię jej kształty, jej twardą skórkę, wytrwałość - dynia poleży, poczeka na jesienne chłody, schowa się sama w sobie. Kiedy przychodzi pora dyń, wrzosów, wrzośców, to czuję się jak ten bocian, co musi zostać na zimę. Poleciałoby się za latem, ale nie można. Tyle do ogarnięcia. U mnie też rada za tydzień, a ja nie mam nawet pojęcia, jakie klasy dostanę. Pewnie siódme. Co oznacza, że będziemy się uczyć z podręcznika, kompletnie nowego dla nas, że jakimś cudem będę musiała skłonić trzynastolatki do przeczytania Reduty Ordona, Syzyfowych prac i starego człowieka wraz z morzem. Klasa 7 z 8 mają razem 16 pozycji w obowiązkowych i po dwie uzupełniające na rok do wyboru z 11 pozycji, jeśli dobrze pamiętam. Myślę, że z każdej można wynaleźć dla siebie coś cudownego, czy to Latarnik czy Oskar i Pani Róża, ale ból istnienia już czuję - dzieciaki nie chcą czytać. Poza nielicznymi wyjątkami w osobie Średniaka czy Małego i paru innych wielbicieli królestwa Literatury, dla reszty to cierniste drogi.
Cóż, będziemy musieli iść nimi razem.
Już się zastanawiałam nad teatralną adaptacją Reduty Ordona i Michałem, wspinającym się na ławkę, by zawołać: Nam strzelać nie kazano! Idealna rola dla niego. 
Część mało czytających młodzianków świętych, jakby ksiądz Kazuro powiedział, będzie po prostu odgrywać harmaty...
A wrzośce - tak, już kwitną. Tak.




9 komentarzy:

  1. Wrzośce piękne chociaż mi się z wiosną kojarzą bardziej. A dynia, tak, to wspaniałe stworzenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kalino, czytam Twoje wpisy od dawna, przy każdym robi mi się cieplej w sercu i lepiej na świecie. Mieszkam w mieście, w plener gnam tylko w weekendy, dzięki temu blogowi mogę posmakować, powąchać, poczuć. Serdeczności przesyłam. Łendi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łendi, też mam za sobą miejskie epizody, ale straszliwie tęskniłam za Kalinowem^^Jesli się dobrze czujesz, czytając, to wielka nagroda dla mnie, piszącej:)

      Usuń
  3. Odrzucam od siebie mysli o szkole i o jesieni. Dzisiaj piękny, słoneczny dzień i ciepły i oszukuję się, że to powrót lata. Dla mnie za krótko jest lata i ciepła.I tak jak Ty jesienią czuję się podobnie. Nigdy nie jadłam babki ziemniaczanej. Muszę kiedyś poświęcić jej więcej czasu. Pięknie wszystko dorodnie Ci rośnie. Głównie uprawiamy cukinie, patisony i jak zdążą to dynie, w zeszłym roku czymś eksperymentowaliśmy ale było okropnie niesmaczne, albo może nie zdążyło dojrzeć. Jakieś takie gruszkowe z podłużnym bokiem. Nie pamiętam nazwy :/
    Bardzo fajnie się czyta o twojej codzienności :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie jadłam babki ziemniaczanej, więc jako pierwsza muszę podnieść rękę :)
    ,, Redutę Ordona" do tej pory mogę recytować nawet obudzona z głębokiego snu, choć już tyle lat minęło od zasiadania w szkolnej ławie. Szkoda tylko, że niedawno dopiero się dowiedziałam, że wychwalamy nie tego bohatera co trzeba :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Kalino, spróbuj dyniowych gnocchi. Ja robię z całej dyni i zamrażam, gdy potrzebny jest szybki obiad, odmrażam partię i przysmażam na maśle z szałwią. Są boskie i pasują do wielu sosów, a człowiek raz robi, a później ma więcej czasu na czytanie lub dzierganie :-) Najczęściej korzystam z tego przepisu: https://margarytka.blogspot.com/2014/10/kluseczki-dyniowe-z-zioowym-masem.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie jadłem babki ziemniaczanej. Brzmi i wygląda..... smakowicie. Mniam. 🐈 jest bezkonkurencyjny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kalino, poznaję koktajlówkę obsypaną kwieciem i owocami - to Megagroniasty jest pomidor :)
    Dojrzały powinien być słodki jack cukierek, pyszny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)