Rano tylko dwanaście stopni. Wiatr, deszcz. Dzisiaj bocianie gniazdo obok nas już puste. Przedwczoraj widzieliśmy sejmik na łące, kilkadziesiąt bocianów przechadzało się dumnie, pewnie obgadując kwestie kto obok kogo leci i z kim. Dziwnie pusto będzie bez nich.
Na Bartłomieja Apostoła bocian do drogi dzieci woła... a to już za dwa dni.
deszcze strząsnęły brzozom trochę sukienki, złotem błysnęło w zieleni.
Kocisko wyczuło zmianę aury i wolne chwile spędza tak.
Idąc za przykładem piecucha, wszyscy poukrywali się po domu za swoimi sprawami. Kalina w kuchni, gotuje, wekuje i piecze. Zebrałam przed deszczem bób, ogórki ipomidory. Bazylia wysuszona, selerowe liście też.
Gotowanie jest pocieszające. Kuchnia staje się wtedy kuchnią mamy Muminka, jak ją widziała Filifionka w listopadzie (nie powinnam jeszcze listopadem straszyć, ale kuchenne ciepło rozgrzewa tak samo, nawet w chłodny, sierpniowy dzień).
Upiekliśmy z Małym gofry. I oczywiście, zyskały one gorąca aprobatę reszty rodziny:
I kiedy wszyscy zjedli, a ja pozmywałam naczynia, siadłam sobie na krześle, zwieszając ręce, popatrując na siąpiący za oknem deszcz, na żółknące nieuchronnie brzozy, na całe to sierpniowe, ciche, przyjemne weltschmerzowe trwanie... to przypomniały mi się słowa Filifionki, grającej na harmonijce tidelo - tidelu.
Trzeba wyczuwać, nie szukać.
U nas też mocno spada temperatura w nocy, w dzień chodzi się już w kurtce. Robi się jesiennie :(
OdpowiedzUsuńWitaj :)
OdpowiedzUsuńZajrzałam tutaj z ciekawości oglądając inny blog, który ma Ciebie w ulubionych i bardzo mi się podoba u Ciebie. A jeszcze jak nawiązałaś do Muminków to w ogóle się rozpłynęłam. Jestem muminkomanką. Uwielbiam blogi o codzienności :)))
Z miłą chęcią będę do Ciebie zaglądać :)
pozdrawiam :D
Dobrze, że kot zadbany jak należy. Ten to ma życie doskonałe.
OdpowiedzUsuńNa takiego gofra to bym wpadła, a potem obok kota się wcisnęła i zasnęła niczym dziecko.
OdpowiedzUsuńZajrzałam tu z innego bloga i czuję, że nie ostatni raz.
Koty są cudne z tym swoim ciepłolubstwem. Moja po spadku temperatury poniżej 18 stopni leżałaby tylko na kolanach. Moich oczywiście. Ale jak cieplej, to w domu bywa gościem (gdy zgłodnieje). U nas jeszcze brzozy zielone, jak rzadko o tej porze. I gdyby nie to ostatnie ochłodzenie, trudno byłoby poznać, że wrzesień za pasem. A za niecały tydzień Rada Pedagogiczna...
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepsze miesiące to kwiecień,maj i czerwiec. Wiosna. Ciągle przybywa dnia. Budzi się życie i jest w człowieku nadzieja.Pozostale miesiące są piękne, ale to tylko..... tło.
OdpowiedzUsuń