Dzisiaj robiłam sałatkę warzywną, w dwóch wersjach, klasycznej, z jajkiem i majonezem i drugą, dla domowych wegan, bez jajek i z majonezem wegańskim od jadłonomii.
Przyznaję, z lekkim niepokojem, czy wyjdzie, bo robiłam pierwszy raz, w dodatku kupno u nas czegoś takiego jak płatki drożdżowe jest niewykonalne:) Ale wyszedł bez problemów, bardzo lekki i pyszny. Robi się błyskawicznie. Tak więc, jeśli ktoś coś, albo zwyczajnie chce czegoś lżejszego, to naprawdę polecam. Ten słoiczek wyszedł z aquafaby z jednej puszki ciecierzycy.
Powoli kończę przygotowania. Została mi pascha i sernik, ale paschę zostawię na noc, będzie gotowa jutro. W domu cicho, czysto i mam czas na piątkowe zamyślenia. Średni wrzuca drzewo do piwnicy, taki swojski turkot. Pachnie ciastem i praniem. Zrobiłam jeszcze humus z tej ciecierzycy, co mi w tej puszce została, z czubrzycą i czarnuszką.
Za oknem słońce, śnieg stopniał. Kawa zbożowa taka dobra, gorąca, z mlekiem i miodem.
Czytam Czesława Miłosza, Rozmowy na Wielkanoc 1620 roku. Tak na dzisiaj właśnie.
Osobiście uwielbiam wielokaloryczne, złote od żółtek drożdżowe baby wielkanocne z lukrem. Tak samo kruche mazurki. Ale dzisiaj piekłam dla Elfa, żeby miał co zjeść na wielkanocnym stole i przy okazji uczyłam się, że nie ma tak, że nie można. I się nie da. Wszystko się da. I wyjdzie smacznie, i ładnie wygląda. Żadne takie tam gorszego sortu:)
Przepisy brałam stąd i stąd i stąd, ale modyfikowałam trochę, patrząc, co mam w domu. Batata nie miałam, więc puree tylko z marchwi. Polewa na mazurek z masła orzechowego, daktyli w sklepie nie było, mały robił zakupy i sprawdził. Dynię miałam mrożoną, więc dałam do pasztetu, dusząc ją z czosnkiem, liśćmi laurowymi i zielem angielskim. Polewa na babkę jest stąd, mleko dałam kokosowe, tłuszcz też.
Ciasto na mazurek zagniotłam z suchymi drożdżami, odstawiłam do wyrośnięcia. Za oknem, cóż, wiosna jaka jest, każdy widzi:)
Rozwałkowane między dwoma arkuszami papieru do pieczenia
Upieczone i udekorowane
Babka ma złoty kolor dzięki puree z marchwi. Kojarzy mi się ze słoneczkiem z Teletubisiów, naprawdę. Na taki pochmurny dzień jak znalazł!
Pasztet ma w sobie kaszę jaglaną, seler, gotowane ziemniaki, dynię i przyprawy. Czosnek (dwa ząbki) duszony był wcześniej z porem, liśćmi i zielem, potem dodana dynia i zmiksowane.
Urzędowaliśmy dzisiaj w kuchni z Małym, zagniatał, wycinał, układał na blachę i był cud pomocnikiem. Zrobiliśmy jeszcze makowiec i ugotowaliśmy warzywa na sałatkę. Jutro powstanie. I pascha. Na dzisiaj przygotowania skończone. Jeszcze mój towarzysz zorganizował mi ofertę kulturalną.
- Mamo, włączyć ci relaksacyjną muzykę kuchenną?
Relaksacyjna muzyka kuchenna wybrana przez małego okazała się bardzo przyjemna. Sami zobaczcie.
Dzisiaj przyszedł czas na produkcję wielkanocnego wianka. Najpierw nacięłam leszczyny, brzozowych witek i trochę sztywniejszych gałązek mirabelki. I zrobiłam wiecheć.
Później do wianka pistoletem z gorącym klejem zaczęłam przyklejać styropianowe jajka, piórka, kwiatki i co tam tylko znalazłam w domu.
Gotowe dzieło wisi w kuchni i wygląda tak:
Znalazłam przyrdzewiałe, stare foremki do babek i zostały zużytkowane jako osłonki na wiosenne kwiatki. Z wierzchu przytargałam z ogrodu mech, mchu u nas dostatek. Jutro pieczemy z Małym ciastka zajączkowe i kurczakowe - takie foremki mam - i robimy makowiec. W tym roku sama chcę zrobić masę makową, tradycyjnym sposobem gotowania maku i przekręcania dwa razy:) Wieczór bardzo rześki, pewnie w nocy znów mróz. Ale gęsi lecą, a bociany już na miejscu. Patrzę na wianek i cieszę się, że idą święta i wiosna. A ja mam urlop! Jutro piję śniadaniowe kakao dopiero około dziewiątej, a niech tam. I chyba zrobię suflet! Tak, cytrynowy suflet. Jak radość, to radość.