Na Święta u mamy i cioci musiała być nowa cerata.
Rzadko widuję teraz na ładnych zdjęciach ładnych wnętrz ceraty, są mało pożądane, niezbyt instagramowe, nie pasują do wypieszczonych aranżacji. Ale dzisiejszy post będzie pochwałą skromnej, cichej ceraty, peanem mego dzieciństwa, płynącym z serca przytuleniem się do wspomnień. Cerata w kuchni musiała być.
Obrus się kładło na wigilię, na ten duży, rozkładany stół z obowiązkową politurą. Politura znikała pod dyskretnym szelestem uprasowanego, wykrochmalonego lnu, obrus był na wigilię, drżało się, czy nie poplamią go znowu (oczywiście, że poplamią) barszczem, kompotem, małymi, nadgorliwymi łapkami, wylewającymi kisiel z żurawin. Tak, obrus miał status o niebo wyżej, z obrusem nie było dyskusji, obrus się czciło, leżący i dojrzewający miesiącami na specjalnej półce w szafie, z radziecką metką, albo z cepelii, albo po babci, haftowany, królewski, ale w kuchni była cerata i już.
U Dziadziusiów na wakacjach cerata kuchenna od używania straciła kolor, kratka wytarła się niemal do białości, tam stół był solidny, prostokątny, na stole dzbanek z kompotem, szyby okien kuchennych Babcia zasłaniała gazetami, żeby osłonić pelargonie od ostrego, zuchwałego blasku lata. Pamiętam ten wyblakły od lat kolor, oszczędzało się ceratę, po co kupować nową, jak stara jeszcze dobra, niepocięta?
Ceratę zmieniało się od święta.
U cioci siadywałam w chwilach wytchnienia po pracy, wpadając z siatkami, z pośpiechem, powiedzieć, co u nas, co u chłopców, co u mamy, napić się bardzo mocnej herbaty w szklance z koszyczkiem, dostać truskawek czy wafli, przekładanych kakaową masą.Na parapecie leżały stosy taniutkich sudoku, krzyżówek gazetowych z paprieru cienkiego jak skóra na rękach tych spracowanych kobiet, które celebrowały rozwiązywanie krzyżówek po całodziennym krzątaniu i troskach. Patrzyłam na ciocine ręce, mówiłam posłusznie, co u nas, jak chłopcy, jak mama, a wszyscy zdrowi? Świat tak cudownie istniał. był, pewny, nienaruszalny, mój, udawał, że na zawsze. Cerata była sztywna, tania, zginała się nienaturalnie na rogach, czasem przetarta, czasem cięta niefrasobliwie nożem przez kogoś, kto zapomniał, że nie wolno kroić kiełbasy na ceracie, a trzeba na desce, bo ceratę trzeba oszczędzać.
Mama zmieniała ceraty z artystycznym zacięciem, na jesień w listki, na wiosnę w żonkile, bardzo kolorowe, bardzo żonkilowe, ceraty się kupowało na metry, zaginało, za pierwszym położeniem tak mocno pachniały chemiczną, mocną ceratowością, ale wystarczyło parę razy wytrzeć ścierką (ścierka też musiała być) i juz sie oswajała, dopasowywała do nas, do kształtu stołu jak Włóczykij do swoich spodni.
Jestem córką, wnuczką, siostrzenicą i kontynuatorką posiadaczek cerat. Mam w kuchni ceratę, zawsze. Mam okrągły stół, ceratę muszę obcinać z kwadratu do koła, kupuję na szerokość w lokalnym sklepiku, zawsze rozmawiamy przy zakupach, że teraz trudno o dobrą ceratę, słabe, raz dwa i pocięta, rwie się, a kolor, pani, to blaknie szybciej, kiedyś to były ceraty, teraz nie ma juz takich pięknych cerat...
Dobieram do koloru kuchni, humoru, nastroju, żeby tak troszkę ładniej było, no wiecie, to pastelowe kwiatki, to kratka, to chwycę w jakimś Jysku coś artystycznego, mięciutkiego jak obrus, w ładny wzorek...ciekawe, czy już mają świąteczne?
Chłopcy ceratę tną, plamią, rozlewaja na nią kompot. Jest cierpliwa. Ciągle ktoś zapomni, że nie wolno kroić bagietki bez deski, trzeba szybciej, na dwór, do szkoły, autobus ucieka, bagietka w rękę, ojej, dziura w ceracie.
Świetnie, trzeba kupić nową:)
Piszę w kuchni, obok kubek z kawą, rozgrzewa ceratę, odkształca się pod dnem gorącego kubka, ale to nic. Cerata jest tania, nie żałuje się tak bardzo, prawda? Tania i bezcenna. Jak wspomnienia. Miłość. Cerata to dom. Pamięć. Serdecznośc uczuć, tęsknota, za tymi, których już nie ma, którzy odchodzą, że nie starcza mi już pustych talerzy przy obrusowym, wigilijnym stole.
Nawet zapach suszących się mandarynek i czułośc rzeczy nie pozwalają zapomnieć, jak bardzo w sercu coraz wyraźniejszy kontur tych pustych, cichych, okrutnych, okrutnych talerzy.
No to na oddech i pogodzenie się z ciszą i mijaniem kilka zdjęć.