27 listopada 2023

Choruję, maluję Mokraczka

 Nadal choruję, a koty mnie leczą.

Z siedzenia w domu jest jeden wielki pożytek - maluję. Zabrałam się za Mokraczka. W drugiej części urósł, wiadomo, wodniki szybko rosną, miesiąc dla niego to jak dla nas rok. Ilustracje wrzucam na artstation i instagrama, ale będę też tutaj pokazywać dla pokrzepienia kaszlącego serca. Jak śnieg za oknem, to w tęsknocie lato. I puszcza nasza, i łąki, i ugorki.

Ta dam, Mokraczek.



A tu gdy był jeszcze małym wodnikiem.

 


Mokraczek i Słowik


 A tu Pani Żaba

I las



23 listopada 2023

Nieoczywiste dary listopada, nowe obrazki, koty, wiadomo.

Listopad naprawdę ma dla nas dary - ale trzeba sporo wysiłku, by je docenić. Zwłaszcza, gdy znowu leczę oskrzela. Za to, gdy juz się wykaszlę, mam kominek, koty, Ścieżkę prostej obfitości i tablet do rysowania.

Poranki są ciemne i trzeba najpierw rozpalić w piecu. Słyszę, jak Miły stuka polanami. Parzę nam kawę i szykuję kanapki dla Małego. Pisze teraz próbne matury. Kiedy dorósł?

Wierzchołki brzóz uginają się pod wiatrem. Leszczyna ma jeszcze liście, ale modrzewie ogołociło. Napadał śnieg, zmroziło ostatnie buraki w ogrodzie, ale pietruszka ma się dobrze, nawet pod śniegiem. Wrzucam do rosołu.

Maluję ilustracje do nowej historii, zrobiłam tez okładki do zeszytów z motywem myszek. Myszki mieszkają w Mysiborku.


Początek:


To Szwędacz znalazł wróżkową wioskę.

— Hej, Malwina, nie uwierzysz, znalazłem w lesie opuszczoną wioskę wróżek! Co powiesz na to, żeby się tam przejść i sprawdzić? Mędrek mówił, że tu nie możecie już zostać i że trzeba się rozejrzeć za nowym domkiem. A co powiecie na kilka nowych domków? Co prawda w wiosce nadal pachnie czarami, ale wydaje mi się, że to dobre czary! Mogę zaprowadzić, znam drogę!

 

Szwędacz zawsze znał drogę. I miał rację – nie mogli już dłużej zostać w Opuszczonym Wielkodomu, debatowali nad tym od czasu, gdy Mędrek wypatrzył w pobliżu Maszyny i Ludzi. To zawsze oznaczało kłopoty – trzeba było szybko zbierać manatki i wyprowadzać się, póki czas.

I tak pewnego wieczoru wybrali się do wróżkowej wioski. I już zostali.




Mysia zajęła Fiołkowy Domek. Rosły tam wiosną fiołki i kiedy zabrała się za porządki, odkryła, że zapominalska wróżka, opuszczając chatkę, zostawiła jej nawet słoiczek z resztką magicznego pyłku. 


 

Mędrek zamieszkał z Ernestem w jednym domku na drzewie, a Spóźniak i Drobinka w drugim, z krzywym kominem i drabinką z lin. Grubuś zamieszkał z Malwiną, a Dziaduś z Myśmiłkiem. Szwędacz powiedział, że jemu domek niepotrzebny, bo i tak pomaga detektywowi Wyderce w rozwiązywaniu Spraw. Pomógł jednak postawić na środku wioski choinkę i rozwiesili kolorowe chorągiewki. Pucowano i sprzątano, wypraszano zaspane  muchy, a Mysia oznajmiła poważnie wojsiłkom, że jeszcze jedna nabałagani w spiżarce, a mogą się pożegnać z okruszkami z szarlotki.



Pod wieczór pierwszego dnia latarenki napełniono wróżkowym pyłkiem ze słoika Mysi, a wszyscy zebrali się na placyku pośrodku wioski, by ustalić, jak ją nazwą.

I nazwali ją Mysiborkiem.




 Ilustracje wrzucam na instagram, założyłam tylko dla obrazków konto. Jak ktoś chce podglądać na bieżąco, to zapraszam  minstrella.art, w profilu jest zdjęcie Mokraczka;)

A poza tym, to koty, koty, koty. W różnych listopadowych konfiguracjach.

 






04 listopada 2023

Czas półmroku, Wierzyński i koty w pudełkach

 Zegar potuptał godzinę wstecz, ale nic to nie dalo - ranki już ciemne. Budzą mnie koty, przeważnie o jakiejś kociej, nie ludzkiej godzinie, jakieś czwarte rano, albo jeszcze wcześniej.

Ale lubię te ranne godziny półmroku, gdy w kuchni mruczy radio Czajka, kawa jest najsmaczniejsza z obitego kubeczka (kot wlazł pod nogi, upuściłam), przeglądam sobie ogrodnicze strony albo czytam wiersze. Nic ciężkiego, poranne, łagodne przyjemności. Na przykład Wierzyński Kazimierz, ten, śmiejący się ze zdjeć znad okularów. Ten, którego ojciec był urzędnikiem kolejowym, a on sam dziecięce lata spędził w miasteczku o nazwie Stryj, zawsze mnie to bawi:) Miał na biurku zdjęcie Staffa. W wieku trzynastu lat popełnił wspaniały utwór, który rozumiem całym sercem: a owo dzieło kończyło się monumentalnym zawołaniem: Niech żyje cudny, wielki świat, Niech żyje życie…!

Uśmiecham się, bo sama wtedy pisałam, że Góry Świętokrzyskie są właściwie niskie. Światr trzynastolatków jest jak najwspanialsza szarlotka. Ale dzisiaj, w porannym półmroku, z dobijającym się w okna wietrzyskiem i deszczem czytam dorosłego Wierzyńskiego o jesieni.



Chyba tu razem zeszły się wszystkie jesienie,
Sosny w mgle jak w burzanach stanęły faliście
I za ręce się wzięły gałęzie i liście,
Głogi ostre, czerwone i lśniące derenie.

 
 
Wody wokół rozlane matową platyną
Chłodem wioną i wolno o brzeg swój płyciutki
Uderzają i pluszczą, przynoszą mu łódki
I odchodzą znów cicho, i cicho znów płyną.

W ruinach zamków starych zlatują się sowy,
W dziuplach, których przez wieki dla siebie ustrzegły,
Siedzą ślepe i drapią pazurem swym cegły,
I długo myślą głową w kapuzie brązowej.

I jest w bladej przestrzeni i w pustce tej dzikiej
Czarodziejstwo, co nagle dojmuje, zachwyca -
Ile tu duchów błądzi przy świetle księżyca,
Jak tu musi być wiosną, gdy dzwonią słowiki!
 


Kupiłam cebulki puszkinii - chcę posadzic w doniczce, żeby mi wyrosły na Nowy Rok, gdy będę tęsknić za światłem. Wróciłam do pracy po dłuższej przerwie i próbuję poustawiać znowu świat jak ksiazki na półce, wedle swego własnego, zmyślnego szyfru. Jak przyjemnie, że każdy jest inny. Mnie cieszy puszkinia (co za cudna nazwa!), kawa, wiersze, dobre myśli o Wierzyńskim, który pisał, że jego żona posadziła nasturcje w skrzynce w kamienicy, a potem napisał jeden z śliczniejszych poematów dla tej nasturcjowej żony - dorównują mu chyba tylko wiersze Konstantego dla srebrnej Natalii. A wiersz brzmi tak:

Boże, Boże,
Nie daj się smucić mojej żonie,
Ona jest wszystkim, co mi zostało,
Marzeniem, pisaniem,
Kwiatami na dworze,
Brzozą białą



Z rzeczy ujmujących, to jeszcze jego listy do Haliny Wierzyńskiej, które podpisywał Stary Żuk - uśmiecham się, czytając, pijąc kawę i patrząc na koty w pudełkach. Jesli ktoś chce więcej, to czytałam sobie tu.

 Napisz do mnie, Żuczku drogi,
bo bardzo mi brak Twego pisma, Twego widoku i Twojej obecności. W dzień jestem
zajęty, ale wieczorem bardzo, bardzo chciałbym z Tobą o wszystkim pomówić, ale Ciebie
nie ma. To właściwie świństwo. […]Napisz mi zaraz, właściwie przyznam Ci się, że już dziś oczekiwałem listu od Ciebie i nawet w skry-tości już się cieszyłem. Tymczasem – nic! […] Całuję Cię, synku drogi, karm rybki, żeby nie schudły, uważaj na siebie, pamiętaj o mnie. Jak sypiasz sama i co robisz rano, gdy
się zbudzisz? Całuję Cię, tulę i – pisz na Boga! […] Całuję Cię, proszę o list […]. Tylko zaraz! Całuję Cię jeszcze raz, proszę troszkę mnie polubić, moja Ty pamięć jedyna.
Twój wierny i stary Żuk

01 listopada 2023

Różo powiedz róży


Dziś taki nostalgiczny dzień - lubię go spędzać na oglądaniu zdjęć i spacerach w ogrodzie, po okolicy, albo po prostu, pić herbatę i siedzieć w fotelu, słuchając, jak pomyka jesień. Bo co możemy poradzić? Tylko kochać i pamiętać.  
 Podczas wizyty w domku Dziadziusiów zrobiłam zdjęcia zdjęciom w albumie - to przepiękne zdjęcie Pradziadków. Dziadziuś na kolanach Taty. 


 

A tu piękne wspomnienie z wakacji z siostrą - Dziadziuś trzyma mnie za rękę.

 


A w ogrodzie jest teraz tak - cichutko sobie wszystko przemija i przypomina nam, że powinniśmy sobie odpuścić, po prostu.
Puścić wolno te jesienne liście.
 



 






Zrobiłam listopadowy bukiet:





I popełniłam listopadowy chlebek. Na dzisiaj zostawiam sobie piekny wiersz:


Powiedzcie to dalej

Różo powiedz róży
szpaku powiadom szpaka
ogary szczekajcie ogarom jak zwykle w wielu tonacjach
czaplo wypaplaj czapli na żółtych nogach stojąc
mrówko powtórz to mrówce-

- miniemy. 
 
Potoczy się dalej
ziemia niebo powietrze
tylko ten kamień na polu
ten sam wciąż księżyc przed deszczem
wiara co pije ze skały
bez nas zostanie jeszcze 
 
J. Twardowski