Zdjęcie - Duży
Joanna Field wcale nie nazywała się Joanna.
Miała na imię Marion, Marion Milner. Urodziła się w 1900 roku, a przyszło jej żyć w ciekawych czasach, gdy, jak sama pisze, "w ogóle nie rozumiała, że kobiecy stosunek do wszechświata jest w rzeczywistości tak samo uzasadniony intelektualnie i biologicznie, jak męski”.
"Własne życie" ukazało się w 1934 roku, a Joanna zaczęła zbierac materiały do książki, gdy miała lat 26 - chciałabym być tak świadoma w jej wieku. Sama mam wrażenie, że obudziłam się o te dwadzieścia lat za późno, ale może kobiety przekraczające pięćdziesiątkę tak mają z tym przebudzeniem? :)
"Kiedyś martwiłam się o to, po co jest życie – teraz to, że żyję, wydaje się wystarczającym powodem."
Joanna, jak Joanna Strirling, obudziła się któregoś dnia z myślą, że tak dłużej być nie może. To cudowna chwila przebudzenia. Podobno nie ma potężniejszej siły we Wszechświecie, niż kobieta, która zdecyduje się przebudować swoje życie. Przeczytałam to u Sarah Breatchnah i to prawda, u mnie działa:)
Cytuję teraz za artykułem Vanessy Smith:
" Ukończyła studia z psychologii i fizjologii w 1923 roku i wkrótce potem rozpoczęła pracę w Narodowym Instytucie Psychologii Przemysłu, kierowanym przez Charlesa Samuela Myersa, zbierając dane z różnych fabryk i zakładów przemysłowych w całej Anglii. Zimę 1927–28 spędziła w Stanach Zjednoczonych na stypendium Rockefellera, uczęszczając na seminaria Eltona Mayo w Harvard Business School. Tuż przed wyjazdem do Stanów wyszła za mąż za Dennisa Milnera; ich syn, John, urodził się w 1932 roku. Przewlekła choroba Dennisa spowodowała, że Marion musiała natychmiast wrócić do pracy: uczyła psychologii w Workers' Educational Association na East Endzie w Londynie, a także prowadziła badania w Girls' Public Day School Zaufanie (opublikowane w 1938 r. jako Problem ludzki w szkołach ). Ostatecznie rozpoczęła szkolenie w Brytyjskim Towarzystwie Psychoanalitycznym w 1940 r., a później przez wiele lat praktykowała jako psychoanalityk"
Joanna wymyśliła pewne ćwiczenie umysłowe, które nazwała "rodzajem wstępnego rachunku mentalnego." Poczytajmy jej pamiętniki:
" Zaczęłam to w niedzielę. To był jedyny dzień, kiedy miałam wystarczająco dużo wolnego czasu, aby nadrobić mniejsze potrzeby życiowe, cerowanie, pisanie listów, ogólne sprzątanie. Pod koniec dnia w dzienniku udało mi się jedynie napisać: „Raczej przytłoczona liczbą rzeczy do zrobienia”. Jedynym szczególnym szczęśliwym momentem, jaki zapamiętałam, było usłyszenie w oddali kogoś grającego na pianinie i obserwowanie pluskającej wody w mojej wannie. Następnego dnia, wracając do pracy, zapamiętałam tylko jedną chwilę, która wydawała mi się ważna. To był moment roztargnienia, kiedy podniosłam wzrok znad biurka i przyłapałam się na patrzeniu na szare dachy i kominy, widok typowy z miliona okien na najwyższych piętrach Londynu. Nie pamiętam, co widziałam, jedynie szok rozkoszy od samego patrzenia na tę cudowną szarość."
"Odkryłam, że moje oko ma swoje własne, dość określone zainteresowania i że kiedy nie zmusza się go do bycia niewolnikiem moich pragnień lub nie zastrasza, by dostarczało mi informacji, lubiło patrzeć na rzeczy dla nich samych i widziało zupełnie inny świat."
Joanna postanawia odkryć, co daje jej szczęście. jej, Joannie Field, bo taki przybiera pseudonim. Jej, Marion Milner. W epoce, w której kobiety dopiero dobijają się do sufitu.
Maluje, czyta, rysuje, śpiewa. Próbuje nowych tańców i ubrań, klubów jazzowych i ping-ponga, śpi pod gwiazdami i opala się nago. Tworzy wspaniałą rubrykę w swoim zapiśniku, Rzeczy, Które Kocham (Things I Love), gdzie zapisuje:
- opuszczone miejsca, porzucone psy
- jarmarki, włóczenie się w tłumie
- stare narzędzia
- drzwi
- ludzi, śpiewających na dworze
- czerwone buty
- czytanie po francusku
- pisanie listów
Joanna Field wkracza na drogę samoświadomości, pisząc do nas wszystkich:
"Wydawało się, że przeszkód, by coś zmienić jest nieskończenie wiele... ale zrozumiałam, że podstawową przyczyną ich wszystkich był strach."
Czy to nie przypomina wam jednego z najpiękniejszych cytatów z Błękitnego zamku?
"Strach to grzech pierworodny. Niemal wszystko zło na świecie ma swe źródło w tym, że ktoś się czegoś boi. Jest to zimny, oślizgły wąż, który owija się wokół Ciebie. Nie ma nic okropniejszego ani bardziej poniżającego, jak żyć w bojaźni."
TU jest opisana "Metoda Marion Milner", matki założycielki kobiecej psychoanalizy. 194 strony po angielsku, ale może ktoś zechce sobie przejrzeć - w wersji polskiej nie spotkałam jej ksiażki, w wersji angielskiej jej pamiętnik wygląda tak:
Jak bardzo potrafię być mocna odkryłam w 2002 roku. W marcu tego roku dostałam wynik histopatologiczny z diagnozą nowotworu, miałam 44 lata. Przez kilka dni chodziłam po ulicach mojego miasta aby wychodzić z siebie strach przed śmiercią. W końcu powiedziałam sobie że chcę żyć i będę żyła, wszak nie wszyscy chorzy na nowotwór umierają, to dlaczego właśnie ja miałabym umrzeć! Poddałam się terapiom, po roku okazało się że są przerzuty, poddałam się dalszym terapiom i cały czas trzymałam się tego, że będę żyć, bo bardzo żyć pragnę, no i żyję i potrafię się tym życiem cieszyć i cały czas coś tworzę :)
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to już jako młoda dziewczyna zaczęłam omijać trendy ;)
Po podstawówce nie dostawszy się do wybranej szkoły, wybrałam szkołę budowlaną zamiast gastronomicznej ;)
Nie poszłam na studia bo nie lubiłam być nauczana, ale pilnie studiuję w szkole życia.
Nie chodziłam i nie chodzę na obcasach, zamiast kiecek od dziesiątków lat noszę spodnie.
Makijaż zrobiłam sobie raz, doszłam do wniosku że to za bardzo upierdliwe zajęcie i dałam sobie spokój, w zamian wzbogacałam swoją osobowość, a z biegiem lat zauważyłam że to właśnie niebanalna osobowość dodaje nam największego uroku :)
Podziwiam niezmiernie wszystkie twoje talenty Kalino!
Pozdrawiam cię :)
Jesteś dzielną i wspaniałą dziewczyną Mario. Twoja historia inspiruje i daje dużo siły🙂 ja się uparcie też uczę w szkole życia żeby nie repetować . Dziękuję za twoje słowa.
UsuńUwielbiam czytać takie historie o kobietach. Dziękuję Kalino.
OdpowiedzUsuńA Twoje zdjęcie, piękne!