18 grudnia 2021

O kotach i ryzyku łez

 Rudzika już nie ma, zbyt beztrosko przebiegał przez szosę przed domem, jakiś kierowca jechał zbyt szybko w tamten ciemny, grudniowy ranek. Nie zdążył przebiec nasz  mały, puchaty, bursztynowy przyjaciel.

To ostatnie zdjęcie, które zrobiłam mu, gdy chował się pod stołem i udawał, że go nie ma. Nie ma na to odejście słów, poza tym, że małe, puszyste stworzenie tak wiele zmienia w życiu człowieka i tyle daje miłości.

 

Puchatka została sama i próbuje integrować się z naszą Księżną, no ale, wiadomo. Z księżnymi nie ma lekko, więc próby łapania starszej damy za ogon czy zaczepiania łapką to nie to samo, co męczenie brata. Ale musimy z tym sobie radzić,  przewałęsaliśmy się smutni kolejny dzień, ja sobie popłakałam, oglądając zdjęcia, wyprzytulaliśmy resztę kocich przyjaciół, a Mały oznajmił, że to był najsmutniejszy poranek tego grudnia, gdy mały, koci duszek zostawił nam pustkę w kształcie zwiniętego na kolanach kłębka. Mamo, jak brzmiało to zdanie z Małego Księcia?

- Decyzja oswojenia niesie z sobą ryzyko łez, synku.


 
Puchatka

I księżniczka na świeżym pranku

4 komentarze:

  1. Szkoda kociaka. W czasie swoich peregrynacji widzę dużo zabitych, przez samochody, zwierząt.Na jesieni było sporo rozjechanych jeży i wiewiórek.Teraz najwięcej kotów. Są kierowcy którym nawet do głowy nie przyjdzie zahamowanie, czy ominięcie zwierzaka. Cóż...nie każdy rodzi się...człowiekiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak,bardzo smutno. Kilka lat temu w ten sposób pożegnaliśmy naszą pręgowaną buraskę. Zaglądam do Kalinowa już od dawna. Wszystkie słowa i obrazki są takim światełkiem rozświetlającym mi dzień. Dzięki za uchylenie drzwi do Waszego świata dla nas czytelników,dla mnie. Jesteście źródłem dobra i ciepła.Zawsze z radością witam nowe notki, choć dziś smutno... Przytulam z moją szylkretową księżną kotką Kropką na Wasz smutek. Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech to prawda. niesie ryzyko łez... w ostatnim trzyleciu opłakałam 10 swoich kotów, w tym dwa takie naj naj, a to się pochorowały, a to ot zdechły albo co gorsza otruł ktoś, ten rok łaskawszy był tylko jeden odszedł,zostało się 5 weteranek w domu mieszkających i dwa na zewnątrz, do domu nie wchodzą ale na miskę czekają i w budkach swoich na kocykach już zimują z kilka lat. Szkoda Rudaska, i nad nim łzę uroniłam bo wiem jaki to żal. Uściski

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że zostawisz ślad :)