05 sierpnia 2013

Powrót dzieci, jarzębiny wszędzie i o braku ławeczek po wsiach.

Chłopcy wrócili. Duży i Średni, opaleni,  szczęsliwi, brudni jak nieboskie stworzenia. Czyste ubrania im "wyszły" i chodzili w cudownej abnegacji. Jak powiedziałam Dużemu, że wygląda jak kloszard, to oznajmił, że to image wolnego człowieka. Daleko te ubrania czyste nie poszły, bo do plecaków,  upchane z wilgotnymi ręcznikami, teraz  druga pralka się pierze, a jedna ( to znaczy zawartość) już się suszy. Kalina jest szczęśliwa. Duży złapał gitarę i odśpiewał mi obozowe piosenki, dowiedziałam się, że Średni okupował saunę, a Duży brylował jako niby taki Kiepura. Brunetki, blondynki zapewne ciągnęły tabunem. Wstałam dzisiaj po piątej i z rozczuleniem obejrzałam kuchnię. Widać, że dzieci w domu. Nóż od nutelli na ceracie, kosz zapchany pojemnikami po jogurcie i butelkami po mirindzie, miski po mleku, chrupki do mleka, ani jednej łyżeczki w szufladzie, kabel od ładowarki na pojemniku z masłem...
Będą pewnie spać do południa, a po południu matka synów ma wielkie plany: rabanie drewna i składanie, mycie klatki królikom i wyprawa do lasu. Tymczasem kończę jarzębinowe korale w ilości hurtowej, na szyję olbrzymki. Tak cudnie się nawleka, słuchając  Sinatry...


Co do jarzębin, to ich kolor jest wróżkowy, nieporównywalny z niczym, rozkładam po gronku gdzie się da, udekorowałam ceramicznego anioła, kuchnię, ganek i siebie samą, poza tym już średniowieczny opat Tybald twierdził, że jarzębina odstrasza złe moce, a co. Ciocia pojechała dzisiaj rano, zjadłyśmy jeszcze wspólne śniadanie o rześkiej szóstej godzinie, dyskutując o braku ławeczek po wsiach (ja) i po miastach (ciocia). Opowiedziała mi, że w ich rzędzie szeregówek nie tylko nie ma ławeczek przed, ale i na podwórzach, że jej sąsiadka stomatolog ma piekny taras, na którym nikt nigdy nie siedzi, że ludzie siedzą w domach albo znikają tajemniczo, a wieczory pod owymi szeregówkami są bezludne jak Patriarsze  Prudy, gdy Iwan Bezdomny  szedł z Berliozem. Odwzajemniłam się opowieścią, że po wsiach ławeczek tez coraz mniej, a te, które sa, pustoszeją, choć optymistyczną wiadomością jest to, że przedwczoraj zobaczyłam pełną ławeczkę na ulicy Kowalskiej. Siedział na niej nawet miejscowy wójt plus jakieś sześć, siedem osób w kombinacjach ławeczkowych i okołoławeczkowych, kłębiły się psy i było piękne lato.
Nasze podwórze prezentuje szeroki wybór miejsc do siedzenia: od starego stołu z jesionu i ław, po huśtawki ogrodowe sztuk dwie, taras, a na tarasie stół, niebieska ławka, trzecia huśtawka, niebieskie krzesło, tudzież mój leżak. Tak więc zapraszamy :)








A jak już wrzucam, to jeszcze  pola puchatych ostów, gdy światło jest delikatne jak bursztynowe witraże, albo waniliowy krem, albo zapach żywicy w letni zmierzch.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że zostawisz ślad :)