Pamiętam jak budowano starą szosę, którą teraz jadę.
Szara wstęga zakręca łagodnie koło cepeenu - wszyscy mówią cepeen, chociaz to zupełnie inna stacja. Tędy biegłam na pierwsze randki z Miłym, rozgrzaną czerwcowym upałem asfaltówką.
Teraz pozwalam obłokom, wiatrom i błękitom bawić się z włosami i zachwycam się nieodmiennie, kolejnym Latem.
Bo wieczne Lato świeci w naszym państwie.
Łąki. Po horyzont. Po obłoki.
Jakie to nadal piękne, że czasem do szczęscia wystarczy tylko patrzeć.
Już pojutrze. Mały dostanie nowy rower, bo ze starego już wyrósł, może przyjadą ze wsi truskawki, odbierzemy świadectwa i zaczniemy Wakacyjną Księgę Radości. Jaśmin szaleje - pełnia kwitnienia, wszystkie krzewy przy domu obsypane bielą, złotem. Wieczór nasyca się perfumami godnymi królów.
Na stole bukiet, taka jestem dumna, że wszystko z własnego ogrodu.
Oczywiście, Mary Rose. Najpiękniejsza. Bizancjum, alabaster i śmiech wróżek w jednym.
ależ pięknie piszesz.. :)
OdpowiedzUsuńCzerwiec słońcem i zapachem buchający z Twojego pisania.
OdpowiedzUsuń