Mój najlepszy prezent na Święta - farbki plakatowe z Czechosłowacji. Miałam może dziesięć lat. Ślizgałyśmy się z siostrą po parkiecie w domu na siedzeniach z tapicerowanych krzeseł jak sankach. Pomarańcze przypłynęły, mówili w telewizji i byłyśmy takie podekscytowane - dostaniemy po jednej! Może, kto wie, może nawet dwie! Mikołaje miały kożuchy i brody z waty. Była zima stulecia i śnieg sięgał okapów dachów, a między domami kopano tunele. Zamykano szkołę, bo siedzieliśmy w paltach i czapkach. Były kaflowe piece, a jak się otworzyło rano oczy, to dzyń dzyń, sanie jechały ulicą, ludzie wyciągali z szopek zamiast furmanek. Choinkę ścinało się w lesie i ubierało czym się dało. Watą i anielskimi włosami.
Tak ciepło i jasno smakują wspomnienia;) Macie takie zdjęcia?:)
Uśmiech Kaliny:))
Mój największy wyrzut sumienia i grzech dzieciństwa - kupiłam dwie pomarańcze za jakieś oszczędności i zjadłam je na ulicy, żeby nie dzielić się z bratem.
OdpowiedzUsuńMam wspomnienie saneczek w szafie, które potem znalazły się pod choinką. Ale ja uparcie nadal wierzę w Świętego Mikołaja,mimo ponad 60 lat. Spokojnych świąt, Kalino. Pełnych dobrych chwil.
OdpowiedzUsuńSpokoju i dobrego nastroju na Boże Narodzenie.
OdpowiedzUsuńW prezencie gwiazdkowym cudowny wiersz Pani Basi z bloga *Pięć pór roku*
Otwieram szufladę wspomnień
kolorowe cukierki czekają spokojnie
na swój piękny czas
szeleszczą orzechy w koszulkach ze staniolu
rosną moje skarby w oczach
a oczy wilgotnieją od wspomnień
mróz maluje obrazy na oknach starego domu
i mama taka młoda wciąż klei pierogi
i tato znów wnosi pachnącą choinkę
i brat się na Pasterkę wybiera
mroźne powietrze osiadające wilgocią
na drewnianych ścianach
budzi mnie z zamyślenia
kim byłabym dziś bez tych wspomnień?
Kalina śmieje się wciąż tak samo .
OdpowiedzUsuń