Rozmawialiśmy z Małym ostatnio o Kierkegaardzie, przyniosłam go z półki i został w kuchni, razem z książką kucharską, tworząc ciekawy przyczynek do zrozumienia Kaliny, no bo teraz smutny filozof przygląda się, jak robię kanapki ze szczypiorkiem na śniadanie i rozrabiam drożdżowe ciasto na busiowyje łapki.
Nazywał się Søren Aabye i napisał, że trzeba mieć wielką odwagę, by pokazać się takim, jakim się jest naprawdę. Nic się nie zmieniło, prawda?
Lubię jego melancholijną ironię, gdy pisze, że ludzie rozumieją go tak słabo, że nie rozumieją nawet jego narzekań na to, że go nie rozumieją.
Nie z wszystkimi jego lękami i smutkami rezonuję i je rozumiem, ale zawdzięczam mu sporo dobrych myśli, i może to dziwne, ale współczucia. Jedną z tych dobrych mysli jest ta o samotności. W środku mnie jest zawsze taka ukryta, cicha samotość, niezależnie od ilości miłości i przyjaźni wkoło, i Søren chyba o tym pisał, gdy pisał, że pociąg do samotności oznacza u człowieka, że duch w nim istnieje i jest miernikiem tego, jaki to jest duch...
Tak więc jeszcze postoi u mnie Kierkegaard w kuchni, podczytuję sobie, czekając, aż drożdżowe mi urośnie, bo oto ta daaam, nadszedł czas na busiowyje łapy, bo busioły - czyli bociany po tutejszemu przyleciały i wszyscy się ciesza i radują.
Mama opowiadała mi, że pod sklepem na przeciw jej domu też już państwo Bocianowie są, a opowiadała z dramaturgią i emocjami, bo pan Bocian przyleciał najpierw sam, i tyle dni pani Bocianowej nie było, tyle dni, że mama już myślała, że koniec, biedny został wdowcem, ale w końcu przyleciała i jak się witali, jak klekotali...
A na gnieździe koło domu Wakulińskiej to taki biedny, chudy, brudny bocian jest, sam, ledwie żywy doleciał, a gniazdo to pare patyków... oby wyszedł z tego, biedaczyna...
Współczujemy bocianom, trzymamy kciuki i pieczemy podlaskie busiowyje łapy.
A piecze się tak:
Busłowe łapy to drożdżowe pieczywo w kształcie bocianich łap: cztero- lub trójpalczaste trójkątne bułki. Wypieka się je obecnie z maki pszennej z dodatkiem drożdży. Dawniej była to jedynie mąka (żytnia pytlowa) z dodatkiem wody – ze względu na porę roku i okres postu.
Busłowe łapy były zjadane głównie przez dzieci. Zgodnie z tradycją, mogły one w bułkach znaleźć monetę, która zwiastowała przyszłe bogactwo. Przez lata kultywowano również zwyczaj wkładania busłowych łap do gniazd bocianich, by przywołać do nich bociany."
mmmm, pyszotka
A tak zakwitła stara mirabelka pod barem Akwarium (nieczynnym) i sklepem spożywczym tudzież pizzerią (nieczynne, upadły) , a na rogu był kiedyś fryzjer (upadł) i ciucholand (upadł) i napis PROGRAM PARTII PROGRAMEM NARODU (upadła), ale mirabelka trwa i trwa i jest zawsze od dnia moich urodzin do dziś i niech żyje wiecznie:
Lubię zaglądać na Twoje strony:)
OdpowiedzUsuńU nas (polesie) bocian to bocian:) - bardzo mi się podoba nazwa busioły :)))
Wszystkiego najlepszego!
A ja lubię, gdy zaglądacie:)
UsuńTo jak pogawędka przez wiejski płotek:) Pozdrawiam również bociania łapką^^