Listopad snuje się powoli, ranki są czasem żelaziste od mrozu, czasem toną w mżawce i mgle.
Odpoczywam, rysuję, gram na wiolonczeli, czytam, gotuję. Takie są moje dni.
Nie mam wielkich planów, pozwalam sobie zwijać się w kłębek jak Mimbla na kołdrze. pamiętacie z Doliny w listopadzie?
Na dworze padał deszcz. Za kilka godzin będzie akurat na tyle głodna, żeby zjeść przygotowaną przez Filifionkę kolację, i może będzie miała ochotę porozmawiać sobie z kimś. Na razie nie musiała nic robić, mogła pogrążyć się w otaczające ją ciepło, cały świat był jedna wielką, miękką kołdrą okrywającą Mimblę, wszystko inne pozostawało na zewnątrz.
Jak tu przytulnie i ciepło.
OdpowiedzUsuńOj jak tęsknię za tą przytulnością. Teraz nowy dom- remont i zero przytulności :( W zasadzie to nawet nie ma kiedy zwinąć się w kłębek :(
OdpowiedzUsuńTej łagodności dla siebie samej chciałabym się nauczyć. Poćwiczę.
OdpowiedzUsuń;)
Pozdrawiam Kalino